czwartek, 27 listopada 2014

Puder matujący Kobo Professional: rzeczywiście matuje, czy matowienie jest tylko w nazwie produktu?


Witam was serdecznie moje drogie panie  :-)
Dziś chciałabym wam przedstawić matujący puder w kamieniu firmy Kobo Professional. Puder ten dostałam na jednym ze spotkań blogerskich i bardzo się z niego ucieszyłam, ponieważ mój aktualny wtedy puder dobijał już dna. Dodatkowo otrzymałam jasny odcień, który jak się później okazało idealnie dopasowywał się do odcienia mojej skóry.


W końcu przyszedł czas na pierwsze użycie tego pudru. Nałożyłam podkład, a następnie delikatnie zmatowiłam go, oprószając twarz tym właśnie pudrem przy użyciu pędzla. Patrzę w lustro i widzę, że delikatne oprószenie wygląda całkiem naturalnie, nakładam więc jeszcze jedną warstwę pudru sprawdzając co stanie się jeśli nałożę go odrobinę więcej. No i niestety po drugim użyciu widać już było na twarzy puder, który tworzył na twarzy maskę. Jako, że byłam wtedy w domu postanowiłam zobaczyć jak zachowa się ten puder w ciągu dnia. Po dwóch godzinach od nałożenia produktu na twarz zauważyłam, że zaczynam się delikatnie świecić szczególnie w okolicy nosa i czoła. Postanowiłam, że sprawdzę co się stanie po czterech godzinach. Podchodzę do lustra, patrzę i widzę, że cała moja twarz się świeci jak bombka na choince. Nos i czoło wyglądały jakby ktoś wysmarował te miejsca mocno natłuszczającym kremem. Wzięłam więc pędzel i poprawiam makijaż. Po dwóch godzinach od poprawek znów podchodzę do lustra i widzę, że twarz mimo poprawek znów zaczyna się świecić. Po upływie kolejnych godzin było jeszcze gorzej. Niestety mimo zmiany podkładu i kremu w następnych dniach efekt nadal był taki sam. Mocne świecenie już po czterech godzinach od przypudrowania twarzy.
Krótkotrwałe matowienie to nie jedyny minus tego produktu. Puder ten podkreśla wszystkie suche skórki jakie mamy na twarzy, a także szybko znika z twarzy nawet bez dotykania jej w ciągu dnia.
Plusem jest natomiast porządne opakowanie z lusterkiem, które mimo noszenia go w torebce jeszcze się nie rozleciało, ani nie porysowało. Niestety do opakowania nie jest dołączony puszek.
Jeśli chodzi o kolorystykę mamy do wyboru 4 odcienie. Ja posiadam odcień nr 302, czyli Natural Beige. Mimo, że jestem bladziochem kolor ten idealnie dopasowuje się do mojej karnacji i nie ciemnieje dzięki czemu nie mam twarzy ciemniejszej niż reszty ciała.
Zapach tego kosmetyku przypomina mi zapach tanich, babcinych pomadek, które do teraz możemy zakupić w niektórych chińskich marketach, ale mi się podoba :) Po nałożeniu na twarz jest praktycznie niewyczuwalny.
Cena tego pudru to 19,99zł za 9g, a dostać go możemy w drogeriach Natura. Puder ten nie zapycha skóry i dosyć dobrze trzyma się pędzla.

Tak prezentuje się na twarzy jedna warstwa pudru po około godzinie. Można już zauważyć delikatne świecenie, które jak dla mnie nie wygląda jakoś tragicznie.
Efekt z bliska.
A tak wyglądałam po ponad dwóch godzinach od przypudrowania twarzy. Po upływie kolejnych godzin było jeszcze gorzej. Wiem, że nie wyszłam na tym zdjęciu za dobrze, ale to jedyne zdjęcie, które obrazuje moc świecenia.

Skład:
Talc, Mica, Kaolin, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Isocetyl Stearoyl Stearate, Lanolin, Isopropyl Isostearate, Cetylacetate (and) Acetylated Lanolin Alcohol, Dimethicone, Ethylparaben (and) Methylparaben (and) Propylparaben, PEG-8 (and) Tocopherol (and) Ascorbyl Palmitate (and) Citric Acid (and) Ascorbic Acid, Parfum, Benzyl Salicylate, Citronellol, Coumarin, Hexyl Cinnamal, α-Isomethyl Ionone, [+/- CI 77891, CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 15850]


Podsumowując: jeśli nie przesadzimy z ilością to puder ten całkiem ładnie i naturalnie wygląda na twarzy. Jeśli jednak nałożymy go odrobinę za dużo, szczególnie na podkład to możemy uzyskać efekt maski. Niestety produkt ten bardzo krótko utrzymuje się na twarzy, szybko przestaje matowić, przez co już po kilku godzinach zaczynamy się świecić i trzeba kilka razy w ciągu dnia poprawiać makijaż. Na plus natomiast można zaliczyć trwałe opakowanie, wydajność i w moim przypadku odcień, który idealnie dopasował się do mojej karnacji.
Czy znów spotkam się z tym kosmetykiem? Myślę, że nie. Aktualnie wolę puder z firmy Manhattan, który zdecydowanie lepiej działa, a w szczególności na dużo dłużej matuje, jest w podobnej cenie i ma nieco większą gamę kolorystyczną.

A wy macie jakiś ulubiony puder w kamieniu, który mogłybyście mi polecić? Chciałabym przetestować coś nowego, ale nie wiem co warto kupić.

Moja ogólna ocena: 3-/5


LINK: Opinie na Wizażu

niedziela, 23 listopada 2014

Alverde odżywka do włosów aloes i hibiskus: czy ten hit internetu sprawdził się również u mnie?


Hej :)
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić pewną odżywkę do włosów, którą zakupiłam po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na jej temat. Jako, że nie lubię kupować kosmetyków w ciemno, bo boję się, że trafię na bubel, który pójdzie do kosza, stwierdziłam, że skuszę się na coś co jest polecane przez wiele dziewczyn i ma wysoką ocenę na Wizażu. Takim (ponoć dobrym) produktem miała być odżywka do włosów suchych i zniszczonych Alverde z ekstraktem z aloesu i hibiskusa.


Zachęcona tyloma wspaniałymi opiniami na temat tego produktu postanowiłam, że ten kosmetyk powinien znaleźć się na mojej liście zakupowej. W końcu moja odżywka dojechała do mnie i to właśnie ona spośród wielu produktów jakie zakupiła mi Daria w DM'ie poszła na pierwszy ogień. Pierwsze użycie tej odżywki było związane z niemałym podnieceniem, bo oczekiwałam od niej wielkiego efektu. Nałożyłam ją na włosy na 5 minut, spłukałam, wytarłam włosy ręcznikiem i je dotykam. Czuję, że są jakieś takie toporne i szorstkie. Wysuszyłam włosy suszarką, rozczesałam je i znów je dotykam. Niestety oprócz szorstkości nic innego nie czuję. Co prawda włosy są nawet miękkie, ale liczyłam na coś "wow". Na plus mogę zaliczyć brak obciążenia włosów, ułatwienie rozczesywania, lekkie odżywienie i nawilżenie oraz wydajność. Na minus jest natomiast brak gładkości oraz puszenie się włosów zaraz po wyjściu na dwór, szczególnie teraz w okresie jesienno-zimowym.
Odżywka ma całkiem ładne opakowanie i skład. Znajdziemy w nim wiele roślinnych olei, a także ekstrakty, proteiny i jeszcze kilka innych składników, które teoretycznie powinny dobrze zadziałać na nasze włosy. Niestety moim włosom chyba nie za bardzo pasuje to naturalne zestawienie.
Zapach odżywki jak dla mnie jest niezbyt przyjemny. Główne nuty zapachowe to mieszanka czegoś co przypomina zioła, następnie wyczujemy coś kwiatowego co bardziej przypomina mi różę niż kwiat hibiskusa.
Konsystencja tego produktu jest średnio gęsta, podobna do gęstości innych odżywek. Po nałożeniu na włosy nie spływa z nich, jednak ja pozostawiam ją na nich na maksymalnie 5 minut, zazwyczaj jednak trzymam ją na włosach 2 minuty.
Cena tego produktu to około 2,5€ za 200ml, czyli coś w granicach 10zł. Nie jest to dużo jak na odżywkę o tak dobrym składzie. Niestety w Polsce nie możemy jej kupić stacjonarnie, no chyba, że w jakimś sklepie z niemieckimi produktami. Jedyne co nam pozostaje to kupić ją przez internet lub w jakiejś drogerii DM.


Niestety mimo dobrego składu odżywka ta się u mnie nie sprawdziła. Miałam wielkie nadzieje co do tego produktu i niestety mimo, że tak wiele dziewczyn ją polecało moje włosy tej odżywki nie pokochały. No, ale wiadomo, że to co u innych się sprawdza nie zawsze sprawdzi się u nas.
Widocznie produkty bez silikonów i innej chemii nie są dla mnie. Odżywkę zużyję mieszając ją z innymi odżywkami, ale do samodzielnego stosowania się nie nadaje.
A wy miałyście ten kosmetyk? Jesteście z tej odżywki zadowolone?

Moja ogólna ocena: 3/5

LINK: Opinie na Wizażu

wtorek, 18 listopada 2014

Spotkanie blogerek w Rybniku 15.11.2014r


Hej :)
Dziś mam dla was post z fotorelacją ze spotkania blogerek, które odbyło się w minioną sobotę w rybnickiej kawiarni Pianka. Dzięki temu spotkaniu poznałam kilka dziewczyn, a kilka innych już znałam z poprzednich spotkań i cieszę się, że mogłam widzieć się z nimi ponownie.
Spotkanie to było połączone ze zbiórką rzeczy na dom dziecka. Bardzo lubię tego typu akcje charytatywne, bo dzięki nim na ustach dzieci pojawia się uśmiech (przynajmniej mam taką nadzieję). Dziewczyny się postarały i dzięki temu dzieciaki zostaną obdarowane całkiem sporą ilością rzeczy :)









W spotkaniu udział wzięło 13 dziewczyn, choć miało być nas 15. Niestety dwie dziewczyny nie przyszły, a organizatorki nie zostały nawet o tym fakcie poinformowane. Szkoda, że dziewczyny nie dały znać, że nie przyjdą, bo na ich miejsce mógł wskoczyć przecież ktoś inny.
Osobami, które przyszły na to spotkanie były dziewczyny z blogów:
Agnieszka http://mojtajemiczyswiat.blogspot.com/
Edyta http://ed-like.blogspot.com/
Kamila http://challenge-accepteed.blogspot.com/ 
Ewelina http://alleve.blogspot.com/
Wioletta http://violdesign.blogspot.com/
Mariola www.lakierkowo.blogspot.com
Gosia http://www.poradyherrbaty.blogspot.com/ 

Beata http://kosmetykitomagia.blogspot.com/
Renata http://renia114.blogspot.com/ 

Aneta http://ipodajtodalej.blogspot.com/
Agnieszka http://77dakota.blogspot.com/

Agnieszka http://www.swiat-estetki.blogspot.com/
no i oczywiście ja :)


Oczywiście takie spotkanie nie może się odbyć bez słodkich przyjemności. Desery lodowe, gofry, naleśniki, szarlotka i ciepłe napoje w postaci smakowych kaw i czekolady rozpieściły zmysły każdej z nas i dodały nam sporą ilość zbędnych kalorii, ale jak to mówią: najpierw masa, potem rzeźba :)


To tylko połowa rzeczy jakie przyniosły dziewczyny :) Ja bym przyniosła jeszcze więcej rzeczy niż dałam, ale niestety urwała mi się torba i musiałam parę rzeczy wypakować, bo bym jej inaczej nie przytaszczyła do lokalu.


Na spotkaniu były dwie mamuśki. Jako położna musiałam im trochę te brzuszki pomacać :D


Fotoreporterki w akcji ;) Pani Basia z Oriflame została przywitana ostrzałem kilku aparatów no, ale fotorelacja sama się nie zrobi i trzeba foty porobić :D


Oprócz pokazu kilku kosmetyków firmy Oriflame było także ich testowanko. Osobiście bardzo lubię ich żele pod prysznic, ale rzadko je kupuję, bo są trochę drogie jak na żele.


Foty z dziewczynami też muszą być :P


Pod koniec spotkania odbyło się losowanie prezentów i rozdanie toreb z upominkami. Mi udało się wylosować piękną kartkę wykonaną przez Wiolę, którą dam mojemu chłopakowi na urodziny :)


No i oczywiście odbyła się wymianka kosmetyków, dzięki której pozbyłam się kilku produktów, które niestety u mnie się nie sprawdziły. Zdobyłam za to kilka nowości, które mam zamiar w najbliższym czasie przetestować.


A to synuś Agnieszki, która za niedługo powita na świecie swoją córeczkę, a mały łobuz siostrę :)


Na spotkaniu (tak jak wspomniałam wyżej) odbyła się wymianka kosmetyczna i dodatkowo otrzymałyśmy kilka upominków, które zobaczyć możecie powyżej.
Chciałam serdecznie podziękować organizatorkom, a głównie Agnieszce za trud poświęcony przygotowaniu tego spotkania i umożliwienie mi ponownego spotkania się z dziewczynami wcześniej już poznanymi oraz za możliwość poznania kilku nowych twarzy. Dodatkowo dziękuję sponsorom za upominki i wszystkim dziewczynom za mile spędzone popołudnie. Mam nadzieję, że za niedługo znów się gdzieś spotkamy :)

czwartek, 13 listopada 2014

TAG: włosowe pytaśki


Hej :)
Dawno u mnie nie było żadnego TAG'u, a już tym bardziej TAG'u związanego z włosami. Jednak dzięki otagowaniu Gosi z bloga porady herrbaty odpowiem dziś na pytania związane z moimi włosami.


1. Jaki masz kolor włosów?
Mój naturalny kolor włosów to ciemny blond, jednak aktualnie (od trzech lat) farbuję się na rudy idący w kierunku odcienia wiśniowego. 

2. Czy to jest Twój kolor marzeń? A jak nie, to jaki?
Koloru marzeń nie mam, a jak zacznę mieć to na pewno się na taki przefarbuję. Wiśniowy odcień włosów najbardziej mi pasuje i jak na razie zamierzam nadal mieć włosy w tym kolorze.

3. Pozwalasz wyschnąć włosom naturalnie czy stosujesz suszarkę?
Praktycznie po każdym myciu suszę włosy suszarką, bo dzięki temu nieco mi się one prostują. Gdybym pozwoliła włosom wyschnąć naturalnie to miałabym takie niezbyt piękne fale (na zdjęciu).


4. Jaki jest Twój największy włosowy problem?
Moim największym problemem jest plątanie się włosów i mało który kosmetyk do pielęgnacji włosów pomaga mi się z tym problemem uporać. Ostatnio jednak bardziej niż z plątaniem mam problem z wypadaniem włosów. Tracę ich ogrom :(

5. A co w nich lubisz najbardziej?
W moich włosach lubię połysk i miękkość. Czasami lubię efekt pofalownia jaki uzyskuję po pobycie w mocno wilgotnym miejscu. Mam wtedy włosy a'la beach wave hair.

6. Ulubiony szampon?
Jakoś nie przywiązuję zbytniej wagi do szamponów. Chcę tylko by dobrze oczyszczały moje włosy, nie obciążając, nie plącząc i nie przetłuszczając ich przy tym.
 
7. Ulubiona maska lub odżywka?
Jeśli chodzi o odżywkę do włosów to moim ulubieńcem jest ta do włosów suchych Ultra Doux z Garnier'a. Jeśli jednak chodzi o maskę do włosów to zdecydowanie ubóstwiam sojową maskę do włosów Mythos, której zużyłam już chyba za trzy opakowania.

8. Idealna długość włosów?
Za łopatki i taką długość już mam, ale nadal zapuszczam włosy, bo chcę je mieć do wysokości bioder. 

9. Najciekawszy włosowy gadżet to...?
Nie mam ;) Chciałam zakupić słynną szczotkę Tangle Teezer, ale jakoś jeszcze tego nie uczyniłam. Wiem, że byłaby dobra dla moich splątanych włosów, ale z tym problemem radzi sobie także moja okrągła szczotka do modelowania, którą używam głównie do rozczesywania kołtunów. 

10. Największa "włosowa wpadka"?
Niedawno wybrałam się do SPA. Miałam dwa dni wcześniej pofarbowane włosy i niestety w tak krótkim czasie po dwóch myciach farba dobrze się z włosów nie wypłukała. Jednak nie podejrzewałam, że podczas pobytu w saunie parowej zacznie mi ona pod wpływem ciepła i wilgoci spływać z włosów. Nie wiedziałam dlaczego panowie się tak dziwnie na mnie patrzą. Po wyjściu z sauny i przetarciu ręcznikiem zauważyłam, że mam same czerwone zacieki na ciele, a mój stój kąpielowy i rącznik mają czerwone plamy. Było mi wtedy strasznie głupio.

Aktualny kolor, długość i wygląd moich włosów...

Gosia chciała, aby otagować 6 dziewczyn, więc chciałabym, aby na ten TAG odpowiedziały właścicielki blogów:
http://alleve.blogspot.com/
http://rarityikosmetyki.blogspot.com/
http://cosmeticmix.blogspot.com/
http://iloveit-cathy.blogspot.com/
http://www.siouxie.pl/
http://jaskolcze-ziele.blogspot.com/

Jeśli chcecie to wy też możecie odpowiedzieć na ten TAG. Chętnie dowiem się jak dbacie o swoje włosy i jak one wyglądają :) A jeśli nie chcecie pisać TAGowego posta to odpowiedzcie chociaż na jedno pytanie w komentarzu :)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Alverde krem do twarzy Intensive Repair z avocado- mój ulubiony krem do stosowania na noc w okresie jesienno-zimowym


Cześć :)
Zacznę może od pytania, czy wy też macie taki wielki problem jak ja z doborem odpowiedniego kremu do twarzy? Ja już niejeden krem z niejednej firmy miałam i niestety żaden nie okazał się wielkim ulubieńcem. Co prawda było kilka dobrych kremów, ale nie na tyle, abym została przy nich na dłużej.
Na szczęście udało mi się znaleźć świetny krem na okres jesienno-zimowy do stosowania na noc. Szukam teraz jeszcze kremu do twarzy na dzień, który sprawdzi mi się w tych niezbyt ciepłych miesiącach.

Kremem, który idealnie sprawdza się u mnie w okresie jesiennym i myślę, że sprawdzi się też w zimie jest intensywnie nawilżający krem do twarzy z ekstraktem z awokado Intensiv Repair Pflegecreme Avocado firmy Alverde. Produkt ten zakupiła mi w niemieckiej drogerii DM Daria, której raz jeszcze serdecznie dziękuję :* Po kilku pozytywnych recenzjach skusiłam się właśnie na ten krem, ponieważ dziewczyny pisały, że świetnie nawilża i odżywia on każdy rodzaj skóry, a moja skóra potrzebuje właśnie takiego intensywnego nawilżenia.


Nim przejdę do meritum sprawy chciałabym was zapoznać z opisem producenta:

Krem przeznaczony do pielęgnacji bardzo suchej skóry.
Naturalne składniki aktywne: awokado, wosk pszczeli, wyciąg z rumianku uspokajają i wspierają regenerację skóry twarzy. Krem intensywnie nawilża i chroni przed odwodnieniem. Drobne zmarszczki zostają zredukowane. Krem chroni twarz przed zmianą temperatur, zapewnia jędrność skóry. Dzięki dużej zawartości kwasów tłuszczowych nienasyconych oraz witamin skóra staje się jedwabista w dotyku.

Olejek awokado, masło shea i ekstrakt z rumianku spełniają wszystkie potrzeby skóry bardzo suchej. Szczególna kombinacja olejków roślinnych pielęgnuje i wygładza skore dbając o jej odpowiednią elastyczność i aksamitność.
Naturalny kompleks z rumianku w połączeniu z roślinną gliceryną harmonizuje potrzeby skóry bardzo suchej i zapewnia jej dogłębne nawilżenie. Uczucie napięcia i przesuszone skorki są zmniejszone. Krem świetnie nadaje się jako pielęgnacja chroniąca skórę przed zimnem, gorącem, a także w klimatyzowanych pomieszczeniach.



