poniedziałek, 30 marca 2015

Depilacja- ważna czynność. Pierwsze wrażenia po trzech tygodniach użytkowania golarki ZERO firmy Shave-Lab


Hej :)
Zacznę może od wytłumaczenia się z mojej nieobecności na blogu jak i fan page'u. Niestety zepsuł mi się laptop i komputer stacjonarny (złośliwość rzeczy martwych) i prawdopodobnie laptop nie nadaje się już do naprawy (części do mojego Compaq'a wyją drogo i nie opłaca się go robić), a komputer stacjonarny może uda się uratować, ale niestety nikt przed świętami nie chce się podjąć naprawy tego sprzętu. Tak więc najprawdopodobniej moja wypłata pójdzie na zakup nowego laptopa, ale jak na razie muszę czekać do 10 i prawdopodobnie do tego czasu postów nie będzie.
Korzystając z chwilowej uprzejmości mojej siostry, która szanownie lecz z niechęcią użyczyła mi swojego kompa, piszę dla was tego posta.


Opis producenta:
Styl sam w sobie -ZERO to ponadczasowa „all-rounder” dla wszystkich ceniących sobie wysoką jakość oraz piękny design w połączeniu z atrakcyjną ceną.
Linia ZERO charakteryzuje się minimalistycznym kształtem, dając gwarancję pewnego prowadzenia maszynki. Jest to możliwe dzięki zastosowaniu naturalnej gumy kauczukowej, dzięki czemu golarka pewnie przylega do dłoni i sprawia, że golenie jest jeszcze bardziej przyjemne i precyzyjne zarazem.
Linia ZERO– wysoka jakość dająca poczucie bezpieczeństwa, nawet przy goleniu wrażliwych części ciała.
Specyfikacja maszynki do golenia:

  • Zestaw startowy: 1 uchwyt + 4 ostrza typu PL6
  • Kolor: Biały
  • Technologia: Chromowane aluminium z wstawkami z naturalnego kauczuku
  • Komfort: Listek nawilżający (Witamina E, aloes, olejek lawendowy)
  • Uniwersalność: Uchwyt kompatybilny ze wszystkimi ostrzami SHAVE-LAB

NOŻYKI PL6
Pielęgnacja na poziomie Premium z nożykiem posiadającym 6 ostrzy: swingujący nożyk oddaje się w Twoje dłonie, delikatnie i bezpiecznie sunąc po Twojej skórze, dąży do zadziwiającego efektu demonstrując tym samym najwyższą precyzję.
Perfekcyjnie dopasowany do wrażliwych miejsc jak okolice bikini i pachy.

  • Zestaw: 4 nożyki, 6 ostrzy
  • Kolor: Biały
  • Technologia: 8-krotnie obrabiana stal, wzmacniana tytanem. Diamentowo szlifowane ostrza, przechodzące kontrolę laserową metodą 3D. To wszystko w celu zapewnienia najwyższej jakości i gwarancji wysokiego standardu.
  • Komfort: Listek nawilżający (Witamina E, aloes, olejek lawendowy)


Muszę przyznać, że do tej pory rodzaj maszynek do golenia był mi obojętny i najchętniej kupowałam te, które były tanie i miały co najmniej trzy ostrza oraz żelowy pasek nawilżający. Na ostatnim spotkaniu blogerek w Rybniku miałam przyjemność otrzymać od firmy Smartline golarkę "z prawdziwego zdarzenia". Pomyślałam sobie: po co mi taka profesjonalna golarka? No i doznałam szoku już po pierwszym użyciu! Boziu w jakim ja świecie żyłam? Jak ja mogłam używać tego badziewia za 2zł sztuka (lub tańszego) i tak sobie niszczyć skórę?! Jeśli ktoś tak jak ja ciągle używał tanich maszynek do golenia to gwarantuję wam, że od razu poczujecie różnicę, szczególnie gdy depilujecie się na "sucho" tylko przy pomocy wody tak jak ja :)
Zacznijmy może od opisu golarki firmy Shave-Lab. Mój model nazywa się Zero i pochodzi z linii Basic. Posiada aż 6 ostrzy dzięki czemu depilacja jest jeszcze szybsza i dokładniejsza niż w przypadku maszynek z mniejszą ilością ostrzy. Oprócz ostrzy, wymienne wkłady posiadają nawilżający i gumowy pasek. Gdy żółty pasek wyblaknie będzie to świadczyło o konieczności wymiany końcówki na nową. Gumowy pasek ma za zadanie zbierać resztki pianek i żeli do golenia (tak myślę). Samo działanie tego paska jest naprawdę dobre, bo nawilża skórę oraz zapobiega powstawaniu zaczerwienień i krostek po depilacji.
Jeśli chodzi o budowę samej maszynki to ma ona ergonomiczny kształt. Doskonale leży w dłoni, nawet mokrej, ponieważ z jednej strony jest ona metalowa, a z drugiej kauczukowa. Dzięki temu nie wyślizgnie nam się z dłoni i nie zrobimy sobie krzywdy. Sama końcówka trzymająca ostrze jest ruchoma, dzięki czemu maszynka doskonale dopasuje się do kształtu depilowanej powierzchni.
Opakowanie zawiera cztery wymienne wkłady z ostrzami, które bez problemu przymocujemy do naszej golarki. Wystarczy tylko przesunąć biały przycisk do przodu i końcówka sama odpada. Nowy wkład wystarczy wcisnąć do rączki.
Jedyną wadą tej maszynki jaką mogę się dopatrzeć, jest pozostawianie niezgolonych, pojedynczych włosków. Trzeba depilowane miejsce co najmniej dwa razy przejechać maszynką żeby nic na danym odcinku skóry nie znaleźć.
Koszt tego typu golarki to 47zł. Aktualnie na ten model jest promocja i kosztuje on 42zł. W przeliczeniu na jedno ostrze wychodzi 10,50zł. Dla jednych może być to dużo, dla drugich mniej, ale pamiętajcie, że taka golarka szybko się wam nie zepsuje, a ostrza nie stępią. Ja używam jednego wkładu już trzy tygodnie (depiluję się około dwa razy w tygodniu) i nadal nic się z maszynką nie stało, tak samo jak z ostrzami (no może poza tym, że zaczyna mijać coraz więcej włosków). Jedynie po pasku nawilżającym widać, że maszynka była używana.
TUTAJ możecie zapoznać się z całą ofertą sklepu, a jest w czym wybierać :) Ceny są różne w zależności od modelu i ilości ostrzy. Same nożyki także możecie kupić, a kosztują one 33zł za 4 sztuki. Co ciekawe według producenta są one wykonane ze stali ośmiokrotnie obrabianej, wzmacniane tytanem i diamentowo szlifowane.


Muszę przyznać, że dzięki tej maszynce depilacja stała się o niebo przyjemniejsza. Nie mam już problemu z podrażnioną skórą, która swędziała, była przesuszona i po czasie produkowała duże ilości małych, czerwono-białych krostek. Naprawdę z chęcią się teraz depiluję, bo przy zwykłych, tanich maszynkach depilacja " na sucho" była koszmarem. Nareszcie się nie pozacinałam przy goleniu!
Pierwszy raz spotykam się z tak eleganckimi i dobrze wykonanymi maszynkami. Już teraz mój narzeczony zażyczył sobie taką maszynkę na prezent :)

Moja ogólna ocena: 5-/5

A u was jak z depilacją? Używacie zwykłych maszynek jakich ja do tej pory używałam, czy stawiacie na coś lepszego, nazwijmy to z wyższej półki? :)

niedziela, 22 marca 2015

Wyraziste spojrzenie z konturówką do brwi Caroline's Rose firmy Diadem


Cześć :)
Korzystając z chwili wolnego postanowiłam wam przedstawić coś z kolorówki. Wiem, że u mnie na blogu jest jej mało, ale już jakieś pół roku temu, a może nawet i wcześniej stwierdziłam, że nie potrzeba mi aż tylu kosmetyków kolorowych ile miałam, ponieważ mój dzienny makijaż ogranicza się głównie do podkładu, pudru i tuszu do rzęs. Jednak ostatnimi czasy postawiłam na podkreślenie brwi i jak na razie podkreślam je prawie codziennie. Zauważyłam, że moje oko wydaje się wtedy bardziej wyraziste i otwarte i jakoś tak trochę lepiej wyglądam :)
Jakiś czas temu firma Diadem zaproponowała mi współpracę i w związku z tym mogłam sobie wybrać coś z ich asortymentu. Oprócz lakierów do paznokci, które możecie zobaczyć TUTAJ, wybrałam sobie serum do rzęs (o którym napiszę za jakiś czas) i konturówkę do brwi Caroline's Rose w kolorze 02, czyli w odcieniu brązu.


Zacznijmy od opisu producenta:
Łatwo podkreślisz kształt brwi zachowując ich naturalny wygląd i nadając oczom piękną oprawę. Profesjonalna formuła zapewnia wyraźny i trwały rysunek oraz wygodną aplikację. Stworzona na bazie wosku formuła nie zawiera olejów mineralnych i składników pochodzenia zwierzęcego. Zawiera polibuten utrzymujący efekt wodoodporności oraz posiada różne woski działające odżywczo na skórę. Rysik umieszczono w drewnie cedrowym zapewniającym odpowiedni poziom wilgoci i doskonałą izolację cieplną.

Zastosowanie według producenta:
Rozczesać brwi szczoteczką, przy pomocy krótkich i szybkich ruchów, następnie przyciemnić je kredką, nanosząc delikatną i precyzyjną linię na suchą lub zwilżoną skórę, po czym ponownie przeczesać.


Zacznę może od tego, że do podkreślania brwi używam zazwyczaj cieni. Kredki używałam kiedyś, jednak przerzuciłam się na (dla mnie prostsze w obsłudze) cienie.
Jeśli chodzi o tą kredkę to pierwsza aplikacja spowodowała u mnie od razu niechęć do tego produktu, a to z tego względu, że za bardzo naciskałam na nią w trakcie jej aplikacji i uzyskałam mocno podkreślone brwi, które wyglądały wręcz karykaturalnie. Przez kilka dni jej przez to nie używałam, jednak później postanowiłam się z nią przeprosić i do niej wróciłam. Druga aplikacja z mniejszą siłą nacisku spowodowała, że uzyskałam całkiem zadowalający mnie efekt. Już po kilku użyciach zaczęłam umieć się nią posługiwać i całkiem szybko podkreślałam nią swoje brwi, nie uzyskując przy tym przerysowanego efektu (chociaż czasami lubię mieć naprawdę mocno podkreślone brwi). Zaletą tej konturówki jest całkiem naturalny efekt jeśli tylko obchodzimy się z nią delikatnie. Kolor również nie jest ani za ciemny, ani za jasny. Dla mojej karnacji i koloru włosów jest idealny.
Sama konturówka jest dosyć twarda, łatwo nią podkreślić łuk i "dorysować" brakujące włoski. Łatwo można ją naostrzyć, a przy tej czynności się nie łamie. Może to zasługa drewna cedrowego, w którym umieszczony jest rysik. Jeśli chodzi o trwałość to muszę przyznać, że nawet gdy jest zimno i pada brwi absolutnie się nie rozmazują i nic z nich nie spływa. W miejscach gdzie jest gorąco, czy nawet gdy się drapie albo dotykam po twarzy wszystko jest na swoim miejscu.
Mówiąc szczerze skusiłam się na ten produkt głównie z tego względu, że posiada on szczoteczkę, która fajnie układa i wyczesuje produkt z brwi tworząc przy tym naprawdę naturalny efekt. Wydajność jak na razie jest na duży plus. Mimo kilkukrotnego utemperowania tej kredki nadal jest jej sporo. W ofercie sklepu Diadem możecie znaleźć trzy dostępne odcienie: szary, czarny i brązowy z serii Caroline's Rose, a zakupić je możecie TUTAJ. Widziałam, że firma Diadem posiada jeszcze konturówkę do brwi, ale z serii Szafir.
Jeśli chodzi o wady tego produktu to tutaj zaliczyć możemy cenę 19,90zł w promocji, a w cenie regularnej 25,50zł. Co do dostępności to muszę przyznać, że jedynym miejscem gdzie spotkałam się z marką Diadem jest jeden ze sklepów w Galerii Katowickiej obok sklepu TK Maxx. W mojej okolicy prawdopodobnie nie ma sklepu, który by sprzedawał kosmetyki tej firmy, a szkoda.

Pamiętajmy o inicjatywnie firmy Diadem, która opiera się na zasadzie: zakup jednego produktu = 2 godziny edukacji dla kobiet z krajów Trzeciego Świata. Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o tej inicjatywie to zapraszam TUTAJ.



A jeśli powyższy efekt jest dla was zbyt delikatny możecie nieco mocniej podkreślić swoje brwi (efekt mocnego podkreślenia, może nawet nieco przerysowany możecie zobaczyć poniżej)


Podsumowując: konturówka ta tworzy na oku bardzo naturalny efekt, jednak trzeba umieć się z nią obchodzić co by sobie krzywdy nie zrobić i nie osiągnąć przerysowanego efektu. Kredka ta jest twarda, łatwo nią dorysować włoski, a także długo utrzymuje się na brwiach. Szczoteczka dołączona do produktu dobrze wyczesuje kosmetyk z brwi, przez co efekt jest jeszcze naturalniejszy niż od razu po nałożeniu. Będzie ona idealna głównie dla osób o ciemnym kolorze włosów jak i dla blondynek, ale wszystko zależy także od karnacji. Do wyboru mamy trzy kolory, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

A wy co stosujecie do podkreślania brwi? Cienie, czy kredki? :)

Moja ogólne ocena: 4/5

poniedziałek, 16 marca 2015

Dzień Kobiet: relacja z rybnickiego spotkania blogerek


8 marca w dzień kobiet odbyło się w rybnickiej restauracji Pasja spotkanie blogerek. Było to wyjątkowe spotkanie, ponieważ oprócz świętowania w gronie wspaniałych kobiet organizatorki postanowiły też pomóc innej maleńkiej kobietce jaką jest Wiktoria, dla której zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy. Zebraliśmy aż 350zł ;) Oprócz pomocy Wiktorii, wspomogłyśmy też drobną kwotą fundację Horacy. Ale to nie wszystko! Odbyła się też zbiórka ubrań i zabawek, które zostaną przekazane osobom potrzebującym. Muszę się pochwalić, że mi samej udało się uzbierać aż 4 wypchane po brzegi reklamówki ubrań i butów, które (mam nadzieję) teraz posłużą przez jakiś czas innym osobom. Organizatorkami tej imprezy były Anita i Renata, którym serdecznie dziękuję za możliwość wzięcia udziału w tym wydarzeniu.

Wiktoria
Nasze dwie urocze organizatorki

Spotkanie zaczęło się od rozlosowania numerka, pod którym miałyśmy zostawić drobny upominek dla którejś z nas z okazji dnia kobiet. Nie wiem, kto wylosował nr 10, ale serdecznie dziękuję tej osobie za zestaw kosmetyków Balea i waniliowe mydełko. Nie wiem, czy od ciebie anonimie też dostałam te próbeczki ze zdjęcia, czy nie, ale serdecznie dziękuję ci za ten jak najbardziej trafiony prezent :)


Później, po krótkiej chwili dla nas nadeszła pora na prezentację kosmetyków firmy Pharmatheiss Cosmetics Polska. Swoją drogą są to kosmetyki z naprawdę dobrym składem i pięknymi, prostymi lecz eleganckimi opakowaniami. Firma ta wypuściła na rynek trzy serie: Granatapfel, (z granatem i toskańską oliwą z oliwek), Olivenol (toskańska oliwę z oliwek) oraz Beaty Elixir (zawiera 7 olejów takich jak: oliwa z oliwek, olejek migdałowy, z dzikiej róży, z pestek winogron, arganowy, awokado i olejek z pestek moreli). Kosmetyki te dostępne są na razie tylko w aptekach.



Kolejna prezentacja związana była z polem magnetycznym, a dokładnie z biżuterią magnetyczną, magnetycznymi mieszadełkami, opaskami i bielizną. Firma Energetix specjalizuje się nie tylko w rzeczach zawierających magnes, ale także w suplementach i kosmetykach. Biżuteria magnetyczna (i wszystko inne co zawiera magnes) poprawia metabolizm, stabilizuje ciśnienie krwi i regeneruje komórki oraz tkanki, a także pomaga w detoksykacji organizmu.
Na samym końcu spotkania odbyło się losowanie, w którym można było wygrać biżuterię magnetyczną, a reszta dziewczyn, która nie wygrała otrzymała bony zniżkowe na zakup takiej właśnie biżuterii. Mi udało się wygrać przepiękną bransoletkę, którą codziennie noszę na ręce. Tak w ogóle to w ten dzień miałam jakieś szczęście :D
Miała się odbyć także prezentacja pani z Mary Kay, jednak ostatecznie do niej nie doszło, ponieważ przedstawicielka firmy spieszyła się do domu, do chorej córeczki. Mimo wszystko sam pokaz makijażu jak i prezentacja kosmetyków tej firmy się odbędzie, jednak w innym terminie.

Na końcu trzeba wspomnieć o tym, że kilka dziewczyn i mąż jednej z nich wykonało dla nas upominki :) Od Anety dostałyśmy przepiękne ręcznie robione kolczyki, od Moniki kurczaczka, od Agnieszki babeczkę, a od Reni świąteczny świecznik :) Mąż Ani przygotował dla nas personalne, blogerskie planery, a mój posłuży mi za niedługo jako wedding planner :D


W spotkaniu wzięło udział 11 uroczych dziewczyn: 
1. Aneta www.naszadrogado.pl  
no i ja Asia :D 


Oczywiście spotkanie nie obyło się bez ploteczek, uśmiechu, jedzonka i alkoholu bez alkoholu :D Odbyła się także wymianka kosmetyczna, a organizatorki wraz ze sponsorami obdarowały nas przeogromną ilością różnego rodzaju produktów i kosmetyków.


Oto sponsorzy i ich upominki dla nas :)
Patron medialny: http://serwisuroda.pl/ załatwił dla nas bogatą paczkę kosmetyków firmy Eveline http://eveline.pl/  

Co do kapsułek piorących Perlux ja jestem z nich zadowolona. Ubrania są dobrze uprane, pachnące, a sama kapsułka rozpuszcza się całkowicie. Płyn Sidolux już mam, bo kupiłam go niedawno w Biedronce chyba za 5zł :P Ładnie pachnie i nabłyszcza głównie kafelkowe podłogi. Do mycia paneli oraz mebli też go stosuję i sprawdza się dobrze :) A tak oto prezentuje się śliczna bransoletka hand made, która ma przepiękny kolor. Na lato będzie jak znalazł :)


Dziękuję wszystkim dziewczynom za wspaniałe towarzystwo, przedstawicielom firm za ciekawe wykłady, sponsorom za upominki, a organizatorkom za zorganizowanie tej kobiecej imprezy z elementami charytatywnymi :) Miło jest móc komuś pomóc :) Mam nadzieję, że znów się kiedyś spotkamy w tak zacnym gronie <3

czwartek, 5 marca 2015

Ulubieńcy lutego


Cześć :)
W końcu jak co miesiąc o tym czasie przyszedł czas na ulubieńców. Jak zwykle nie jest ich dużo, jednak są to produkty, które naprawdę uprzyjemniły mi czas i pomogły w pielęgnacji mojego ciała.


Ostatnio miałam w życiu wiele radości, ale także i stresu. Po ciężkim dniu lubiłam się więc zrelaksować, biorąc gorącą kąpiel. Do wanny wlewałam wtedy płyn do kąpieli dla mam z firmy Babydream. Kupiłam go pod wpływem zachwaleń Agnieszki z kanału nissiax83 i wcale tego nie żałuję.
Zapach tego produktu jest obłędny! Wyczuwam w nim oliwkę dla dzieci, coś mydlanego i kwiatowego jednocześnie. Jest to zapach niezwykle delikatny, który naprawdę uspokaja i koi zmysły. Nie pieni się zbytnio, ale to pewnie przez brak SLS'ów. Co do składu to jest on naprawdę przyjemny. Znajdziemy w nim olej sojowy, glicerynę, olej ze słodkich migdałów, białko serwatkowe, olej słonecznikowy i kilka innych nieco bardziej chemicznych, jednak delikatnych składników.
Oprócz tego, że płyn ten wpływa na zmysł zapachu, dodatkowo reguluje gospodarkę wodną skóry i ją nawilża, sprawiając, że staje się ona miękka, gładka i przyjemna w dotyku. Jedynym minusem jaki mogę wskazać w tym produkcie jest jego wydajność. Może jest to spowodowane tym, że ja po prostu wlewam go do wanny dużo żeby zapach był intensywniejszy :D Za tak świetny produkt zapłaciłam śmieszne pieniądze, bo tylko 7zł. Myślę, że przy tym produkcie pozostanę na dłużej :)


Kolejny mój ulubieniec również należy do tych łagodniejszych jeśli chodzi o skład. Ostatnio postanowiłam nieco zmienić swoją pielęgnację twarzy, a że w lodówce już od pół roku leżał ten produkt postanowiłam go w końcu użyć. Produktem tym jest olej malinowy pochodzący ze strony sunnivamed.pl. Wytwarzany jest on z pestek mali, jednak jeśli ktoś myśli, że ma malinowy zapach to jest w błędzie. Zapach jest typowo ziołowy, nieco trawiasty, jednak przyjemny i niewyczuwalny już po kilku minutach od nałożenia olejku na twarz.
Kosmetyk ten pokochałam za świetne działanie, a mianowicie za dobre nawilżenie skóry, odżywienie, a przede wszystkim za łagodzenie podrażnień i rozjaśnianie przebarwień. Olejek ten stosuję na noc, jednak można go także stosować na dzień np. dodając kroplę do podkładu, bo ma on zdolność pochłaniania promieniowania UV. Jego SPF mieści się w granicy 28-5, czyli ma naprawdę wysoki filtr ochronny.
Produkt ten nie pozostawia na twarzy tłustej warstwy, jednak po przebudzeniu się czuć, że jakieś resztki olejku pozostały. Mimo wszystko i tak jest dobrze z wchłanianiem, bo inne olejki pozostawiały u mnie mega tłustą powłokę. Tutaj tego nie ma.


No i mój ostatni ulubieniec to ekspresowa odżywka regeneracyjna w spray'u Gliss Kur do włosów zniszczonych i przesuszonych. Jest to odżywka dwufazowa, bez spłukiwania. Posiada fajny atomizer, który wytwarza idealną jak dla mnie mgiełkę, która pokrywa naprawdę sporą część włosów. Dlatego śmiało mogę stwierdzić, iż jest to produkt wydajny.
Jak wiecie, (a jak nie to się właśnie dowiedziałyście :D) posiadam włosy mocno plączące się, a ich rozczesywanie kończy się szarpaniem i wyrywaniem. Natomiast ten kosmetyk znacząco ułatwia mi rozczesywanie włosów. Co prawda jeszcze trochę je ciągnę przy czesaniu, ale nie jest to to co było kiedyś.
Odżywienia włosów w przypadku tej odżywki nie zauważyłam, ale mogę śmiało stwierdzić, że wraz z pozostałymi kosmetykami do włosów jakie używam odżywka ta znacząco zmniejszyła ich łamliwość. Co do zapachu może nie jest on najwyższych lotów, ale jest przyjemny. Skład nie jest wcale aż taki zły, bo na trzecim miejscu mamy olejek arganowy, a na czwartym płynną keratynę. Na szóstym miejscu znajdziemy zaś kojący pantenol.
Odżywka ta kosztowała mnie w Biedronce 11,99zł za 200ml i muszę przyznać, że był to naprawdę udany zakup. W końcu rozczesywanie moich włosów zostało znacząco ułatwione i nie jest już takim utrapieniem jak było do niedawna.


To są moi ulubieńcy lutego, którzy pozostaną ze mną jeszcze przez co najmniej kilka tygodni. A jak prezentują się wasi ulubieńcy? Znacie, któryś z przedstawionych powyżej kosmetyków?
P.S. Możecie mi polecić jakiś spray do włosów chroniący je przed wysoką temperaturą?

niedziela, 1 marca 2015

Lakier do paznokci Diadem: odcień nr 266 i F-28


Cześć :)
Dzisiaj chciałabym wam opisać dwa lakiery do paznokci firmy Diadem, z którą podjęłam niedawno współpracę. Jednak nim przejdę do opisu chciałabym wam pokrótce przedstawić tą firmę i jej cele, a raczej jeden, który nazwany jest inicjatywą dwóch godzin. Co to znaczy? Że za każdy zakupiony przez nas kosmetyk, firma Diadem sfinansuje 2 godziny edukacji dla kobiet w krajach Trzeciego Świata.
Co roku w Indiach tysiące dziewczynek jest porzucanych wyłącznie ze względu na swoją płeć. W wyniku tego zjawiska co roku traci życie około 400 000 dziewczynek, a na każdy 1000 chłopców przypada jedynie 868 dziewczynek. Każdy sprzedany produkt Diadem Cosmetics pozwala zapewnić 2 godziny edukacji - jedną szkolną, ogólnoedukacyjną oraz drugą- warsztatową, pozwalającą kobiecie nabyć umiejętności zawodowe, takie jak wykonywanie makijażu, fryzjerstwo czy krawiectwo, które zapewnią jej start na drodze do ekonomicznej niezależności kobiety, a w konsekwencji do mądrych i niezależnych decyzji.
Myślę, że inicjatywa ta jest warta uwagi i bardzo się cieszę, że są jeszcze firmy, które chcą pomóc innym. Ubolewam nad tym, że w jeszcze wielu krajach świata kobieta jest niedoceniana i traktowana przedmiotowo, a w Indiach niechciana ze względu na swoją płeć, a co za tym idzie uważana jest tam za osobę nieopłacalną i przynoszącą stratę rodzinie (nie to co mężczyzna).

Powracając do głównego tematu przechodzę do recenzji dwóch lakierów jakie wybrałam sobie do testów. Jeden wybrałam totalnie w ciemno (brąz o numerze 266), drugi z poleceń innych blogerek (biel numer F-28) i muszę przyznać, że jeden polubiłam, a drugi niestety nie bardzo. Zacznę może od tego lakieru, który wybrałam losowo, a który bardzo mi się spodobał. Mowa o lakierze do paznokci nr 266. Jest to kolor, który jak dla mnie jest mieszanką brązu z brzoskwinią. Niemniej jednak bardzo ciekawie prezentuje się na paznokciach. Lakier posiada niezbyt gruby pędzelek, który akurat mi odpowiada, bo nie nabiera za dużo produktu i łatwo można nim nałożyć lakier, który nawet dosyć szybko zasycha. Wykończenie lakieru jest błyszczące, a co trwałości to muszę powiedzieć, że jestem zaskoczona, bo bez top coat'a lakier trzyma się na paznokciach nawet do 5 dni bez żadnych odprysków. Wytarte końcówki mam już po jednym dniu w pracy. Jeśli chodzi o krycie to jest całkiem dobre, bo wystarczą tylko dwie warstwy, aby paznokieć nie miał żadnych prześwitów.


Biała kreda to lakier o wykończeniu półmatowym, który bardzo szybko zasycha na paznokciach. Jednak im więcej warstw tym lakier dłużej schnie. Niestety potrzeba jest, aż trzech grubych warstw, aby paznokcie nie miały prześwitów i smug. