piątek, 28 lutego 2014
Ulubieńcy stycznia i lutego
Hej :)
Dzisiaj przychodzę do was z ulubieńcami stycznia i lutego. Nie zrobiłam dwóch osobnych postów z tego względu, że w styczniu i lutym używałam tych samych kosmetyków, a więc ulubieńcy byli ci sami. Ulubieńców nie jest dużo, bo tylko 5 kosmetyków, ale myślę, że są to produkty godne uwagi.
Pierwszym kosmetykiem, który namiętnie używałam w tych dwóch miesiącach jest peeling enzymatyczny odmładzający do twarzy 3 w 1 Argan Oil z firmy Eveline. Ostatnio jakoś przerzuciłam się z peelingów mechanicznych na enzymatyczne i widzę, że moja skóra pokochała tą zmianę. Peeling z Eveline jest bardzo delikatnym peelingiem, który jednocześnie naprawdę dobrze usuwa martwy naskórek z naszej twarzy. Niestety nie każda z was się z nim polubi. ponieważ w swoim składzie zawiera parafinę: mi ona jednak krzywdy nie zrobiła. Dłuższą recenzję na temat tego kosmetyku znajdziecie TUTAJ.
Kolejnym ulubieńcem jest produkt do makijażu, a mianowicie tusz do rzęs pogrubiająco-wydłużający z firmy Eveline. Tusz ten naprawdę ładnie rozdziela moje liche już rzęsy, ładnie je pogrubia i wydłuża. Jest to jeden z nielicznych tuszy, który nie skleił moich rzęs. Tusz nie osypuje się, nie pozostawia grudek, a czerń na rzęsach jest intensywna. Szczoteczka jest silikonowa, co na początku niezbyt mi się podobało, ale bardzo ładnie współgra z moimi rzęsami podczas ich tuszowania. Cena tego tuszu to około 13zł, więc nie dużo, a działanie jak dla mnie jest naprawdę warte wydania tej kwoty.
Produktem, który używałam już dość dawno, ale dopiero niedawno znów do niego wróciłam jest eliksir do odżywiania i stylizacji włosów z olejkiem arganowym i olejkiem z konopii siewnych firmy Mila. Jest to kosmetyk, który używam na wilgotne włosy przed wysuszeniem ich suszarką. Stosuję go głównie na końcówki, ale ostatnio nakładam go na połowę długości moich włosów. Kosmetyk ten scala rozdwojone końcówki, wygładza włosy, nadaje im ładny połysk, delikatnie je nawilża i odżywia. Zapach jest naprawdę przyjemny, a wydajność jest rewelacyjna. Jedna taka buteleczka spokojnie starcza mi na 4-5 miesięcy. Niestety dostępność nie jest rewelacyjna, ale bez problemu dostaniecie go na allegro, czy w innych sklepach internetowych. Dłuższą recenzję możecie przeczytać TUTAJ.
Ostatnio molestowałam przez miesiąc lakier do paznokci Wibo Gel Like od The Oleskaaa. Mimo, iż nie jest to lakier najwyższej jakości i nawet z top coat'em odpryskiwał po 4-5 dniach to zakochałam się w jego kolorze i błysku. Ten delikatny róż podbił moje serce :) Nie zostało mi już go zbyt wiele, więc za niedługo będę musiała się z nim rozstać i kupić jakiś inny podobny kolorystycznie do tego lakier do paznokci ;) Może jakiś polecacie? :)
Ostatni ulubieniec to krem do rąk Mythos. Ostatnio wyjątkowo dbałam o dłonie. Często je myłam i tak samo często kremowałam. Krem ten polubiłam za bardzo szybkie wchłanianie, piękny zapach zielonej herbaty i naprawdę dobre nawilżenie i odżywienie skóry moich dłoni. Co prawda na dłoniach pozostaje warstewka ochronna, ale jest to taka warstewka, która nic złego nam nie zrobi, czyli nie będziemy miały na ubraniach żadnych plam i nic nie będzie wyślizgiwało się nam z rąk. Niestety cena nie jest mała, bo krem ten kosztuje 19,90zł jednak w promocji można go nabyć za 14zł. TUTAJ możecie dowiedzieć się o tym kremie nieco więcej, bo zrobiłam o nim osobną recenzję.
Tak oto prezentują się ulubieńcy ostatnich dwóch miesięcy. Są to kosmetyki, których naprawdę często używałam i możliwe, że jeszcze kiedyś do nich powrócę.
A jacy są wasi ulubieńcy? Możecie mi polecić jakiś dobry bronzer i podkład? Bo planuję zakupić coś nowego, a totalnie nie wiem co wybrać.
środa, 26 lutego 2014
Zużyci w styczniu i lutym
Dzisiaj denko ze stycznia i lutego. W tych dwóch miesiącach jakoś nie zużyłam zbyt wielu kosmetyków, ponieważ rzadko używałam jakichkolwiek produktów, czy to pielęgnacyjnych, czy to do makijażu. Po prostu w tych zimowych miesiącach stawiałam na minimalizm.
Tak więc bez zbędnych słów przechodzę do moich pustaków :)
Masło do ciała rumianek i imbir Green Pharmacy 200ml: bardzo lubiłam to masełko. Świetnie się rozsmarowywało i wchłaniało. Pięknie pachniało i było wydajne. No i ma niską cenę :) RECENZJA TUTAJ
Odżywka do włosów zniszczonych Dove 200ml: tania i dobra. Moje włosy ją polubiły. Na pewno do niej wrócę. RECENZJA TUTAJ
Żel pod prysznic Tropics Avon 500ml: uwielbiam żele Avonu za zapachy, cenę i świetne oczyszczanie ;)
Zmywacz do paznokci z witaminą F Poezja 150ml: zwykły zmywacz za 1,50zł. Dobrze zmywa lakier, a obecność acetonu w składzie mi nie przeszkadza. Dostępny w szklanej i plastykowej butelce.
Puder prasowany Rimmel Stay Matte: bardzo go lubiłam. To było już moje drugie zużyte opakowanie tego pudru. RECENZJA TUTAJ
Olejki zapachowe Róża, Konwalia, Wanilia: niestety się nie raz spaliły w kominku, a przy dodatku wody zapach był ledwie wyczuwalny.
Sól do kąpieli z Wieliczki 75g: dostałam ją od brata, który kupił mi ją podczas wycieczki szkolnej do Wieliczki. Naprawdę dobra sól o niebiańskim różanym zapachu. Podczas kąpieli czułam się jak w SPA :D
Krem do depilacji okolic bikini do skóry wrażliwej "Idealna gładkość" 75ml: to już moje 4 zużyte opakowanie i chyba już... ostatnie. Nie wiem dlaczego, ale po każdym użyciu moja skóra była zaczerwieniona, bolesna i miała skłonności do wyprysków ;/
Pomadka Mythos: zapach miała okropny- taki babciny (starych pomadek). Działanie było takie sobie. Fajnie ochraniała usta np. przed zimnem, ale jakoś szczególnie ich nie nawilżała, ani nie odżywiała. Cena także taka sobie (9,90zł)
Mleczko do ciała Verbena L'Occitane 75ml: najlepszy balsam jaki miałam! Zapach obłędny (jestem nim zauroczona). Świetnie się wchłaniał, nawilżał i odżywiał skórę, ale cena regularna tego kosmetyku powala (95zł!!! 250ml)
Próbki Macrovita: intensywnie nawilżająca maska do twarzy i nawilżający krem do twarzy
Ampułka do włosów potrójne działanie Emmebi Italia: fajna ampułka, po której włosy były miękkie i przyjemne w dotyku :) Jak widać opakowanie nieco się potłukło, bo ciężko go było otworzyć ;/
To by było na tyle :) Denko maławe, ale w styczniu jakoś nie miałam ochoty niczego używać, nawet mało się malowałam (nie miałam nawet gdzie, bo mało kiedy wychodziłam z domu).
