piątek, 30 maja 2014

Pustaki kwietniowo-majowe


Cześć :)
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić moje pustaki, czyli produkty zużyte w kwietniu i maju. Kolorówki jak zwykle mam mało, ale to dlatego, że pewne kosmetyki są nie do zdarcia i pewnie będę je użytkowała jeszcze przez dłuuugi czas :D


Nie przedłużając przejdźmy do opisu poszczególnych kosmetyków. Zacznijmy od kategorii WŁOSY.
W tej kategorii zużyłam 6 produktów, a są to:


- szampon do włosów farbowanych "Wyrazisty Kolor" Timotei z różą z Jerycha 250ml: szampon dobrze się pienił, ładnie oczyszczał włosy i ich nie wysuszał, a pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że je troszeczkę nawilżał. Włosy ładnie po nim pachniały, nie były jakoś bardzo splątane.

- szampon nadający blask Nivea Diamond Gloss 250ml: muszę przyznać, że to był mój ulubiony szampon w ostatnim czasie. Dobrze oczyszczał włosy, nie plątał ich, bardzo dobrze się pienił. Włosy po jego użyciu były miękkie, gładkie i nawet delikatnie błyszczące. Wprawdzie nie był to efekt jak z reklamy, ale był to efekt zadowalający dla mnie. Zapach średnio mnie urzekł, ale wybaczam mu to ze względu na działanie.

- odżywka Oriflame do włosów suchych i zniszczonych pszenica i kokos 250ml: na początku bardzo ją lubiłam, potem odstawiłam ją w kąt po czym ponownie do niej wróciłam. Może nie była moim ulubieńcem, ale sprawdzała się bardzo dobrze. Włosy po jej użyciu były gładkie, miękkie i pachnące. Niestety w małym stopniu zapobiegała plątaniu się włosów.

- olejek do włosów stymulujący wzrost Agafii 250ml: to jest hit! Dzięki temu olejkowi moje włosy zaczęły rosnąć dwa razy szybciej. Nie podobały mi się w nim jednak nasiona zawarte w plastykowej rurce, które niestety zniechęcały do użytkowania tego produktu. Jednak ze względu na przyspieszenie porostu moich włosów wszystko mu wybaczam. Jeśli chcecie dowiedzieć się o nim więcej to zapraszam TUTAJ na dłuższą recenzję.

- Milargan Argan Hemp Oil Mila, czyli eliksir do odżywiania i stylizacji włosów z olejkiem arganowym 30ml: to była moja kolejna buteleczka i myślę, że kiedyś wrócę do tego olejku, bo jest naprawdę dobry. Niestety ciężko dostać go stacjonarnie, a poza tym nie należy on do najtańszych. Teraz jestem zauroczona olejkiem L'Oreala, więc na razie kolejnej buteleczki nie kupię. TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.

- farba do włosów Marion w odcieniu burgundu: nie, nie, nie! Tragedia! Moje włosy po tej farbie były okropne. Suche i puszące się przez długi czas, a kolor który wyszedł mi na włosach ani trochę nie przypominał burgundu.


Z kategorii TWARZ zużyłam:

- woda kwiatowa z kwiatów oczaru e-naturalne.pl 100g: niestety nie zbyt przypał mi do gustu ten kosmetyk. Moja twarz po jego użyciu była ściągnięta co bardzo mi przeszkadzało. Kosmetyk ten miał działać antyseptycznie, ale takowego działania nie zauważyłam. TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.

- Bioderma Sebium H2O płyn micelarny 100ml: bardzo dobrze radził sobie z każdym kosmetykiem. Tusz rozpuszczał w szybkim tempie i gdyby nie ta cena to kupiłabym dużą butlę. Muszę przyznać, że był to jeden z najlepszych miceli jakie miałam okazję używać.

- krem do twarz HydraIn2 Dermedic 50ml: to było moje kolejne opakowanie i chyba ostatnie. Nie wiem, czy moja skóra przyzwyczaiła się już do tego produktu, ale przestała być tak dobrze nawilżona jak poprzednio, więc ponownie nie kupię tego kremu. TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.

- Gerovital Plant płyn do demakijażu oczu i ust 100ml: średniawy kosmetyk. Nie podrażnił moich oczu co jest ogromnym plusem, ale niestety nie radził sobie ze zmyciem tuszu do rzęs. Wszystko inne zmywał dobrze, ale tusz był dla niego nie do pokonania (chyba, że tarło się oczy to wtedy schodził). Niestety cena i działanie nie zachęciły mnie do ponownego zakupu. TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.