Zacznę może od tego, że krem ten jest tłusty i niestety z tego powodu raczej nie nadaje się do stosowania na dzień. Za to na noc sprawdza się idealnie. Konsystencja tego produktu przypomina gęstą pastę, którą trochę ciężko rozprowadza się na twarzy, ale która w miarę szybko się wchłania. Niestety mimo, iż jest to bardzo gęsty krem jest on średnio wydajny. Mój krem stosuję miesiąc i pozostało mi już go tylko 2/3 opakowania albo i mniej.
Przed zastosowaniem kremu na noc radzę dobrze spiąć włosy, ponieważ bardzo chętnie się do niego kleją :)
Zaraz po nałożeniu produktu na twarzy czujemy ukojenie, nawilżenie, a uczucie napięcia po umyciu twarzy od razu mija. Rano zaś czujemy, że nasza skóra dostała w nocy odpowiednią dawkę odżywienia i nawilżenia. Niestety krem ten nie usunie nam suchych skórek, więc jak to zwykle bywa w takich przypadkach trzeba dopomóc sobie peelingiem.
Skład tego kosmetyku jest po prostu rewelacyjny! Mało który kosmetyk ma tak dobry, w 90% lub więcej naturalny skład i kosztuje tak niewiele. Jak widać większość składników to oleje roślinne, dzięki którym nasza skóra zostanie odżywiona i nawilżona.
Opakowanie to prosta i estetycznie wyglądająca tubka, z której bez trudu wydobędziemy odpowiednią ilość kosmetyku, a gdy produktu będzie już bardzo mało, śmiało możemy przeciąć tubkę i wydłubać z niej resztę kremu.
Zapach tego produktu jest ciężki do opisania, aczkolwiek jest lekki. Delikatnie słodki, nieco bardziej ziołowy, ale nawet całkiem przyjemny dla nosa. Na szczęście zapach dosyć szybko się ulatnia i po chwili od nałożenia kremu na twarz nie będziemy już go czuli.
Cena tego kosmetyku to około 20zł w polskich drogeriach internetowych, zaś w czeskim DM zapłacimy około 80 koron, a w niemieckim DM zapłacimy około 3,25 Euro.


Podsumowując: jest to świetny krem na okres jesienno-zimowy do stosowania na noc. Bardzo dobrze nawilża, odżywia i koi skórę, tak więc nada się w szczególności dla osób mających bardzo suchą skórę. Skład kosmetyku jest moim zdaniem rewelacyjny patrząc na cenę, która nie jest na szczęście wygórowana. Niestety minusem jest to, że krem ten jest niesamowicie gęsty i trochę ciężko jest go rozprowadzić na twarzy, a także to, że zakupić go można tylko w sklepach internetowych albo w niektórych sklepach mających niemieckie produkty. Jeśli ktoś będzie w Niemczech lub Czechach to polecam wejść do najbliższego DM'u i się w ten krem zaopatrzy, bo naprawdę warto go mieć.

Opinie na Wizażu: LINK

Moja ogólna ocena: 5-/5

piątek, 7 listopada 2014

Recenzja: tusz do rzęs All Day Long Lash firmy Isa Dora


Hej :)
Dzisiaj chciałabym wam opisać w końcu coś z kolorówki, bo dawno jej u mnie nie było. Ostatnio jakoś mam przestój w kupowaniu nowych kolorowych kosmetyków, ponieważ ciągle jeszcze wykańczam stare zapasy. Ale dziś nie o zużywaniu produktów do makijażu, a o tuszu do rzęs All Day Long Lash firmy Isa Dora. Tusz ten otrzymałam na jednym ze spotkań blogerskich, który dość długo leżał w szafce i czekał na otwarcie.


