poniedziałek, 30 września 2013

Kilka słów o samplerach Yankee Candle- sampler jako tarta: porównanie oraz sposób zamiany go na tartę


Cześć :)
Dzisiaj nieco pachnący post, który dotyczyć będzie samplerów Yankee Candle. Większości z was znane są ich tarty, ale czy miałyście do czynienia z samplerami?




Sampler to taka mała świeca, która ma palić się do 15. godzin i pachnieć tak samo intensywnie lub bardzo podobnie jak większe świece w szkle lub woski, ale uwaga...
...podpaliłam 5 na 7 samplerów jakie mam i tylko jeden zapach był wyczuwalny w moim pokoju. Reszta zapachów unosiła się w pobliżu świecy i była ledwie wyczuwalna.
Napomknę tylko, że mój pokój nie należy do małych, jest całkiem spory i wysoki.

A tak prezentują się wszystkie samplery jakie obecnie posiadam:




Byłam bardzo zawiedziona z faktu, iż samplery są tak słabo wyczuwalne. Kładłam ogromne nadzieje w Yankee Candle, szczególnie po przeczytaniu tak wielu pozytywnych opinii na temat tych produktów.

3 z 5 samplerów wypaliłam do połowy licząc nie wiem w sumie na co- jak za pierwszym razem zapach nie był intensywny to za drugim razem nagle się nie poprawi: logiczne.

Jednak postanowiłam dać im kolejną szansę. Nie jako samplerom, a jako tartom ;)
Jakaż była moja radość, gdy po wrzuceniu kawałka samplera do kominka po kilku minutach cały pokój, a nawet i pół piętra mojego domu wypełnił piękny kokosowy zapach!

Jako, że moja koleżanka posiadała woski tej firmy, odkupiłam od niej dla porównania "Black Coconut" w formie tarty, ponieważ ja posiadałam ten zapach w formie samplera.
W jeden dzień paliłam w kominku kawałek tej malutkiej świecy, a w drugi dzień kawałek tarty.

Jakie są moje spostrzeżenia?
Sampler w kominku = tarta

Intensywność zapachu i sam zapach "Black Coconut" samplera wrzuconego do kominka były identyczne jak zapach i intensywność tarty palonej w tym samym kominku ;)

Podsumowując: kawałek samplera palony w kominku zachowuje się identycznie jak tarta. Jedne co ich różni to wygląd.

Moja opinia i rada: Jeśli któraś z was posiada sampler, który według was nie pachnie tak jakbyście chciały to radzę wam go przekształcić na tartę.
Ja robię to w ten sposób, że odkrawam sobie kawałek samplera na jakiejś gazecie lub podkładce, którą da się wygiąć lub zwinąć w rulon i wsypuję pokruszony wosk do kominka, a resztę chowam do zamykanej torebki foliowej.
Można oczywiście od razu pokroić sobie cały sampler i wrzucić do woreczka z zamknięciem największe kawałki, a resztę najdrobniejszego wosku wsypać od razu do kominka lub po prostu wszystko wrzucić do tego woreczka. 

Jeden ze sposobów zamiany samplera na tartę:



Wyciągam knot z samplera podkładając pod metal znajdujący się na dnie nóż lub nożyczki (jak widać wszystko fajnie odchodzi i bez problemu da się wyciągnąć cały knot)



Następnie na jakiejś podkładce np. gazecie odkrawam sobie około 1,5cm świecy. Niestety samplery mają to do siebie, że bardzo się kruszą przy krojeniu. Duże kawałki wybieram i wrzucam sobie do foliowej torebki, a resztę wrzucam bezpośrednio do kominka (można oczywiście wszystko wrzucić do tej torebki- nawet ten najdrobniejszy wosk)



Można odkrawać sobie po kawałku świecy (ja tak robię) lub pokroić ją od razu całą.




Jak widać samplery, które wypaliłam do połowy kroję po kawałku i od razu skrojony wosk wrzucam do kominka.

Porównanie:

       SAMPLER                vs                   TARTA 

waga                                                ~50g (netto 49g)                           ~30g (netto 29g)
cena za 1h palenia 
(przy cenie 9zł sampler,                          0,60zł                                            0,75zł
6zł tarta)                                                                          

czas palenia                                       do 15. godzin                                  do 8. godzin
najniższa cena na Allegro                         6zł                                              5,55zł


Uważam, że sampler jest bardziej opłacalny cenowo niż tarta. Przede wszystkim mamy większą ilość wosku do palenia (stężenie olejków eterycznych jest takie samo w samplerze jak i wosku), zapach i intensywność są identyczne, a cena samplera jest niewiele większa od tarty.

Najtańsze samplery znalazłam na Allegro: ALLEGRO (6zł najtańszy), a sklep internetowy CHOCOBATH ma je najtańsze (większość kosztuje 8zł)- mój chłopak kupował mi te świece właśnie w tym sklepie.
Najtańsze tarty również znajdziemy na ALLEGRO (5,55zł najtańsza), a jeśli chodzi o sklepy internetowe to większość ma taką samą cenę, czyli 6zł.


Jeśli zdecydujecie się na zakup kilku samplerów to polecam kupić je w sklepie ŚWIAT ZAPACHÓW. Mają tam zestawy promocyjne, które prezentują się tak:
przy zakupie 5. dowolnych samplerów cena to 38zł czyli 7,60zł za sztukę
przy zakupie 10. dowolnych samplerów cena to 72zł czyli 7,20zł za sztukę

Świeczki Yankee Candle możecie zakupić również na stronie www.goodies.pl 
Tutaj możecie znaleźć samplery, również te pokazane u góry: SAMPLERY 

Mam nadzieję, że tym postem was w jakiś sposób zaciekawiłam i że przekonacie się do tych nieszczęsnych niepachnących samplerów przerabiając je na tarty :)
Myślę, że cenowo bardziej się opłacają, a sam zapach i intensywność nie odbiega od tart.  

Dajcie mi znać co o tym wszystkim myślicie. Z zaciekawieniem będę czytała każdy wasz komentarz :)

piątek, 27 września 2013

Odżywka z pszenicą i kokosem do włosów suchych i zniszczonych Oriflame


Cześć :)
Czy wy też tak jak ja lubicie zapach kokosa? Bo ja bym mogła go wąchać na okrągło :)
I mogę robić to teraz codziennie, ponieważ w mojej łazience zamieszkała kolejna odżywka do włosów otrzymana w ramach współpracy z Ori-Team, a dokładnie jest to odżywka z pszenicą i kokosem do włosów suchych i zniszczonych Oriflame.



Jak już zaczęłam od zapachu to może od razu go opiszę. Zapach ten to ewidentny zapach kokosa- słodki i intensywny, przypominający mleczko kokosowe. Niestety nie utrzymuje się na włosach długo, ale mi to jakoś strasznie nie przeszkadza.
A teraz najważniejsze: co ta odżywka robi z naszymi włosami? Przede wszystkim je wygładza, nawilża, łatwiej je rozczesać i są mniej puszące. Są również miękkie w dotyku, błyszczące i nie są obciążone.
Konsystencja jest gęsta i treściwa. Odżywkę łatwo nałożyć na włosy, nie potrzeba do tego dużo produktu więc jej wydajność jest całkiem dobra.



 
Skład produktu jest niestety nieco chemiczny. "Pozytywne" składniki jakie w nim znalazłam to: hydrolizowane białko pszenicy, ekstrakty roślinne m.in. olej kokosowy. 
Opakowanie jest plastykowe i przeźroczyste dzięki czemu możemy zobaczyć ile kosmetyku już zużyłyśmy, a sam kosmetyk ładnie spływa w kierunku dna, więc możemy zużyć cały produkt. Opakowanie jest również przyjemne dla oka i posiada wygodne otwarcie. Jednak to co mi się w nim nie podoba to to, że nie ma na nim żadnej informacji po polsku np. na temat stosowania, czy przeznaczenia (dla jakiego rodzaju włosów możemy ją stosować). EDIT: naklejkę na opakowaniu da się odkleić i pod nią pisze po polsku jak stosować ten produkt oraz dla jakich włosów jest przeznaczony. Wiem, że to jest banalne i każda osoba wie jak stosować odżywkę. Większość osób również wie, że dry to suche, a damaged to zniszczone włosy, ale uważam, że taka informacja mimo wszystko powinna być na etykiecie. Jest tylko jedna informacja po polsku- kto jest dystrybutorem.




Co do dostępności to można ją zamówić u konsultantek Oriflame w cenie regularnej 13zł lub dość często w promocyjnej cenie.
Ale uwaga: Aby móc kupować kosmetyki Oriflame nie potrzebujecie konsultantek! Możecie kupować kosmetyki Oriflame taniej o 23% niż w katalogu rejestrując się w e-sklepie Oriflame. Zarejestrować można się na stronie www.ori-team.pl.

Podsumowując: całkiem dobra odżywka dla włosów suchych, zniszczonych i puszących się. Ma piękny kokosowy zapach, treściwą konsystencję i cenę (w promocji).
Ja się w niej zakochałam szczególnie ze względu na zapach. Jeśli ktoś kocha kokosowy zapach to zakocha się w niej tak jak ja :)
Z moimi włosami współpracuje ona bez problemu więc myślę, że nie będzie to moje ostatnie opakowanie.

Moja ogólna ocena: 4+/5

LINK: Opinie na Wizażu (tutaj również ma całkiem dobre noty)

środa, 25 września 2013

Czerwone winogrono i wasabi, czyli szampon Mythos prosto z Grecji


Hej!
Dzisiaj o szamponie, w którym pokładałam wielkie nadzieje, a niestety okazał się średniakiem.
Mowa o szamponie do włosów farbowanych czerwone winogrono i wasabi greckiej firmy Mythos.




Szampon ten zakupiłam przy okazji letniej wyprzedaży na stronie Flax, o której pisałam TUTAJ.
Skuszona przeceną z 30zł na 17zł postanowiłam zamówić aż dwa te szampony, a że mam włosy farbowane to pomyślałam, że będzie dla nich idealny.

Czar prysł już po pierwszym użyciu. Przede wszystkim trzeba go dać dużo żeby zaczął się pienić i to pierwsze pienienie jest takie nijakie. Dopiero, gdy spłukałam włosy wodą i drugi raz nałożyłam szampon (już w mniejszej ilości) wtedy naprawdę zaczął się dobrze pienić. Niestety zużycie produktu było spore, a więc wydajność tego kosmetyku jest słaba, ponieważ po około 6-7 myciach pozbyłam się już pół butelki.

Mając niedawno praktyki i mieszkając w akademiku poprosiłam współlokatorkę o wypróbowanie tegoż szamponu w celu przekonania się, czy jej odczucia są podobne do moich. Niestety były...
Wprawdzie szampon ten ładnie oczyszcza włosy i zmywa oleje, ale kosztem dużego zużycia produktu.






Plusem tego produktu jest natomiast dodawanie włosom objętości oraz nadanie im niesamowitego blasku i wygładzenia, nie plącząc ich przy tym. Nie wysusza włosów, a nawet nieco je nawilża.
Ochrona koloru jest- to trzeba przyznać. Moja czerwień nie wypłukała się tak szybko jak zazwyczaj, więc mogłam cieszyć się dłużej świeżością koloru na włosach.

Zapach bardzo ładny, delikatny, słodki- takie połączenie winogrona z miodem i cytrusami. Niestety nie pozostaje długo na włosach, a szkoda...

Sam szampon ma żelową konsystencję i wpada w lekko brzoskwiniowy kolor (ciężko mi to opisać, musicie same zobaczyć to na zdjęciu). Znajduje się on w biało-zielonej buteleczce, całkiem przyjemnej dla oka. Niestety nie widać przez nią zużycia produktu, chyba ze odkręcimy zakrętkę i popatrzymy przez otworek do środka :) Dozownik jest w postaci dziubka, który bardzo ułatwia użytkowanie i dozowanie produktu.





Skład jak dla mnie jest całkiem przyjemny choć niestety nie jest on zbyt naturalny (mimo iż kosmetyki te są reklamowane jako naturalne). Zawiera m.in. oliwę, czerwone winogrono, wasabi, pastwin trójpręcikowy, miód, pigment z pomidorów, proteiny pszenicy, pro-witaminę B5, witaminę E. Na opakowaniu znajdziemy również informację czego nie zawiera.





Podsumowując: ładnie oczyszcza włosy, nadaje im blasku, wygładzenia i objętości. Ochrania kolor, nie plącze włosów i pięknie pachnie, jednak zapach nie utrzymuje się długo na włosach. Najgorsza w tym kosmetyku jest ta wydajność... Okropna! Trzeba nałożyć na włosy sporą ilość szamponu żeby zaczął się w ogóle pienić.
Cena też nie jest mała. 30 zł bym za ten szampon nie dała, te wydane 17zł jakoś przeżyje.
Ogólnie działanie fajne, ale wydajność zerowa... Przez nią nie kupię go ponownie.

