piątek, 27 maja 2016

Tisane balsamik do ust dla dzieci i dorosłych: porównanie obu wesji


Hej :)
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić dwa balsamy do ust firmy Tisane. Moi czytelnicy pewnie znają ten standardowy balsam do ust w czerwonym pojemniczku, bo znalazł się on w moich ulubieńcach. Jeśli jednak ktoś z was nie zna go z mojego bloga to pewnie kojarzyć go będzie z internetu, bo jest to produkt bardzo wychwalany na różnych portalach, blogach i vlogach.
Dzisiaj jednak w głównej mierze chciałabym wam przedstawić produkt do ust, który przeznaczony jest teoretycznie dla dzieci, ale praktycznie oczywiście każdy może ten produkt używać.


Opis producenta:
Produkt przeznaczony do pielęgnacji ust. Doskonale radzi sobie ze spierzchniętymi, obtartymi i obgryzionymi ustami. Przeciwdziała stanom zapalnym i przyspiesza regenerację naskórka. Chroni przed niekorzystnym wpływem mrozu, wiatru, deszczu i słońca. Naturalna kompozycja składników nawilża, wygładza i odżywia skórę.

Stosowanie:
Cienką warstwę balsamu nanosić na usta lub inne miejsca, które wymagają pielęgnacji, ochrony i nawilżenia.

W Balsamiku nie ma:
parafiny, silikonów, parabenów, sztucznych aromatów, barwników, pochodnych PEG, alkoholu

Kompozycja zawiera:
Ekstrakt z rumianku, miód, prowitaminę B5, witaminę E, olejek ze słodkich migdałów, olejek rycynowy, masło kakaowe, wosk pszczeli, lanolinę.


Jak widzicie na zdjęciach obie wersje znajdują się w podobnych słoiczkach i obie wersje mają taką samą gramaturę wynoszącą 4,7g. Wersja dla dzieci ma na nakrętce wesołą małpkę, nie ma za to z boku opakowania opisu producenta (no i dobrze, bo dzieci na pewno ten opis nie interesuje).
Jeśli chodzi o zapach to niestety wersja dla dzieci niezbyt ciekawie pachnie. Mi osobiście się ten zapach nie podoba. Jest mdły i mało słodki. Wersja standardowa pachnie za to przyjemnie i bardzo bym się cieszyła, gdyby producenci zmienili zapach wersji dziecięcej na taki sam zapach jaki towarzyszy wersji dla dorosłych.
Konsystencja obu tych balsamów jest identyczna: gęsta i tłustawa. Niestety wersja dla dzieci posiada w sobie kuleczki niewiadomego dla mnie pochodzenia, które teoretycznie rozpuszczają się na ustach pod wpływem ucisku i ruchu, ale myślę, że byłoby lepiej gdyby tych kuleczek nie było.
Działanie nawilżające, odżywiające i wygładzające jest w obu przypadkach takie samo. Oba te balsamiki dobrze odżywiają i nawilżają usta, przywracając je do ładu.
Balsamik dla dzieci dostępny jest tylko w wersji w słoiczku, natomiast balsam dla dorosłych dostępny jest nie tylko w słoiczku, ale także i w sztyfcie. Cena wersji dla dzieci to około 13zł, natomiast cena wersji w czerwonym słoiczku to koszt około 8zł. Moim zdaniem lepiej zakupić dzieciakom wersję standardową, bo ma równie dobry skład jak wersja dla dzieci, ładniej pachnie no, a przede wszystkim jest tańsza o około 5zł. Na lato Hebra Studio wypuściło także balsam do ust z SPF 30, który miałam okazję używać. Fajna pomadka ochronna na okres letni, jednak do nawilżania ust polecam raczej klasyczną wersję Tisane.


Ja wersję klasyczną zdecydowanie bardziej polubiłam. Gdyby nie te dziwne kuleczki w balsamiku i jego specyficzny zapach również bym go pokochała. Niestety te dwa czynniki sprawiły, że nadal będę zachwycona klasyczną wersją balsamu Tisane, a wersji dla dzieci nie kupię aż do momentu jej ulepszenia.
Dajcie znać, czy któraś z was miała może wersję dla dzieci, a jeśli tak to czy ma o niej podobne zdanie, czy raczej bardziej pozytywne niż moje :)

poniedziałek, 9 maja 2016

Ulubieńcy marca i kwietnia


Hej :)
W końcu mam dwa dni pod rząd wolnego i te dwa dni postanowiłam przeznaczyć właśnie na reaktywację bloga. Mam zamiar napisać kilka postów, ale najważniejsze posty to ten dzisiejszy i z denkiem, ponieważ skrzynka z pustymi opakowaniami już mi się nie domyka. Tak, więc nie przedłużając wstępu zapraszam was do zapoznania się z moimi ulubieńcami ostatnich dwóch miesięcy :)


Jeśli chodzi o pielęgnację twarzy to stosowałam naturalny, nawilżający tonik do skóry suchej i wrażliwej firmy Eco Lab, który moim zdaniem ma naprawdę dobry skład. Możemy w nim znaleźć wodę morską, ekstrakt z różeńca górskiego, dipeptyd o nazwie carnosine, olej ze słodkich migdałów, olej z róży girlandowej oraz kwas hialuronowy. Jedynym minusem może być gliceryna, która znajduje się na drugim miejscu w składzie. Dla mnie to nie jest aż taka wada, ale wiem, że są osoby, które nie tolerują gliceryny w kosmetykach. Kosmetyk ten nie ma w sobie SLS, SLES, silikonów, parabenów, barwników i konserwantów. Zapach tego toniku jest cudowny. Słodki i kwiatowy, z delikatną nutką ziołową, która jest ledwie wyczuwalna. Mi przypomina zapach luksusowych perfum. Zapach jest dosyć mocny jak na tonik, ale zaraz po przetarciu twarzy szybko się ulatnia. Tonik ten stosuję zaraz po umyciu twarzy, w celu przywrócenia skórze odpowiedniego pH. Zwilżonym wacikiem przecieram nie tylko całą twarz, ale także i oczy. Nawet gdy odrobina produktu dostanie się do oczu, nie czuć żadnego dyskomfortu, szczypania, czy pieczenia. Dzięki temu produktowi moja skóra nie jest ściągnięta ani sucha. Widać i czuć, że jest dobrze nawilżona. Tonik ten kosztuje niewiele jak na swój skład i właściwości. Za 200ml musimy zapłacić tylko 12,90zł. Kupić go możecie m.in. na stronie lawendowaszafa24.pl.


Zaraz po tonizowaniu skóry nakładam na twarz emulsję nawilżającą Clinique Dramatically Different Moisturizing Lotion +. Mamusiu co to jest za emulsja! Lepszej naprawdę jeszcze nie miałam! Absolutny hit wśród emulsji nawilżających! Nie dość, że cudownie nawilża moją przesuszoną i odwodnioną skórę to jeszcze jest niesamowicie wydajny! Wystarczy tylko odrobina kremu wielkości ziarna grochu i taka ilość wystarczy na pokrycie całej twarzy. Produkt ten nie zapycha skóry ani jej nie podrażnia. Emulsja ta jest bezzapachowa, co dla jednych może być minusem, a dla drugich plusem. Mi to akurat nie przeszkadza chociaż chciałabym, aby choć troszeczkę pachniała. Konsystencja jest typowa dla emulsji. Nie za gęsta, lekko wodnista. Może dlatego nie potrzeba jej za dużo, aby zaaplikować ją na całą twarz. Niestety mimo tych wszystkich plusów jest też i minus, którym jest cena. Tubka wielkości 50ml kosztuje 95zł. Niby nie jest to dużo jak na taki dobry krem, ale dla niektórych może to być kwota zaporowa. Ja bym wydała tyle na krem jeśli byłabym przekonana, że jest naprawdę dobry, a tan produkt naprawdę taki jest. Zainteresowani niech poszukają na allegro tego kremu w wielkości 30ml, który zazwyczaj jest w zestawie z dwoma innymi próbkami (toniku i mydełka chyba). Zestawy te nazywają się Clinique 3 Step Skin Care lub Clinique 3 kroki zestaw startowy.