A u was jak ze zużyciami? Spore, czy takie małe jak u mnie? :D
sobota, 22 lutego 2014
Moja wieczorna pielęgnacja twarzy
Hej ;)
Niedawno miałyście okazję przeczytać o mojej porannej pielęgnacji twarzy. Dzisiaj jednak opiszę wam swoją wieczorną pielęgnację twarzy, której poświęcam nieco więcej czasu niż tej porannej, bo po całodziennym noszeniu makijażu trzeba naszą skórę w odpowiedni sposób nagrodzić. Przede wszystkim trzeba ją porządnie oczyścić z resztek makijażu, nawilżyć i odżywić.
Do zmycia resztek makijażu używam (tak jak w porannej pielęgnacji) żelu do mycia twarzy Mythos i gąbeczki do mycia twarzy. Żel jest naprawdę fajny i meeeega wydajny. Mam go już ponad pół roku i nadal w buteleczce nie widać dna. W razie czego TUTAJ możecie przeczytać o nim więcej.
Po wieczornym demakijażu i oczyszczeniu twarzy żelem osuszam twarz ręczniczkiem do twarzy oraz przemywam tonikiem. Aktualnie posiadam bio tonik z firmy Mythos. Jest to naprawdę delikatny tonik, który mogą używać nawet wrażliwe osoby. Po użyciu toniku naprawdę czuję ulgę na twarzy.
Czasami lubię sobie użyć wody termalnej Uriage zamiast toniku. Wodę termalną zna już chyba każda z was, a jeśli nie to zapraszam na recenzję TUTAJ. Ta woda jest naprawdę świetna. Niweluje zaczerwienienia, odświeża i nie trzeba osuszać twarzy po spryskaniu. Działa na podobnej zasadzie co tonik.
Gdy już wyrównam pH swojej skóry nakładam na nią krem lub masło shea. Moje do niedawna często używane masełko shea to Shea Spa Fit z firmy The Secret Soap Store o zapachu czekolady z pomarańczą. Masełko jest wzbogacone w aż 7 różnych olejków, a przeznaczone jest głównie do masażu, jednak ze względu na bardzo dobry skład kładę go na twarz. Masło shea przynosi mojej skórze ukojenie i porządne nawilżenie. Nie zapchało mnie ani razu, nie podrażniło i nie uczuliło. Jeśli ktoś chce przeczytać dłuższą recenzję to zapraszam TUTAJ. Masełko shea naprawdę lubię i często stosuję, ale ostatnio przerzuciłam się na masło z avocado. Moje posiadam z firmy e-naturalne. Lepiej rozprowadza się na twarzy niż powyższe masło shea, ładnie pachnie, ale nie nawilża tak bardzo jak tamto. Mimo wszystko go lubię i ostatnie dwa tygodnie stosuję tylko to masełko.
Nakładając masło shea, czy masło z avocado na twarz staram się przy okazji wykonywać masaż twarzy. Kosmetyk ten staram się wmasowywać przez co najmniej 2-3 minuty. Jest to naprawdę przyjemny zabieg :)
Czasami na noc używam samego olejku jojoba. Zdarza mi się to jednak rzadko, ponieważ olejek ten nie przynosi mi takiego nawilżenia i odżywienia jak masełko shea, czy nawet masełko z avocado. Czasami jednak łączę ze sobą te dwa produkty. Najpierw nanoszę na twarz cienką warstwę olejku jojoba, a na nią masełko shea. Nie wiem jednak czy takie zestawienie działa, bo nie wiem czy przez warstwę oleju przejdą jakiekolwiek substancje zawarte w maśle shea, ale tak dla własnego widzi mi się takie zestawienie stosuję. Olej jojoba, który posiadam jest z firmy Macrovita i więcej możecie przeczytać o nim TUTAJ.
Gdy widzę, że na mojej twarzy zaczyna pojawiać się coś niefajnego, czyli wyprysk używam punktowo bazę z tlenkiem cynku Ziaja. Można użyć innych kremów z tlenkiem cynku, czyli np. Sudocrem, czy Flodomax albo jakichś aptecznych. Trzeba jednak pamiętać, że takie kremy wysuszają naszą skórę tak więc nie można ich stosować codziennie.
