wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego 2014 Roku!


Cześć moje drogie :)
2013 rok już powoli się kończy, tak więc w nadchodzącym nowym roku chciałaby wam życzyć wielu sukcesów nie tylko w życiu prywatnym, ale także zawodowym. Życzę wam zdrowia, bo bez niego byłoby naprawdę źle, miłości płynącej z każdej strony, życzliwości od was dla innych, ale także i dla was, szczęścia i pomyślności oraz żeby w tym nowym 2014 roku było coraz mniej problemów i stresów, żebyście na każdy dzień czekały z radością.
Ja 2013r wspominam dobrze. Zakochałam się, z pomyślnością zdałam wszystkie egzaminy, zdrowie mi i mojej rodzinie dopisało, a i blogowanie było naprawdę przyjemne, bo mam was już naprawdę sporo, sporo osób mnie czyta, co widać po ilości komentarzy i coraz (mam nadzieje) większej ilości odwiedzin :)
Dziękuję wam za wspólnie spędzony rok i mam nadzieję, że w 2014r nadal ze mną będziecie! <3




UDANEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!

niedziela, 29 grudnia 2013

Modelujący żel do brwi-korektor Celia, czyli jak szybko i łatwo podkreślić swoje brwi


Hej :)
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić produkt, który chciałam kupić już od dawna, jednak Pani z Drogerii Uholki wysłała mi go do testów i dzięki temu jestem już jego szczęśliwą posiadaczką :) Mowa o modelującym żelu do brwi Celia.




Już od dłuższego czasu staram się dbać o swoje brwi. Jako, że sama nie mogę utrzymać ich kształtu, a wyrywanie nowych włosków idzie mi marnie (nie lubię pęsety i ciężko mi się nią posłużyć) chodzę do mojej miejscowej kosmetyczki, która reguluje mi brwi i czasami potraktuje je henną. Jednak do codziennego upiększania brwi brakowało mi produktu, który by je ładnie rozczesał, ułożył i nabłyszczył. Od razu gdy dostałam ten kosmetyk musiałam go wypróbować. To co od razu rzuciło mi się w oczy to piękny brązowy kolor (dostępny jest jeszcze czarny), który według mnie idealnie do mnie pasuje. Jakoś w czarnym się nie widzę :P 




Jak widać na zdjęciu powyżej produkt ten ma za zadanie rozczesać i zdyscyplinować brwi, przyciemnić i zniwelować prześwity oraz delikatnie je nabłyszczyć. Według mnie producent spełnia praktycznie wszystkie obietnice, oprócz jednej (do której można się przyczepić), czyli do niwelacji prześwitów. Żel ten na pewno nie zagęści nam brwi, jednak przypuszczam, że producentowi chodziło o to, że prześwity zostaną zakryte poprzez nałożenie samego brązowego żelu.
Poza tym szczoteczka ładnie rozczesuje brwi, jednak dopiero po kilku użyciach zaczęłam umiejętnie się nią posługiwać (na początku może ona sprawić trochę trudności w użytkowaniu). Osobą z wąskimi brwiami może być trochę ciężko się nią posługiwać. Włoski szczoteczki są twarde i jest ich dość dużo, jednak nie nabierają zbyt dużej ilości żelu.

.


Konsystencja kosmetyku jest wodnista, jednak nie wpływa to na użytkowanie produktu. Żel ładnie przyciemni i nabłyszczy nasze brwi, ładnie wyrówna również ich koloryt. Żel długo utrzymuje się na brwiach i nie osypuje się po czasie.Opakowanie produktu jest proste i poręcze. Mieści w sobie 4g żelu. Po zakręceniu "kilka" dzięki czemu wiemy, że wszystko jest dobrze zakręcone i nic nam po czasie nie zacznie wysychać. Cena tego kosmetyku to około 9,99zł do zakupienia m.in. TUTAJ.