Jak już się nakremuje i stonizuje skórę to nakładam ulubiony ostatnio podkład Bourjois Healthy Mix w odcieniu N51 Light Vanilla. Szkoda, że podkład ten odkryłam tak późno. Moja skóra wygląda cudownie zaraz po nałożeniu tego podkładu. Jest taka rozświetlona i wygląda na zdrową. Niestety po około 5-6 godzinach zaczynam się coraz mocniej świecić. Przypudruje się jednak trochę pudrem prasowanym z tej samej serii i problem znika. Podkład ten pięknie pachnie owocami, cudownie wtapia się w skórę i dosyć długo na niej pozostaje. Oczywiście w miejscach typu broda i policzki się ściera, ale każdy podkład, który miałam nie wytrzymał częstego dotykania się w tych miejscach.


Jeśli chodzi o tuszowanie rzęs to ostatnio moim ulubionym tuszem okazał się tusz do rzęs Seduction Codes Nr 4 Volume and HD Definition firmy Astor. Kosmetyk ten posiada dosyć dziwną, silikonową szczoteczkę, która zakończona jest spłaszczeniem bez włosków. Nie ułatwia to tuszowania rzęs w wewnętrznym kąciku oka i trzeba się trochę natrudzić niż nauczy się obsługiwać tę szczoteczkę. Jak już się opanuje jej obsługę to później tuszowanie idzie gładko. Szczoteczka ta cudownie rozdziela i delikatnie wydłuża rzęsy, tworząc całkiem przyjemny wachlarz rzęs. Tusz całkiem długo utrzymuje się na rzęsach. Dopiero po około 10-12 godzinach widać lekkie osypanie. Łatwo się go zmywa i nie kosztuje wiele, więc szczerze go polecam :)


Jeśli chodzi o włosy to ogromnie pokochałam jeden z produktów przeznaczony dla dzieci, a mianowicie mowa o spray'u ułatwiającym rozczesywanie włosów Wspaniałe Mango-Pogromca Czupryny firmy Avon. Produkt ten świetnie pachnie soczystym mango, ale niestety zapach nie utrzymuje się na włosach jakoś specjalnie długo. Co do działania to muszę przyznać, że naprawdę pomaga poskromić splątane włosy i ich rozczesywanie jest dużo łatwiejsze niż po użyciu innych tego typu spray'ów do włosów. W połączeniu ze szczotką TT tworzą duet idealny. Widocznie ograniczyła się ilość wyrwanych włosów, a także widać, że moje włosy są w nieco lepszym stanie niż były jakieś pół roku temu. Niestety kosmetyk ten ma jedną wadę, a mianowicie atomizer, który nie traktuje włosów drobną mgiełką, a pryska ogromnymi kroplami przez co sporo produktu się marnuje. Nie jest to za to kosmetyk drogi, bo kosztuje tylko 7zł, więc nie jest mi jakoś bardzo żal szybkiego zużywania, ale przez ten atomizer jego wydajność nie jest niestety najlepsza. Mimo to ponownie do niego wrócę :)


Kolejnym, ale tym razem niekosmetycznym ulubieńcem jest wosk zapachowy Yankee Candle o nazwie Peony. Jak ten wosk pięknie pachnie i na sucho i palony w kominku! Jeśli ktoś jest miłośnikiem peonii to zakocha się w tym zapachu! Palę go w zimniejsze i ponure dni, bo od razu po zapaleniu robi mi się lżej na duchu. Dodatkowo zapach przywołuje na myśl lato, które już za niedługo u nas zagości :) Przymierzam się do zakupu dużej świecy, ale gdzieś wyczytałam, że świeca nie pachnie już tak intensywnie jak wosk. Mimo to mam ten wosk jeszcze w zapasie, więc przez jakiś czas jeszcze naciesze się tym zapachem :)


To by byli wszyscy moi dwumiesięczni ulubieńcy. Produkty te uwielbiam i używam ich codziennie, gdy mi się skończą to część z nich na pewno zakupię ponownie. Dajcie znać co myślicie o wymienionych powyżej kosmetykach, a jeśli ktoś z was ma dużą świecę o zapachu peonii to dajcie znać, czy warto ją zakupić, czy może lepiej zainwestować w kilka wosków o tym zapachu.
Pozdrawiam was cieplutko i zmykam do pracy :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...