To by było na tyle jeśli chodzi o wieczorną pielęgnację twarzy. Dajcie znać jak wygląda wasza i jakie produkty byście mi poleciły właśnie do stosowania wieczorem. Czekam na wasze komentarze :)
Pa pa :*
czwartek, 20 lutego 2014
Grecki hit, czyli o terapeutycznej maseczce do włosów Mythos słów kilka
Cześć :)
Dzisiaj przychodzę do was z recenzją terapeutycznej maseczki do włosów Mythos. Osoby, które regularnie czytają mojego bloga wiedzą, że maseczka ta znalazła się w ulubieńcach października KLIK. Nie wiem dlaczego szybciej nie napisałam o niej dłuższej recenzji, ale dzisiaj to nadrobię.
Pewnie spora ilość osób już wiele czytała, czy słyszała o tej maseczce. Polecam jednak wypróbować jej działanie na własnych włosach.
Przyznam się szczerze, że początkowo sceptycznie podchodziłam do czytanych recenzji na temat tego kosmetyku, jednak po pewnym czasie wraz z moimi przyjaciółkami postanowiłyśmy zamówić sobie po takiej maseczce. Ja od razu wzięłam sobie dwie w ciemno. Jakież było moje zdziwienie, gdy po pierwszym użyciu moje włosy były tak przyjemnie miłe w dotyku, gładkie i nawilżone. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Nigdy jeszcze po żadnej maseczce moje włosy nie były takie piękne!
Zacznijmy jednak od tego co mówi nam o niej producent:
Delikatna odżywka odbudowuje i regeneruje zniszczone włosy. Bogaty skład odżywia i odnawia ich strukturę. Idealna dla włosów farbowanych, utrzymuje barwnik i pigment nakładanych farb.
Produkt wolny od parabenów, silikonów, GMO, EDTA, BHT, barwników syntetycznych.
Substancje aktywne: oliwka, soja, proteiny pszenicy.
Jak widać powyżej producent, a raczej dystrybutor firma Flax za dużo nam o niej na stronie internetowej nie mówi, ale to nic, bo na opakowaniu znajduje się troszeczkę (ale tyci, tyci) więcej informacji.
Nasza maseczka znajduje się w plastykowej, miękkiej tubce o bardzo ładnym wyglądzie. Niestety nie jesteśmy w stanie sprawdzić przez to opakowanie ile kosmetyku zużyłyśmy, czy ile nam go zostało. Produkt bardzo dobrze nakłada się na włosy. Nic z nich nie spływa, a rozprowadzenie kosmetyku na włosach to istna bajka. Konsystencja jest średnio gęsta, bardziej podchodzi mi pod konsystencję żelową, średno wydajna. Jedno opakowanie starczyło mi na 10, a może i więcej użyć (rozprowadzałam kosmetyk na całą długość moich włosów, nie szczędząc im kosmetyku). Według informacji na opakowaniu mamy maseczkę nałożyć na włosy, zawinąć w ręcznik i tak odczekać 5-8 min. Ja natomiast nakładam maskę na włosy, chwytam je dużą spinką i tak trzymam ją na włosach przez 30min.
Po zmyciu produktu z włosów za każdym razem jestem oczarowana działaniem tego kosmetyku. Moje włosy są miękkie, błyszczące, gładsze, mniej się plączą i wyglądają na zdrowsze. Zauważyłam też, że są odżywione i bardzo dobrze nawilżone. Nie wspominając już o delikatnie słodkawym zapachu, który uwielbiam ja i mój chłopak. Nie raz siedział koło mnie i wąchał moje włosy :P Niestety zapach utrzymuje się tylko przez kilka godzin, ale to i tak długo w porównaniu z innymi odżywkami, czy maskami. Kosmetyk ten nie obciąża włosów, ani nie powoduje ich szybszego przetłuszczania, czy łupieżu.