Opis producenta:
IsaDora All Day Long Lash to nowa maskara, która jest łatwa w aplikacji, trzyma się cały dzień, a jej zmycie zajmuje zaledwie kilka sekund!
Dzięki niezwykle precyzyjnej szczoteczce, z długim i krótkim włosiem dociera ona do kącików oka oraz sprawia, że rzęsy są perfekcyjnie rozdzielone.
Ponadto ekstremalnie wydłuża, pogrubia i wyraźnie podkreśla rzęsy.
Dodatkowym atutem maskary jest jej trwałość, ponieważ trzyma się cały dzień, nie rozmazuje się ani nie kruszy.
Dzięki specjalnej formule maskarę możemy bardzo łatwo zmyć.
Maskara jest delikatna dla rzęs.

• Ekstremalnie wydłuża rzęsy,
• Objętość – nałóż podwójnie dla zwiększenia objętości,
• Doskonale rozdziela rzęsy,
• Trzyma się cały dzień, bez rozmazywania i kruszenia,
• Bardzo łatwo ją zmyć, przez co jest delikatna dla rzęs,
• Kremowa, lekka konsystencja.

Pojemność netto: 8 ml/.27 Fl. oz.
Nieperfumowana. Testowana okulistycznie



Zacznę może wyjątkowo od opakowania tego produktu, a mianowicie od foliowego zabezpieczenia chroniącego tusz przed otwarciem. Bardzo mi się to spodobało, bo wiem, że tusz ten nie został przez nikogo otwarty, a więc wiem, że jest świeży i może posłuży mi przez to nieco dłużej. Rzadko się zdarza żeby firmy kosmetyczne zabezpieczały jakoś przed otwarciem swoje tusze do rzęs i nie tylko.
Samo opakowanie jest przyjemne dla oka. Lubię fiolet, więc opakowanie mi się podoba. Napisy są trwałe, jeszcze żadne się nie starły. W dodatku są srebrne co wygląda dosyć elegancko.
Kolejnym plusem jest silikonowa szczoteczka, która przy pierwszej warstwie ładnie rozprowadza na rzęsach tusz i ich nie skleja co daje bardzo naturalny efekt. Niestety przy nakładaniu drugiej warstwy, rzęsy się już sklejają i trzeba sobie pomóc albo jakimś grzebyczkiem albo jakąś inną czystą szczoteczką ze starego tuszu. Niemniej jednak efekt na rzęsach mi się podoba, bo są one wydłużone i nieco pogrubione, ale niestety tego efektu by pewnie nie było gdybym sobie nie pomogła ich rozdzielić. Tusz ten niestety szybko zasycha i drugą warstwę trzeba szybko nałożyć, bo inaczej możemy sobie porobić niepotrzebnych grudek i wzmocnić efekt zlepienia. Minusem oprócz sklejenia rzęs przy drugiej warstwie jest także osypywanie się tuszu. Pod koniec dnia tusz się osypuje i trzeba zerknąć w lusterko, aby strzepnąć spod oka opiłki.
Jeśli chodzi o usunięcie go z oczu to wszystkie produkty do demakijażu jakie mam (płyn micelarny z Tołpa i L'Oreal) całkowicie go rozpuszczają. Wszystko schodzi z rzęs bez ich pocierania, ale jak wiadomo trzeba ten wacik na oku przez chwilę potrzymać. Moim zdaniem zmywa się jak większkość innych tuszy do rzęs.
Cena tego tuszu waha się od 54zł do 70zł za 8ml w zależności od sklepu, więc niemało jak na tusz do rzęs. Za tą cenę można znaleźć zdecydowanie lepsze tusz de rzęs. Tą wersję tuszu możecie kupić w dwóch kolorach 20 Black i 23 Brown-Black, a tusze te dostępne są m.in. w drogerii Douglas.


Podsumowując: moim zdaniem ten tusz to średniak. Za 70zł można znaleźć o wiele lepsze tusze do rzęs, które spektakularnie wydłużą nam rzęsy, a dodatkowo je pogrubią i podkręcą. Poza tym tusz ten skleja rzęsy przy drugiej warstwie i się osypuje pod koniec dnia, więc myślę, że nie warto wydawać tych pieniędzy akurat na ten tusz.

Moja ogólna ocena: 3/5

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...