Moja ogólna ocena: 3+/5

poniedziałek, 23 września 2013

Kredka do powiek Oriflame Beauty kolor Green- bardzo trwała i miękka, aż chce się nią malować kreski :)


Hej :)
Dzisiaj coś z kolorówki, bo dawno jej na moim blogu nie było.
Jakiś czas temu otrzymałam do testów od Ori-Team kredkę do powiek w zielonym kolorze. Powiem szczerze, że nie bardzo cieszyłam się z tego zielonego koloru. Wydawał mi się jakiś taki nijaki. Pierwsze co pomyślałam to, że nie będzie on pasował do mojego koloru oczu, jednak myślę, że się pomyliłam. Po zrobieniu sobie tą kredką kreski sam kolor mi się spodobał, kredkę również polubiłam.






Zacznijmy od tego jak ta kredka wygląda.
Rysik znajduje się w granatowym i prostym opakowaniu, wygodnym w użytkowaniu. Wysuwa się go z kredki poprzez kręcenie częścią opakowania u dołu. Nie wymaga temperowania (w sumie nie wiem, czy takie kredki dało by się nawet utemperować).
Sam rysik jest bardzo miękki, rysuje gładko i nie trzeba przyciskać go do powieki, aby namalować wyrazistą kreskę. Trwałość kredki jest rewelacyjna. Na bazie trzymała się bez rozmazywania, ścierania i odbijania przez około 9 godzin. Dopiero po tym czasie widać było lekkie odbicie na powiece. Niestety ciężko namalować nią cienką kreskę. Dobrze współpracuje z cieniami, bez problemu rysuje na nich kreskę. Próbowałam ją nawet rozetrzeć i nie było z tym problemu.





Sam kolor to głęboka, ciemna zieleń, która mnie do siebie przekonała. Co do łamania się i wydajności nie mogę się jeszcze wypowiedzieć, bo użyłam jej 3 razy i w tym czasie mi się nie złamała. Co do zmywania mój płyn micelarny Lirene sobie z nią nie poradził, za to dwufazowym płynem Marion zmyłam ją bez problemu. Ta kredka jest tak trwała, że sprawia wrażenie wodoodpornej :)


 




Regularna cena kredki to 22zł, a zakupić ją możecie u konsultantek Oriflame.  
Ale uwaga: Aby móc kupować kosmetyki Oriflame nie potrzebujecie konsultantek! Możecie kupować kosmetyki Oriflame taniej o 23% niż w katalogu rejestrując się w e-sklepie Oriflame. Zarejestrować można się na stronie www.ori-team.pl.


Podsumowują: bardzo polubiłam tą kredkę do powiek! Jest mega trwała i miękka, dobrze współpracuje z cieniami i łatwo ją rozetrzeć.
To obecnie moja najlepsza kredka do powiek jaką kiedykolwiek miałam!
Na Wizażu ma również bardzo wysoką ocenę, bo 4,23/5 i jest Hitem dla 5 osób spośród 11, które wystawiły opinię więc jak widać jest warta zakupu i wypróbowania :)

Moja ogólna ocena: 5/5
 
LINK: Opinie na Wizażu

piątek, 20 września 2013

Maseczki do twarzy Ziaja z glinką żółtą, brązową i szarą


Cześć :)
Tematem dzisiejszego posta będą trzy maseczki do twarzy z różnymi glinkami firmy Ziaja. Maseczki te otrzymałam w ramach współpracy z firmą JM Spa & Wellness.




Zacznijmy może od maseczki z glinką żółtą. Jest to maseczka anty-stresowa przeznaczona do każdego rodzaju skóry. Plusami tej maseczki są:
- cena: około 1,50zł za 7ml
- przyjemny i delikatny zapach, nieco imbirowy moim zdaniem
- wydajność: jedna taka saszetka starcza na 3-4 użycia
- dobrze się rozprowadza
- delikatnie nawilża skórę, ale jest to działanie krótkotrwałe
- kolor ma beżowy, gdyby któraś zwracała na to uwagę

W sumie na tym kończyłyby się plusy. Jak dla mnie ta maseczka nie robi kompletnie nic (no może oprócz delikatnego nawilżenia, które i tak jest krótkotrwałe). Działanie anty-stresowe jak dla mnie kryje się pod zapachem, który ma za zadanie nas rozluźnić. W sumie sama nie wiem czego się spodziewać po maseczkach anty-stresowych...

Moja ogólna ocena: 3/5

LINK: Opinie na Wizażu




Kolejna maseczka zawiera w sobie glinkę brązową i jest to maseczka regenerująca, przeznaczona jest również do każdego rodzaju skóry.

Plusy tej maseczki to:
- przyjemny i delikatny zapach przypominający kakao
- koloru szarego
- odżywia
- delikatnie wygładza skórę
- starcza na 3-4 aplikacje
- nie zatyka porów
- cena (+- 1,50zł za 7ml)
- świetnie się rozprowadza

Minusem jest to, że w żaden sposób nie oczyszcza, ale jest to maseczka regeneracyjna więc jej wybaczam :)
Podsumowując: odżywia i lekko napina skórę, jest wydajna i tania. Niestety jak większość maseczek z glinką ciężko się ją zmywa, ale jeśli ktoś używa np gąbeczki do mycia twarzy to poradzi sobie ze zmyciem przy jej pomocy bez trudu.

Moja ogólna ocena: 4/5

LINK: Opinie na Wizażu






Ostatnia maseczka to maseczka z glinką szarą, do skóry mieszanej, tłustej i trądzikowej. Przede wszystkim matowi skórę, ale jej nie wysusza i to jej jej ogromy plus.
Jest koloru szarego, ma gęstą konsystencję, którą bez trudu rozprowadza się na twarzy. Jak dla mnie jest to maseczka bezzapachowa, w super cenie (1,50zł za 7ml). Opakowanie starcza na 3-4 użycia. Nie podrażnia skóry i nie zatyka porów.
Ciężko ją jednak zmyć, ale przy pomocy gąbeczki nie jest to już problem.
Jej wadą jest natomiast słabe oczyszczanie. Jakieś tam małe pory oczyści, ale z większymi sobie nie radzi.

Moja ogólna ocena: 4/5

LINK: Opinie na Wizażu


Jak widać mój braciszek również chciał wypróbować tę maseczkę i tak oto prezentują się wam na zdjęciu dwa maseczkowe potwory :)



Podsumowując: najbardziej polubiłam maseczkę regenerującą z glinką brązową. Na drugim miejscu znajduje się maseczka z glinką szarą, a na końcu maseczka z glinką żółtą. 
Ze wszystkich trzech maseczek skusiłabym się na ponowny zakup maseczki regenerującej, ponieważ maseczka anty-stresowa jak dla mnie nie robiła nic z twarzą, a maseczka oczyszczająca nie jest dla mojego typu cery, ponieważ posiadam cerę suchą.
Warto skusić się na zakup i wypróbować choć jedną z nich, ponieważ opakowanie za 1,50zł starczy nam na 3-4 użycia, więc jedna aplikacja kosztuje nas 50gr lub nawet mniej.

A jakie są wasze odczucia na temat tych popularnych i szeroko dostępnych maseczek? Którą lubicie i polecacie? :)



Fakt, iż otrzymałam je za darmo nie wpłynął na moją opinię.
P.S. Niestety (nie wiedzieć czemu) maseczki te nie są dostępne w sklepie internetowym tej firmy. Link do sklepu: naturalna.eu

czwartek, 19 września 2013

Dziękuję!!!


Moje drogie, a może i drodzy :)
Dzisiaj jest dla mnie szczególny dzień, ponieważ na blogu jest już was ponad 500 obserwatorów!
Jest mi niezmiernie miło, że ze mną jesteście, aż chce mi się dla was pisać i tworzyć :)

Wielki buziak i ogromne serducho dla was! Jesteście niesamowite! <3

 
Po zakończeniu aktualnego rozdania będzie chyba wskazane zorganizować kolejne!
Tak więc jeśli ktoś jeszcze nie wziął udziału w trwającym rozdaniu to zapraszam :)





Ja uciekam napić się jakiegoś % trunku :) Mam wino poziomkowe to go otworzę, a co! Jest okazja, jest wypita lampka wina (może i nawet cała butelka :P).
Raz jeszcze dziękuję wam z całego serca! <3

środa, 18 września 2013

Krem nawilżający o przedłużonym działaniu HydraIn2 Dermedic- dobry nawilżacz dla cery suchej


Cześć moje kochane!
Dzisiaj będzie kilka zdań na temat kremu do twarzy dla osób posiadających suchą cerę. Niestety taką cerę mam i ja, a przy testowaniu niektórych kosmetyków może stać się ona jeszcze bardziej sucha, do tego stopnia, że się łuszczy, jest strasznie ściągnięta i szorstka.