Skład produktu nie jest zły, rzekłabym nawet, że jest dosyć dobry i zdecydowanie służy moim włosom. Z tych ciekawszych składników można wymienić: oliwę z oliwek, pantenol, olej sojowy, glikolipidy, biosacharydy, hydrolizowane proteiny pszenicy oraz miód.
Cena tej maseczki to 25,01zł, a zakupić można ją TUTAJ. Kosmetyki Mythos są również dostępne w wybranych aptekach, a listę tych punktów sprzedaży znajdziecie TU.
Podsumowując: ta maseczka to mój ulubieniec od kilku miesięcy. Jeszcze nie znalazłam lepszej maseczki od tej. Moje włosy ją kochają, co widać po ilości zużytych opakowań (właśnie rozpoczęłam używanie 3 tubki, którą wybrałam sobie do testów od firmy Flax :P)
Działanie maseczki na moich włosach jest fenomenalne i obawiam się, że przez to szybko się z tym kosmetykiem nie rozstanę :) Cena niestety jest trochę wysoka jak za 150ml, ale za taki efekt na moich włosach mogłabym dać nawet więcej :D
Moja ogólna ocena: 5/5
wtorek, 18 lutego 2014
Moja poranna pielęgnacja twarzy
Witam was moje drogie :)
Dzisiaj przychodzę do was z postem na temat mojej porannej pielęgnacji twarzy. Przyznam się szczerze, że o swoją twarz dbam bardziej niż o włosy. Niestety mam skórę twarzy bardzo suchą, której chcąc nie chcąc muszę poświęcić sporo uwagi, dlatego też muszę pielęgnować ją rano i wieczorem.
Tak więc ograniczyłam niedawno spożycie białka do minimum i czekam na rezultaty. Na razie na mojej twarzy nie wyskoczyło nic nieprzyjemnego i mam nadzieję, że nic szybko się nie pojawi.
Przechodząc jednak do pielęgnacji twarzy chciałabym wam przedstawić kosmetyki, które używam tylko w godzinach porannych. Nie jest ich sporo, ale w zupełności mi wystarczają. Większą wagę przywiązuję do wieczornej pielęgnacji twarzy, ale o tym w innym poście.
Zazwyczaj do porannego przemycia twarzy używam samej wody jednak, gdy wieczorem nałożę masło shea na twarz, a rano mam jeszcze jakieś jego resztki to używam do ich zmycia żelu myjącego do twarzy Mythos. Zrobiłam o nim osobną recenzję także jeśli ktoś jest nim zainteresowany to zapraszam TUTAJ. Jak już do używam to zazwyczaj w połączeniu z gąbeczką do twarzy. Powiem wam, że to jest naprawdę fajny gadżet :) Taka gąbeczka sprawdza się też do zmycia makijażu, ale niestety nie współpracuje dobrze z wszystkimi kosmetykami do demakijażu (micele odpadają).
Przed nałożeniem kremu przecieram twarz hydrolatem. Teraz mam okazję testować hydrolat oczarowy i co najmniej od dwóch tygodni używam tylko jego. W porównaniu z poprzednimi hydrolatami ten jest dosyć ciężki jednak pomaga mi uporać się z wypryskami, ponieważ jest to kosmetyk, który ma właściwości przeciwzapalne, antyoksydacyjne, antybakteryjnie, przeciwgrzybiczne oraz przeciwkrwotoczne.
Następnie nakładam krem: obecnie posiadam i używam dwa kremy. Jeden z Dermedic HydraIn2 krem nawilżający o przedłużonym działaniu i bio krem nawilżający 24h dla skóry suchej i normalnej Mythos. Oba kremy bardzo lubię i oba nadają się do stosowania pod podkład. Od jakichś dwóch tygodni regularnie używam jednak kremu Mythos, ale tak to już jest z nowościami, że używa się te nowe, a starsze kosmetyki odkłada się w kąt :D Czasami jednak coś mnie natchnie i użyję Dermedic- tak dla odmiany. Oba kremy nie są jednak najtańsze. Dermedic w cenie regularnej kosztuje 44zł (można go jednak czasami zakupić nawet za... 10zł w Super Pharm'ie, a przeczytać możecie o nim TUTAJ), a Mythos 54,50zł (aktualnie jest w promocji i kosztuje 42zł- można go zakupić TUTAJ).