- masło z Avocado e-naturalne.pl 15g: bardzo dobre masło, które stosowałam na noc na twarz. Pięknie nawilżało moją skórę, dzięki czemu moja twarz była rano miękka i gładka. Masełko nie zapchało mnie, ani nie podrażniło, przez co zastanawiam się nad zakupem kolejnego opakowania.


Kategoria DŁONIE, PAZNOKCIE I CIAŁO. W tej kategorii zużyłam:

- zmywacz do paznokci Isana Nagellack zielony 250ml: dla mnie zmywacz całkiem dobry. Nie śmierdzi jak inne z acetonem, dobrze zmywa lakiery, ale z piaskami sobie nie bardzo radzi. Jednak cena zachęca mnie do ponownego zakupu.

- lakier do paznokci Avon 12ml odcień Lemon Sugar: kolorek przepiękny, ale niestety lakier zaczął gęstnieć w ekspresowym tempie, więc ponownie lakierów z tej serii nie kupię.

- lakier do paznokci Gel Like Wibo od The Oleskaaa 8,5ml: kolor cudowny, zakochałam się w nim na kilka tygodni, a potem niestety musiał iść do wyrzucenia, bo wykończyłam całe opakowanie :D

- Seche Vite nabłyszczacz i przyspieszacz wysychania lakieru 3,6ml: bardzo fajny top coat, nie zgęstniał mi (może dlatego, że ma małą pojemność), pięknie nabłyszczał paznokcie i przyspieszał wysychanie lakieru. Niestety ciężki do zdobycia stacjonarnie. Ostatnio jednak zakochałam się w top coat'cie Sally Hansen i przy nim na razie pozostanę. TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.

- antyperspirant Rexona Clear Aqua 250ml: uwielbiam te antyperspiranty i nie zamienię je na żadne inne! To już moje chyba setne opakowanie i nadal je kocham <3

 - krem do rąk Mythos z oliwą i zieloną herbatą 100ml: przyznam szczerze, że dawno nie miałam tak dobrego kremu do rąk. Pięknie nawilżał i odżywiał przesuszoną skórę dłoni i wchłaniał się niesamowicie szybko nie pozostawiając po sobie śladu w postaci tłustego filmu. Niestety cena jest wysoka jak na krem do rąk, więc nie wiem czy skuszę się na niego ponownie. TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.

- próbeczki: wzmacniająca odżywka nadająca połysk (pozostałość po jakiejś farbie), maska do twarzy Natura Siberica, krem pod oczy Macrovita.


- płatki kosmetyczne Life zużyte w setkach :D Na zdjęciu tylko jedno opakowanie, ale zużyłam aż 3. Są to tanie płatki, które nie rozwarstwiają się tak szybko jak inne w tej samej kategorii cenowej.

- podkład AffiniMat Maybelline 30ml: niestety podkład nie przypadł mi do gustu. Stosowałam go tylko wtedy kiedy miałam na twarzy małą ilość wyprysków i przebarwień. Nie polecam wam go chyba, że chcecie lekki podkład, od którego będziecie wymagać tylko średniego krycia. TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.

- tusz do rzęs Max: tusz ten dostałam od koleżanki z Holandii i powiem wam szczerze, że na początku sprawował się nieźle, ale bardzo szybko zgęstniał i zaczął tworzyć grudki. Mam nadzieję, że ponownie go od niej nie dostanę :P

Tak oto prezentują się moje kwietniowo-majowe pustaki. Jest wśród nich jakiś produkt, który pokochałyście, bądź znienawidziłyście go totalnie? Jak u was ze zużyciami? Macie spore denko, czy tak jak ja nie za duże jak na dwa miesiące?

środa, 28 maja 2014

Tusz do rzęs Amazing Length'n Build Mascara firmy Gosh: recenzja


Hej :)
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić kosmetyk jakim jest tusz do rzęs Amazing Length'n Build Mascara firmy Gosh.
Tusz ten zakupiłam z dwóch względów. Po pierwsze chciałam mieć ładnie wydłużone rzęsy, a po drugie cena była okazjonalna. Czy tusz ten rzeczywiście wydłużył mi rzęsy? O tym dowiecie się poniżej.