Osoby, które mają taki właśnie typ cery wiedzą jak trudno jest znaleźć dobrze nawilżający krem do twarzy, aby naprawdę dobrze nawilżał, a efekt nawilżenia utrzymywał się długo.
Będąc jakiś czas temu w Super Pharm'ie miałam okazję zakupić w promocyjnej cenie 9,99zł nawilżający krem do twarzy o przedłużonym działaniu HydraIn2 firmy Dermedic. Aż żal było nie skorzystać z takiej promocji :)





Zacznę może od tego, że efekty nawilżenia czuć od razu, a widać po około 3-4 dniach.  
Uczucie ściągnięcia znika po chwili od nałożenia, a przy dłuższym stosowaniu tego kremu nie znajdziemy już na twarzy suchych skórek. Mimo iż krem ten jest bardzo gęsty i treściwy, nie jest on wcale tłusty. Dzięki  takowej konsystencji jest on niesamowicie wydajny. Mam go i stosuję codziennie od końca maja, a zużyłam dopiero około 2/3 opakowania.
Łatwo daje się wsmarować w skórę oraz bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając na twarzy tłustej warstewki i efektu świecenia się.
Doskonale nadaje się pod makijaż: nie roluje się i nie warzy przy nakładaniu podkładu.
Krem ten jest jednak niesamowicie naperfumowany i to jest jego minus. Zapach co prawda jest przyjemny, lekko kwiatowy, jednak nie jedną osobę może przyprawić o ból głowy.
Na szczęście krem ten nie uczula i nie podrażnia, a co najważniejsze nie zapycha porów!
Nadaje się on do stosowania przez cały rok, jednak moim zdaniem bardziej by się sprawdził w jesienno-zimową porę, bo jak dla mnie nie jest to lekki krem (może myślę tak dlatego, bo ma niezwykle gęstą konsystencję).
Niestety cena tego produktu może niektórych skutecznie odstraszyć. Bez promocji krem ten kosztuje 44zł za 50g. Jeśli zobaczycie go gdzieś w cenie około 10-15zł to się nie zastanawiajcie tylko kupujcie :)





Podsumowując: krem ten będzie odpowiedni dla osób posiadających suchą cerę. Dobrze i długotrwale nawilża, szybko się wchłania, nie podrażnia i nie zatyka porów oraz nadaje się do stosowania pod makijaż.
Proponuję śledzić promocje w Super Pharm'ie- może uda się wam zdobyć go w promocyjnej cenie 9,99zł tak jak mi się udało :)

Moja ogólna ocena: 4/5

LINK: Opinie na Wizażu

poniedziałek, 16 września 2013

Totalny bubel, czyli płyn micelarny Nawilżanie & Dotlenianie Soraya- UWAGA okropnie podrażnia oczy!


Cześć moje kochane!
Dzisiejszy post będzie związany z kosmetykiem, który skutecznie mnie do siebie zniechęcił (czytając recenzje innych blogerek na temat tego produktu śmiem twierdzić, że nie tylko mnie).
Chodzi o płyn micelarny do demakijażu twarzy i okolic oczu Nawilżanie & Dotlenianie SORAYA.



Zacznijmy może od tego co obiecuje nam producent:



Niestety na słowach pisanych się kończy :(
Zapach tego produktu przypomina mi mocno chlorowaną wodę z krytego basenu. Okropny! Przytrzymując na oku wacik, czy nawet trąc oko nie ma co liczyć na szybkie i dobre zmycie makijażu. Ze zwykłym tuszem z trudem sobie radzi. Moje oczy nie są jakieś strasznie wrażliwe, ale po zastosowaniu tegoż płynu micelarnego szczypią mnie przeokropnie! Są zaczerwienione i widocznie podrażnione! 
Pozostawia na skórze tłustą warstwę- można ją jednak bez problemu zmyć letnią wodą! Wydajny niestety też nie jest, bo trzeba go dość dużo na wacik wlać. Cena 11zł za 200ml (za takie badziewie bym nawet 3zł nie dała).





Podsumowanie: NIE KUPIĘ, bo żaden płyn micelarny nigdy nie podrażnił tak bardzo moich oczu jak ten!!! Totalna beznadzieja! Oczyszcza z trudem i śmierdzi niemiłosiernie.
Wielkie NIE dla tego kosmetyku!

Moja ogólna ocena: 1/5

LINK: Opinie na Wizażu (średnia ocen 1.18 mówi sama za siebie)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...