Tak właśnie wygląda moja poranna pielęgnacja twarzy. Dajcie znać jak wygląda wasza :) Może od którejś z was coś zgapię i wprowadzę do swojej aktualnej pielęgnacji :P
P.S. Macie jakieś produkty, które z czystym sercem możecie mi polecić właśnie do takiej porannej pielęgnacji?
Przy okazji dla moich kochanych czytelniczek mam rabat -30% na zakupy w sklepie Skarby Syberii :)
niedziela, 16 lutego 2014
Rozdanie z firmą Kalia: wygraj świece i lampion - ZAMKNIĘTE
Hej :)
Jeśli śledzicie mojego facebook'a to wiecie, że przygotowałam dla was kolejne rozdanie! Ty razem wygrać będziecie mogli piękne świecie kawowe i lampion :)
Zwycięzców będzie dwóch :) Jedna osoba z bloga, druga z facebook'a.
Osoby chcące wziąć udział w rozdaniu na facebook'u muszą obowiązkowo:
- polubić mój fanpage today tomorrow and forever beauty
- polubić fanpage e-kalia.pl
- udostępnić zdjęcie konkursowe
Do wygrania są dwie świece kawowe o wymiarach (duża: 140/75, mała: 60/75)
- być obserwatorem mojego bloga
- polubić fanpage e-kalia.pl
- udostępnić post konkursowy, czy to na facebook'u, czy na pasku bocznym bloga
Do wygrania są świeca kawowa o wymiarach 100/75 oraz lampion
Informacje:
- Sponsorem zestawów jest sklep e-kalia.pl
- Konkurs trwa od 16.02. do 09.03.14r do północy
- Zwycięzcy zostaną wybrani na drodze losowania poprzez internetową maszynę losującą
- Zwycięzca zostanie wyłoniony w ciągu 5 dni od zakończenia rozdania. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu oraz na moim fanpage'u
- Zwycięzcy mają 5 dni na kontakt ze mną i podanie danych do wysyłki
- Nagrody wysyłam tylko na terenie Polski
- Jeśli w rozdaniu nie weźmie udział minimum 30 osób nagroda blogowa zostanie wylosowana spośród osób biorących udział na facebook'u.
Osoby, które wezmą udział w rozdaniu, a po nim odlubią mojego fanpage'a nie będą brane pod uwagę w kolejnych konkursach i rozdaniach. Niestety, ale jakaś sprawiedliwość musi być. Rozdania organizowane są dla moich stałych lubisiów i obserwatorów, którzy są ze mną nawet gdy nie ma u mnie nic do wygrania (za co wam dziękuję :*)
Wzór zgłoszenia:
Obserwuję blog jako:
Lubię e-kalia jako (imię i 3 pierwsze litery nazwiska):
Udostępniłam post konkursowy: gdzie?
piątek, 14 lutego 2014
Kuracja do włosów z olejkiem arganowym 7 efektów od Marion
Hej :)
Dzisiaj przychodzę do was z recenzją kuracji do włosów z olejkiem arganowym 7 efektów od Marion, który dostałam do testów od Drogerii Uholki.
Zacznijmy od opisu producenta i sposobu użycia:
Wiem, że spora ilość osób miała już kontakt z tym produktem. Wiem też, że zdania na temat tego kosmetyku są podzielone. Jedni go lubią, drudzy nienawidzą, a jeszcze inni są w nim zakochani. Niestety ja należę do grupy tylko tych lubiących, bo mnie na kolana nie powalił, ale też nie zrobił nic takiego z moimi włosami co by skutkowało znienawidzeniem go.
Zacznę może od opakowania. Prosta, mała plastykowa buteleczka z pompką mieszcząca w sobie 15ml produktu. Opakowanie jest przeźroczyste, dzięki czemu widzimy ile kosmetyku zużyłyśmy i ile nam jeszcze go zostało. Pompka działa bez zarzutu, nie zacina się, dozuje odpowiednią ilość kosmetyku. Nie podoba mi się jednak brak jakiegokolwiek zabezpieczenia w postaci np. nakrętki. Nie wiem, czy u was była, ale ja miałam bez niej.
Zapach produktu mnie urzekł. Jest bardzo słodki, a ja właśnie takie zapachy lubię. Niestety ze składem nie jest już tak fajnie. Większość składników to silikony i inna chemia, a tylko troszeczkę olejku arganowego. Niestety moje włosy średnio polubiły ten skład. Oprócz tego że są oblepione silikonami, a co za tym idzie nieco wygładzone i błyszczące to poza tym żadnych innych efektów nie zauważyłam. Nawilżenia nie ma, odżywienia też nie ma. Jest tylko blask i wygładzenie. Na szczęście moje włosy nie są po tym olejku obciążone, a przyznam, że im go nie szczędzę. Dwa naciśnięcia pompki to standard. Jednak taką ilość nakładam na połowę długości włosów, a nie tylko na końcówki. Niestety kuracja ta nie ułatwiła mi rozczesywania i układania włosów. Nadal mam włosy splątane, niestety mało, który kosmetyk radzi sobie z moimi niesfornymi włosami.
Konsystencja średnio gęsta, nieco lepka, dająca się bez problemu wetrzeć w suche jak i mokre włosy. Szybko się wchłania nie pozostawiając na włosach tłustej warstewki. Produkt jest całkiem wydajny. Spokojnie starczy mi jeszcze na miesiąc używania
Cena produktu jest przystępna. 15ml kosztuje około 6zł, a 50ml około 12-13zł. Zakupić go można w drogeriach Natura, ponoć w Biedronce i przez internet np. TUTAJ.
Podsumowując: ten produkt szału nie robi. Włosy są po nim tylko gładkie i bardziej błyszczące. Nie odżywia, nie nawilża ani nie wzmacnia naszych włosów. Dobry produkt do ujarzmienia rozdwojonych końcówek, ale nie dla włosów wymagających nawilżenia i odżywienia. Olejek będę używała na zmianę z innymi moimi olejkami, bo do codziennego użycia średnio się on nadaje (chyba, że chcecie tylko scalić rozdwojone końcówki to wtedy można używać go codziennie). Cenę, zapach, dostępność i wydajność ma dobrą.
A wy miałyście ten kosmetyk? Jak wy go oceniacie? :)
Moja ogólna ocena: 3+/5
LINK: Opinie na Wizażu
środa, 12 lutego 2014
Szara kredka Smoky Eyes Art de Lautrec nr 203 z witaminą E
Cześć :)
Dawno mnie już tu nie było, ale jako, że wczoraj zdałam egzamin dyplomowy i oficjalnie jestem już POŁOŻNĄ to teraz mogę zająć się blogiem :)
Dzisiaj na odstrzał idzie kredka Smoky Eyes Art de Lautrec nr 203 z witaminą E, którą otrzymałam do testów od Drogerii Uholki.
Zacznijmy od opisu producenta:
Wysokiej jakości kredka do makijażu typu Smoky Eyes. Odpowiednia konsystencja pozwala zarówno na delikatne podkreślenie konturu oczu, jak i na wykonanie pełnego makijażu bez użycia cieni. Kredka nie wysusza i nie drażni powiek. Posiada formułę nawilżającą 24h oraz pielegnującą witaminę E.
Kredka jest dostępna w 3 klasycznych kolorach: czarnym, brązowym i szarym
Kredka, którą posiadam jest koloru szarego, ale na powiece wygląda na czarny. Jest to standardowa drewniana kredka, którą bez problemu naostrzymy nawet zwykłą temperówką. Z wyglądu przypomina trochę takie tanie kredki z bazarku :P
Rysik jest niezwykle miękki. Rysuje gładko i bez większego wysiłku można namalować kreskę różnej grubości co pokazałam na zdjęciu poniżej. Grubość kreski zależy jedynie od siły nacisku jaką wywrzemy na kredkę. Intensywność niestety nie jest powalająca. Aby uzyskać efekt taki jak na zdjęciu należy poprawić kreskę minimum 2 razy. Trwałość kredki jest za to dobra. Na bazie, jak i bez niej utrzymuje się bez rozmazywania, ścierania i odbijania przez cały dzień. Dobrze współpracuje z cieniami, bez problemu rysuje na nich kreskę.