Opis producenta:
Mascara wydłużająca zawierająca pantenol, który zmiękcza i uelastycznia rzęsy zapobiegając ich łamaniu się. Roślinne woski chronią rzęsy przed wysychaniem. Posiada unikalną szczoteczkę, która oddziela rzęsy dając efekt wydłużenia i pogrubienia. Dostępna w kolorze czarnym, ciemnobrązowym i granatowym, a także w wersji wodoodpornej.


Zacznijmy może od działania tego tuszu. Co do wydłużenia spisuje się on troszeczkę lepiej w porównaniu z innymi tuszami do rzęs, które nie zawsze są wydłużające, a dają podobny efekt na oku. Nie ukrywam, że liczyłam na lepszy efekt wydłużenia. Pogrubienia nie ma. Moje rzęsy mają taką samą objętość jak po innych tuszach do rzęs. Niestety tusz ten troszeczkę rzęsy skleja przez co muszę użyć do ich rozdzielenia albo grzebyczka albo szczoteczki z innego tuszu. Winą za sklejanie obarczam niezbyt udaną szczoteczkę z włosia, której wręcz nie znoszę, ponieważ nie rozdziela rzęs i nabiera odrobinę za dużo produktu. Na rzęsach tusz trzyma się całkiem długo tzn. około 8 godzin, dopiero po tym czasie troszeczkę się osypuje. Po nałożeniu tuszu na rzęsy nie są one sztywne i twarde, są za to ładnie czarne.
Opakowanie produktu jest proste i zabezpieczone folią, więc podczas zakupu mamy pewność, że nikt nam tego tusz nie otworzył.
Produkt ten nie podrażnia moich oczu, bardzo ładnie się zmywa każdym produktem do demakijażu jaki posiadam w swojej toaletce. Niestety jest niewydajny i bardzo szybko wysycha. Mam go około miesiąca i już zaczynają pojawiać się grudki. Na rzęsach także całkiem szybko wysycha co po nałożeniu drugiej warstwy wygląda mało estetycznie.
Niestety nie znam ceny regularnej, ale będzie kosztował na pewno ponad 20zł. Ja zapłaciłam za niego 16,99zł, więc nie ma tragedii.

Na zdjęciu dwie warstwy tuszu. Rzęsy zostały przeczesane szczoteczką z innego tuszu, bo bez przeczesania były sklejone.

Podsumowując: średnio polubiłam się z tym tuszem. Mimo delikatnego wydłużenia (innymi tuszami uzyskuję podobny efekt) i dosyć głębokiej czerni tusz ten ma sporo wad. Szybko gęstnieje, a co za tym idzie zaczyna tworzyć grudki i się osypywać. Przy pierwszym miesiącu użytkowania jest nawet ok, ale później nadaje się już tylko do wyrzucenia. Szczoteczka z włosia jest okropna- ciężko nią rozdzielić rzęsy i trzeba poratować się grzebyczkiem lub szczoteczką z innego tuszu. Niestety, ale ponownie tego tuszu nie kupię.

Moja ogólna ocena: 3-/5

LINK: Opinie na Wizażu

niedziela, 25 maja 2014

Fotorelacja z majowego spotkania blogerek w Czechowicach


Hej :)
Wczoraj czyli w sobotę 24.05.14r odbyło się w Czechowicach majowe spotkanie blogerek. Na to spotkanie czekałam z niecierpliwością już od jakiegoś miesiąca, ponieważ nie mogłam się doczekać aż zobaczę ponownie poznane już wcześniej koleżanki i poznam nowe twarze, które tak jak ja współtworzą blogerski świat.


Na spotkaniu było 13 właścicielek blogów, czyli:
Alicja, www.lusiakowy.blogspot.com
Kasia, www.kasias1980.blogspot.com 

Paulina, www.justdream89.blogspot.com
Iza, www.jaskolcze-ziele.blogspot.com
Ola, www.mojakosmetycznapasja.blogspot.com
Magda, www.sajjidaa.blogspot.com
Monika, www.luminescent-heart.blogspot.com
Ania, www.45stopni.blogspot.com
Dominika, www.4cholery.blogspot.com
Agnieszka, www.ciekawskie.pl


W tym dwie nasze kochane organizatorki, czyli:
Aneta www.naszadrogado.pl
Gosia www.poradyherrbaty.blogspot.com
 

Spotkanie rozpoczęło się od przedstawienia się każdej z nas, a następnie przyszedł do nas mały poczęstunek w postaci ciastka z lodami oraz kawy. Chwilę poplotkowałyśmy po czym ruszyłyśmy do stołu z napisem: "wymianka" :D Każda chciała jak najszybciej upolować jakiś kosmetyczny "smakołyk". Zresztą zobaczcie sami:




Później Dominika pokazała nam jak kręcić włosy na chusty. Metoda ta nie była mi dotąd znana i mam zamiar za niedługo wypróbować ten sposób na swoich włosach. Jeśli ktoś jest zainteresowany tą metodą to zapraszam na bloga Dominiki.




Na końcu zawitała do nas pani brafitterka, która powiedziała nam jak dobrać odpowiedni dla nas biustonosz i jak prawidłowo go zakładać. Trzeba przyznać, że mówiła bardzo ciekawie :)


A na końcu była mała sesja zdjęciowa z dziewczynami :*


Warto wspomnieć także o idei tego spotkania jaką była zbiórka kredek, bloków rysunkowych itd. dla dzieci przebywających w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Akcja charytatywna przeprowadzona była pod patronatem fundacji Tak dla transplantacji. Mam nadzieję, że na twarzach dzieci, które zostaną obdarowane blokami, kredkami (i misiami) pojawi się szeroki uśmiech i chociaż na chwilę zapomną o problemach oraz niezbyt przyjemnym pobycie w szpitalu.


Mimo, iż spotkanie miało być bezprezentowe organizatorki przygotowały dla nas upominki, za które dziękuję wszystkim sponsorom. Oto oni:



Dziękuję organizatorkom za danie mi możliwości udziału w tym spotkaniu oraz za zorganizowanie całkiem sporej ilości upominków, których ponoć miało nie być, a pozostałym dziewczynom za mile spędzony czas :)

środa, 21 maja 2014

Róż do policzków Inglot: prezentacja odcienia nr 84


Hej :)
Dzisiaj będzie króciutki post związany z różem do policzków, który w ostatnim czasie szczególnie sobie upodobałam i który stosuję prawie codziennie. Mowa o różu firmy Inglot w odcieniu nr 84.


Odcień nr 84 to odcień wpadający w ciepłą brzoskwinkę i właśnie takiego koloru brakowało mi w mojej skromnej kolekcji róży. Muszę przyznać, że odcień ten idealnie pasuje na wiosenno-letni okres kiedy to królują ciepłe kolory :) Trzeba jednak przyznać, że jest to odcień zgaszony, troszeczkę przybrudzony, ale jak dla mnie mimo wszystko pięknie prezentujący się na policzkach
Konsystencja produktu jest dosyć miękka, co oznacza, że nakłada się go sporo na pędzel i łatwo sobie zrobić nim plamę na policzkach, ale jeśli będziemy pamiętać o strzepnięciu nadmiaru produktu z pędzla to krzywdy sobie nie zrobimy, ponieważ pigmentacja należy do tych średnich.
Wykończenie tego różu jest półmatowe, idące w stronę satyny i to mi się w nim podoba, ponieważ nie mam ani jednego różu o takim wykończeniu, za to mam sporo tych z drobinkami rozświetlającymi, które już mi się "przejadły".
Muszę przyznać, że trwałość tego różu nie należy do najlepszych tzn. nie utrzymuje się on na twarzy przez cały dzień. Na mojej buzi róż ten trzyma się tylko przez około 5-6 godzin, później zaczyna znikać z twarzy niezależenie od tego jakiego podkładu, czy pudru użyję. Na twarzy prezentuje się jednak ładnie delikatnie podkreślając kości policzkowe.


Zapach tego kosmetyku porównałabym do zapachu kremu do twarzy jednak jest on wyczuwalny tylko w opakowaniu. Produkt ten nie zapycha, ani nie podrażnia skóry. Co do samego opakowania mi się ono średnio podoba, bo nie lubię róży w słoiczkach, które trzeba odkręcać. Moje opakowanie jest już porysowane, ale na szczęście jest trwałe, ponieważ jeszcze mi nic w nim nie pękło mimo, iż czasami nie obchodzę się z nim za delikatnie. Podoba mi się także przeźroczysta nakrętka, która pozwala nam na szybki podgląd znajdującego się pod nią koloru różu.
Róże Inglota nie zawierają parabenów, mają całkiem sporą gamę kolorystyczną, jednak w większości są to róże o wykończeniu matowym lub półmatowym, więc fani rozświetlenia nie będą mieli wielkiego wyboru. Wydajność na dzień dzisiejszy należy do tych dobrych.
Dostępność tego produktu (jak i innych firmy Inglot) jest bardzo dobra. Róż ten bez problemu znajdziemy na stoiskach Inglota w galeriach handlowych, jak i w malutkich osiedlowych drogeriach. Cena tego produktu to 18zł za 2,5g, więc nie jest to sporo, ale osobiście uważam, że opłaca się kupować wkłady, które są dużo większe i tańsze, ale niestety wymagają magnetycznej paletki, którą nie każdy posiada.


Podsumowując: produkt ten kocham za kolor, pigmentację, ale nie lubię go za to, że jest miękki, ponieważ nakłada się go sporo na pędzel przez co można sobie zrobić nim palmę. Róż doskonale daje się rozprowadzić na policzkach i delikatnie podkreśla kości policzkowe, ale niestety niezbyt długo utrzymuje się na mojej twarzy. Cena, dostępność i wydajność są jak najbardziej na plus, tak samo jak półmatowe wykończenie, które ostatnimi czasy bardzo lubię mieć na swojej twarzy.

Moja ogólna ocena: 4/5

LINK: Opinie na Wizażu

sobota, 17 maja 2014

Woda perfumowana Halle Berry "Exotic Jasmine": zapach, który zawładnął moim nosem ;)


Nie wiem, czy pamiętacie, ale całkiem niedawno była w Rossmann'ie promocja -40% na zapachy. Jako, że dwie moje wody dobijały już dna postanowiłam skorzystać z promocji i zakupić jakiś nowy, drogeryjny zapach. Przyznam się szczerze, że od dawna nie miałam nic drogeryjnego jeśli chodzi o zapachy, bo od lat jestem zakochana w zapachach Avon'u, szczególnie w serii: Today Tomorrow Always, a że co chwila wychodzi jakiś nowy zapach z tej serii to dosyć zaopatruję się w nowy flakonik.


Buszując w drogerii przy półkach z zapachami moją uwagę zwrócił różowy flakonik z przyciągającą wzrok nazwą: Halle Berry "Exotic Jasmine". Od razu zapragnęłam powąchać ten zapach, bo uwielbiam zapach jaśminu, a z egzotycznym jaśminem nigdy nie miałam do czynienia. Po pierwszym niuchnięciu od razu się w nim zakochałam! Nie zastanawiając się długo wrzuciłam 15 mililitrowe pudełeczko z flakonikiem do koszyka i od razu pobiegłam do kasy. Wzięłam tylko 15ml tego zapachu, ponieważ bałam się, że będzie on nietrwały lub że po czasie zapach stanie się zupełnie inny niż zaraz po spryskaniu nadgarstka. Jednak po pierwszym użyciu tego zapachu w domu byłam nim oczarowana :)


Halle Berry `Exotic Jasmine` to zapach łączący dwa, intrygujące oblicza jaśminu: nieskazitelnie czysty, bogaty, ale niewidoczny w powietrzu zapach oraz uwodzicielski czar. Ta podwójność w idealny sposób oddaje fascynację, z jaką Halle Berry odnosi się do klasycznego piękna oraz tlącej się pokusy.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: dzika malina, nuty ozonowe
nuta serca: fiołek, mimoza, lilia wodna, akord fougere, jaśmin
nuta bazy: cedr, wanilia, mahoń, piżmo kaszmirowe
  


Moim zdaniem jest to zapach przeznaczony głównie dla kobiet młodych, delikatnych i romantycznych. Jest to zapach niesamowicie świeży i intrygujący, w którym wyczuwam powietrze, wodę i kwiaty :) Wąchając ten zapach widzę młodą dziewczynę biegającą po ogrodzie, w którym znajdują się krzewy jaśminu oraz mała sadzawka.
Trzeba przyznać, że jak na drogeryjne perfumy zapach na ciele utrzymuje się przez dość długi czas, bo przez około 8 godzin. Na początku jest dosyć mocny, ale po chwili zaczyna się rozwijać i zaczyna się wtedy wyczuwać głównie fiołek, lilię i jaśmin.
Polecałabym go używać na wiosnę i początek lata, bo na zimowe miesiące będzie raczej za lekki.
Flakonik ma nietypowy kształt równoległoboku z wytłoczonymi kwiatami jaśminu z tyłu buteleczki. Podoba mi się minimalizm tego flakonika oraz pudrowy kolor wody i nakrętki.
Cena to 78,99zł za 30ml, więc nie tak mało jak na perfumowaną wodę drogeryjną, ale widziałam, że na Allegro można ją zakupić nawet za 50zł ;) Dostępne pojemności to 15ml i 30ml. Zapach ten możecie zakupić m.in. w Rossmann'ie albo w internecie.