A tak prezentuje się efekt przed i po użyciu żelu do brwi

PRZED

PO



Podsumowując: całkiem dobry żel do brwi za niewielkie pieniądze. Niestety nie widziałam go jeszcze w żadnym sklepie w moim mieście, więc nie wiem gdzie można go kupić stacjonarnie. 

Moja ogólna ocena: 5/5

LINK: Opinie na Wizażu

piątek, 27 grudnia 2013

Tusz do rzęs Max Volume Ultra Black 100% Waterproof firmy Ados Cosmetics


Witam was po świątecznej przerwie ;) Mam nadzieję, że spędziłyście święta w spokoju i że pod choinką było sporo prezentów, z których się ucieszyłyście :)
Dzisiaj chciałabym wam zrecenzować tusz do rzęs Max Volume Ultra Black 100% Waterproof firmy Ados Cosmetics, który otrzymałam do testów dzięki Drogerii Uholki.



Skład tuszu- jeśli kogoś on interesuje :)



Zacznijmy może od ceny. Koszt tego tuszu to tylko 9,10zł więc taniutko. Można go kupić m.in. Tutaj. Tusz ten ma ładne, proste, a zarazem eleganckie opakowanie, które mieści w sobie aż 12ml produktu. Powinien być on jednak tuszem pogrubiającym rzęsy, jednak moim zdaniem nie pogrubia ich wystarczająco, nawet rzekłabym że nie pogrubia ich wcale. Z wydłużeniem moich rzęs jest już nieco lepiej, ale taki efekt daje praktycznie każdy tusz.
Szczoteczka tuszu jest gęsta- posiada sporo włosków. Nie jest to na szczęście szczoteczka silikonowa, co dla mnie jest plusem, bo silikonowych szczoteczek zbytnio nie lubię. Kolor tuszu, czyli czerń jest intensywna, co również mi się podoba. Tusz całkiem długo utrzymuje się na rzęsach, dopiero pod koniec dnia zaczyna się nieco kruszyć pozostawiając pod okiem takie ciemne plamki (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Na opakowaniu można znaleźć napis 100% wodoodporny, jednak jest to najzwyklejszy tusz, który możemy bez problemu zmyć praktycznie każdym kosmetykiem do demakijażu, więc z wodoodpornością nie ma on raczej nic wspólnego.



Tutaj możecie zobaczyć efekt przed jak i po pomalowaniu moich rzęs tym oto tuszem:



Podsumowując: nie zachwycił mnie ten tusz i nie kupię go ponownie. Wolę troszkę dopłacić i mieć tusz do rzęs, który rzeczywiście pogrubi moje rzęsy.

Moja ogólna ocena: 3/5

http://uholki.pl/

niedziela, 22 grudnia 2013

Żele pod prysznic So fresh! Soraya: Happy Skin and Love Me


Cześć :)
Dzisiaj będzie recenzja żeli pod prysznic So fresh! Soraya. Ja posiadam dwa zapachy Happy Skin i Love Me.




Miałam okazję powąchać wszystkie cztery zapachy z serii So Fresh i moje typy to:
nr 1 Happy Skin (morela)
nr 2 Love Me (malina)
nr 3 Pleasure Time (czekolada)
nr 4 Wake Up (Cytryna)

Osobiście zapach czekoladowy jest dla mnie zbyt chemiczny, tak samo jak cytryna, która za bardzo zapachu cytryny nie przypomina.
Tak jak wspomniałam powyżej posiadam żel o zapachu moreli oraz maliny. Ubóstwiam zapach morelowy, który jest dla mnie tak przyjemny, że gdybym mogła to bym wypiła ten żel :P
Malina również mi się podoba, ale nie tak bardzo jak zapach morelowy ;) 
Zapach nie utrzymuje się jednak długo na skórze. Sam żel dobrze oczyszcza naszą skórę, fajnie się pieni (dzięki zawartości SLS of course). Opakowanie to różowa, plastykowa buteleczka, z której bez problemu wydobywa się odpowiednią dla nas ilość kosmetyku. Jest tak wyprofilowane, że dobrze się go trzyma w ręce i nie wyślizguje się ono z mokrej dłoni. 
Konsystencja jest kremowa, całkiem gęsta, którą bardzo dobrze rozprowadza się na ciele.

Opis producenta i skład Happy Peach:


Opis producenta i skład Love Me:


Tak prezentuje się konsystencja i kolor żelu o zapachu maliny (jak widać jest lekko różowy):


A tak prezentują się malina wraz z morelą (morela ma taki lekko migdałowy kolor):



Cena takiego żelu to około 11zł za 300ml. Zakupić go możemy w Rossmannie i innych tego typu drogeriach (nawet w marketach widziałam).

Podsumowując: kocham zapach morelowy, malina również jest ok, ale reszta zapachów z serii So Fresh jest mdła i zbyt chemiczna. Żel fajnie się pieni i dobrze oczyszcza, cena dla naszego portfela nie jest zbyt wygórowana. Jeśli skończę wszystkie zapasy żeli jakie mam to ponownie zakupię morelę. Reszty z tej serii raczej nie kupię.

piątek, 20 grudnia 2013

Świąteczne prezenty i moje świąteczne ozdoby :)


Dzisiaj post pochwalny o tym co dostałam w grudniu :) Firma JM Spa & Wellness postanowiła nieco rozpieścić osoby z nimi współpracujące i wysłała nam prezent na święta. Cieszy mnie to, że firma się stara :)

A oto co dostałam do testów około dwa tygodnie temu:


Maseczkę nawilżającą z Ziaja już recenzowałam. Tutaj znajdziecie recenzję: ZIAJA tak samo jak opisywałam już gorącą kurację do włosów Marion- recenzja TUTAJ

Kolejna paczka to prezent mikołajkowy, a w nim:
- serum antycellulitowe Marion
- płyn micelarny Marion
- maska rozświetlająca do włosów Marion
- próbka szamponu Marion
- suszarka Tiross
- bon rabatowy na 50zł


Od przyjaciółki dostałam zestaw Nivea:


A tak prezentują się moje własnoręcznie zrobione ozdoby świąteczne. Wykonałam je dzięki filmikowi nissiax83


I moja podróba choinki :P hue hue hue :D


A wy macie jakieś pomysły jak jeszcze można ozdobić dom na święta? :)

środa, 18 grudnia 2013

Lawendowe masło do ciała Mythos, czyli kosmetyk prosto z Grecji, ale czy warty uwagi?


Cześć :)
Dzisiaj będzie o pewnym greckim maśle do ciała, które bardzo chciałam mieć i pokładałam w nim niemałe nadzieje, ale czy się spełniły? Czy masło spełniło wszelkie moje oczekiwania? O tym dowiecie się poniżej.




Kosmetykiem, który dzisiaj chciałabym wam przedstawić jest lawendowe masło do ciała firmy Mythos. Posiadam go już od wakacji, jednak używam jakieś dwa miesiące. Masełko stosuje raz w tygodniu, ponieważ nie zawsze chce mi się po każdej kąpieli coś w siebie wsmarowywać, szczególnie jeśli w mojej łazience nie jest za ciepło.
Zacznijmy może od zapachu: śmierdzi środkiem na mole! Dla mnie jest to zapach średnio przyjemny, na szczęście po nałożeniu zapach dość szybko się ulatnia i nie czuję (ani nikt inny nie czuje), że jestem chodzącym odstraszaczem owadów.
To co mnie cieszy to to, że zapach nie jest taki chemiczny, bardziej podchodzi mi pod zapach ziołowy (ponoć kwitnąca lawenda sama w sobie ma taki średnio przyjemy zapach).




Konsystencja masełka jest bardzo gęsta i treściwa, jednak jest to konsystencja kremowa. Sam kosmetyk jest koloru białego. Niestety mimo kremowej konsystencji masełko ciężko się wchłania w naszą skórę. Ja przy kilku pierwszych użyciach dostawałam szału, ponieważ przy mazianiu ręki przez około dwie minuty, kosmetyk był nadal widoczny na skórze. Po jakimś czasie odkryłam jednak sposób na to masełko. Nakładam go tylko troszeczkę, ale w kilku miejscach np. na ręce robię sobie około 5-6 kropek i wtedy każdą po kolei zaczynam wsmarowywać. Samo rozsmarowywanie na skórze nie sprawia problemu, bo masełko choć gęste daje się bez problemu rozprowadzić, jednak niestety opornie się wchłania.
Masełko bardzo dobrze nawilża skórę i ją odżywia, po użyciu jest ona miękka, gładka i niesamowicie przyjemna w dotyku, nie pozostawiając na niej tłustego filmu. Dodam, że moja skóra nie należy do wyjątkowo przesuszonych, więc nie wiem jak masełko będzie sprawdzało się u osób z takim właśnie problemem.



Skład kosmetyku jak dla mnie jest przyjemny. Nie znajdziecie w nim parabenów, olei mineralnych, EDTA, silikonów, genetycznie modyfikowanych roślin, sztucznych barwników. Powyżej znajdziecie więcej szczegółów, co dokładnie znajdziecie w tym składzie.
Sam kosmetyk znajduje się w plastykowym, okrągłym słoiczku z plastykową ochronką, która dodatkowo zabezpiecza kosmetyk przez dostaniem się drobnoustrojów np. gdybyśmy źle zakręciły nakrętkę. Wizualnie opakowanie mi się podoba. Jest proste, ale zarazem ciekawe i przyjemne dla oka. Ciekawie prezentuje się w łazience, bądź innym pomieszczeniu. 
Cena to bez promocji 35zł za 200ml, jednak ja zakupiłam moje masełko w promocyjnej cenie 19zł w sklepie Flax.




Podsumowując: zapach niezbyt przypadł mi do gustu, jednak działanie pielęgnacyjne tego masła jest naprawdę dobre. Podoba mi się opakowanie i skład, jednak cena bez promocji jest jak dla mnie mało przyjemna, tak samo jak oporne wchłanianie się tego masła w skórę.
Czy kupię ponownie? Możliwe, ale inną wersję zapachową i tylko w promocyjnej cenie. Nie mam zamiaru po raz kolejny nakładać na siebie czegoś, co pachnie jak środek na mole.

Moja ogólna ocena: 3+/5

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Cukrowo-orzechowy peeling do ciała Vintage Body Oil z olejkiem arganowym- recenzja


Hej piękne :*
W ten zimowy wieczór przychodzę do was z recenzją pewnego słodkiego kosmetyku, który otrzymałam na spotkaniu blogerek w Katowicach. Jak widać po zdjęciu dzisiejszej opinii zostanie poddany cukrowo-orzechowy peeling do ciała Vintage Body Oil z olejkiem arganowym.





Wyjątkowo zacznę od opisu opakowania. To co się mi w nim podoba to kobieta na wieczku ubrana w stylu retro. Ciekawy pomysł mieli producenci. Opakowania, które mają w swoim wyglądzie coś z dawnych czasów mało kiedy się spotyka.
Kosmetyk znajduje się w okrągłym pudełeczku o pojemności 200ml, z którego bez problemu wydobędziemy cały peeling. Niestety nie wiem co jest z moim opakowaniem nie tak, ponieważ na szafce na której stoi pod opakowaniem mam zawsze troszkę oleju, przez co muszę kłaść ten kosmetyk na jakimś papierze, co by sobie szafki nie zabrudzić. Dziwna sprawa z tym przeciekaniem...