Z rozcieraniem nie ma problemu. Z drugiej strony kredki znajduje się gąbeczka, którą idzie łatwo kreskę rozetrzeć
Co do wydajności nie mogę się jeszcze wypowiedzieć, ale czuję, że bez problemu będę ją miała na kilka dobrych miesięcy :)
Kredka jest niby wodoodporna, ale bez problemu można ją zmyć większością płynów micelarnych i mleczek. Cena to 7zł za 1g. Kredkę można zakupić TUTAJ
Ogólnie mówiąc fajna kredka za małą cenę. To co mi się w niej podoba to miękkość i trwałość. Podoba mi się również gąbeczka, którą ładnie można rozetrzeć kreskę. 7zł to nie dużo więc warto w nią zainwestować :)
Moja ogólna ocena: 4+/5
niedziela, 9 lutego 2014
O tym co się działo w ostatnim miesiącu i nowości kosmetyczne :)
Cześć :)
Przepraszam, że tak mało na bloga zaglądałam, ale nie miałam totalnie na nic czasu. Ostatnio moją głowę zaprząta nauka, bo obecnie mam egzaminy dyplomowe i muszę je wszystkie zdać, aby zostać panią położną :)
We wtorek mam egzamin praktyczny w szpitalu, więc jak go zdam to powrócę do regularnego blogowania :)
P.S. Trzymajcie za mnie kciuki! :)
Teraz wracamy do posta.
* Moja siostra miała nie tak dawno studniówkę i tak oto wyglądał jej makijaż, który sama jej wykonałam :)
* 20 stycznia z moim ukochanym świętowałam rok związku. Takie oto prezenty od niego dostałam:
Bukiet pięknych róż i puchar za rok wytrzymania z nim z takim oto napisem:
* Pewnego dnia skończyły mi się wszystkie woski i postanowiłam zamówić nowe w sklepie e-kalia.pl. Kosztowały 4,99zł!!! za sztukę, a dodatkowo dostałam walentynkowy lampion :)
Teraz korzystam z aromaterapii przed egzaminami :)
* Nowością w mojej kosmetyczce są kosmetyki, które otrzymałam do testów od e-naturalne.pl. Wybrałam sobie hydrolat z kwiatów oczaru oraz peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych.
* Kolejna nowość to kosmetyki Mythos od firmy Flax Produkty Naturalne. Do testów wybrałam sobie tonik, krem do twarzy, krem do ciała o zapachu papai i zestaw do włosów (szampon + maseczka + ręcznik). Dodatkowo otrzymałam od przemiłej Pani Doroty zestaw podróżny, który na pewno zabiorę ze sobą na wakacyjny wyjazd :)
* Ostatni przesyłka, która przyszła do mnie w poniedziałek jest od Drogerii Uholki. Z firmą tą będę współpracowała jeszcze przez ponad pół roku ;) A oto co otrzymałam w paczuszce:
- pędzel do podkładu Maybelline NY
- kuracja z olejkiem arganowym do włosów Marion- 7 efektów
- wodoodporna kredka do oczu Smoky eyes z wit. E Art de Lautrec
* Na koniec moje małe zakupy w Rossmannie. Zakupiłam w nim niedawno odżywkę do włosów Isana oraz krem do depilacji pach, rąk i okolic bikini.
To by było na tyle. W ostatnim miesiącu nic się zbytnio nie działo oprócz intensywnej nauki :P Mam nadzieję, że wtorkowy egzamin praktyczny zdam i będę panią położną :)
Trzymajcie za mnie kciuki :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)