Podsumowując: ta woda perfumowana to aktualnie jeden z moich ulubionych zapachów, który stosuję rzadko, bo mi jej szkoda na siebie wylewać :P Jest to zapach niezwykle świeży i delikatny, a zarazem niezwykle uroczy i tajemniczy :) Polecam go głównie osobom młodym, które lubią nuty ozonowo-kwiatowe. Zapach ten będzie idealny głownie na wiosnę, ale także i na lato, bo należy do tych lekkich zapachów.

Moja ogólna ocena: 5-/5

LINK: Opinie na Wizażu

czwartek, 15 maja 2014

Majówkowy wypad do Mosznej, czyli trochę prywaty z pobytu na zamku


Hej :)
Dzisiaj przychodzę do was z bardzo luźnym postem, w którym będą królowały zdjęcia :) Jako, że nie miałam długiego weekendu, ponieważ byłam w pracy, korzystając z jednego wolnego dnia jakim był poniedziałek postanowiłam wybrać się z moim lubym do Mosznej, aby zwiedzić tamtejszy zamek i park. Przyznam się szczerze, że uwielbiam zwiedzać zamki, bo zawsze fascynowało mnie dworskie życie i bogata architektura zamkowych wnętrz. Uwielbiam je zwiedzać szczególnie z przewodnikiem, bo wtedy zapoznaję się z wieloma ciekawostkami na temat życia tamtejszych właścicieli, a że nierzadko prowadzili oni życie pełne romansów, zdrad i oszustw to jest o czym słuchać :)

Jak widać zamek w Mosznej to niezwykle okazała i ciekawa architektonicznie budowla, która posiada aż 99 wież, które symbolizowały 99 terenów ziemskich jakie posiadał właściciel zamku. Gdy posiadało się 100 lub więcej ziem ich właściciel musiał płacić określoną (niemałą) sumę władcy na rzecz armii, a że władca zamku był cwaniakiem posiadał "tylko" 99 majątków ziemskich i płacić nic nie musiał :P
Zamek posiada także aż 365 komnat, czyli tyle ile jest dni w kalendarzu. Niestety większość tych komnat jest niedostępna dla zwiedzających, ponieważ część zamku została przekształcona na hotel, który posiada w swojej ofercie także zabiegi SPA.


Zamek otoczony jest parkiem, w którym rosną słynne azalie i rododendrony :) Jak widać na poniższych zdjęciach azalie już zakwitły, ale rododendrony czekają na swoją kolej. W trawie zauważyć można było różnego rodzaju małe kwiatki, które dodawały uroku temu miejscu :)


Przy zamku znajduje się także mała oranżeria, do której można wejść przechodząc przez zamkową restaurację, która kiedyś służyła jako jadalnia dla właścicieli i ich gości. W jadalni do dziś pozostały nienaruszone mitologiczne zdobienia na ścianach oraz oryginalny parkiet, a w kawiarni, która jest tuż obok restauracji znajduje się bardzo stara ława, na której można usiąść oraz pięknie ozdobiona ściana i stary kominek, które możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej.


W dzień, w którym byłam na zamku znajdowała się ekipa filmowa, która kręciła chyba jakiś film. Wśród aktorów zauważyłam znaną mi Monikę Brodkę, która była ze swoim chłopakiem oraz kilka innych aktorów z różnych seriali, który niestety nie są mi znani z imienia i nazwiska, więc nie napiszę wam kto tam jeszcze był.


Obok zamku znajduje się małe jeziorko oraz fontanna, która wygląda przepięknie :)


Ostatnie zdjęcie prezentuje przepiękne pola pełne rzepaku, które mogłam podziwiać jadąc do domu.


Jeśli ktoś z was będzie niedaleko Opola, Kędzierzyna-Koźle lub Nysy niech zwiedzi ten zamek. Uwierzcie mi: budowla ta robi naprawdę spore wrażenie. Na wyjazd polecam zabrać ze sobą koszyk piknikowy i koc, ponieważ można sobie poleżeć i skorzystać ze słońca, gdyż chodzenie po trawniku i korzystanie z niego jest tam dozwolone :D

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...