Zobaczmy teraz co obiecuje nam producent:

Peeling do ciała SPA Vintage Bodu Oil z olejem arganowym zawiera wyjątkową kompozycję kwasów tłuszczowych, które mają właściwości stymulujące wewnątrzkomórkowy proces dotleniania, przywracające ochronę hydrolipidową oraz gwarantują dostateczne nawilżenie skóry. Olej wykazuje właściwości regenerujące oraz łagodzące podrażnienia. Witamina E spowalnia proces starzenia się skóry. Olej migdałowy odżywia, wygładza, uelastycznia skórę. Ekstrakt  z limonki zmiękcza i wygładza skórę, nadając jej miękkość i sprężystość. Ma działanie odświeżające, energetyzujące.
Kryształki cukru oraz drobne kawałki z łupin orzecha ścierają wierzchnią warstwę naskórka, głównie obumarłe komórki, co powoduje pobudzenie skóry do szybszego wzrostu i odnowy oraz wzmacnia elastyczność warstw wierzchnich. Peeling mechaniczny pobudza mikrokrążenie skórne i dotlenia skórę. Wyrównuje się koloryt. Skóra staje się elastyczna i gładka. Aromaterapeutyczny zapach odpręża, relaksuje i sprawia, że zabieg staje się niezwykłym rytuałem dla ciała i zmysłów.
 



Zapach peelingu jest słodki, trochę mdły, jednak po użyciu i tak się go nie czuje, więc myślę, że nikomu nie powinien przeszkadzać.
Sam kosmetyk nie należy do mocnych zdzieraków. Cukier po chwili wmasowywania w skórę zaczyna się rozpuszczać, a na naszej skórze pozostają tylko olejki. I tutaj niestety musimy po użyciu zastosować żel pod prysznic, aby zmyć tą tłustą warstewkę z naszego ciała (chyba, że ktoś chce mieć na sobie tłusty film to nie musi tej powłoczki zmywać).
Przed użyciem kosmetyku należy nieco wymieszać cukier z olejkami, bo jak widać na zdjęciu gromadzą się one w dziurce, która powstała na skutek poprzedniego wygrzebywania przeze mnie peelingu. 
Po użyciu peelingu nasza skóra jest miła w dotyku, gładka i pozbawiona martwego naskórka. Jest idealnie przygotowana do nałożenia po kąpieli balsamu czy masełka do ciała, a jak wiadomo, skóra po peelingu lepiej wchłania takie właśnie kosmetyki. 
Sam skład produktu to głównie niemałe kryształki cukru i bardzo drobno zmielone łupinki orzecha oraz olejki: arganowy oraz ze słodkich migdałów. Reszta to parafina, krzemionka, ekstrakt z limonki, citral, czyli składnik olejków eterycznych (trawy cytrynowej, cytryny, pomarańczy, limetki i ziela angielskiego) i inne substancje zapachowe, witamina E oraz barwnik chinolinowy.
Cena to około 18zł za 200ml. Niestety z dostępnością jest gorzej. Jeszcze tego kosmetyku nie widziałam w żadnym sklepie stacjonarnym w mojej miejscowości (ponoć w Hebe są, niestety nie jestem w stanie tego sprawdzić, bo takiej drogerii nie mam u siebie w mieście).




Podsumowując: polubiłam ten kosmetyk, jednak nie podoba mi się parafina w składzie, troszeczkę przeciekające opakowanie (możliwe, że tylko mi się takie felerne trafiło) i słaba dostępność. Jeśli znów miałabym okazję zakupić ten kosmetyk to bym go mimo wszystko kupiła.

Moja ogólna ocena: 4+/5

sobota, 14 grudnia 2013

Mała metamorfoza Klaudii- DUŻO ZDJĘĆ


Dzisiaj chciałabym wam pokazać małą metamorfozę mojej przyjaciółki Klaudii, która niedawno przyjechała do mnie na kawkę i przy okazji nieco ją umalowałam :)



Klaudia bez makijażu prezentuje się tak:
 

A tak wygląda po wyjściu spod mojego pędzla :D


A tutaj spis kosmetyków, które użyłam:

Mam nadzieję, że metamorfoza Klaudii się wam podoba :)
Proszę o wyrozumiałość, bo to dopiero pierwszy taki projekt na koleżance :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...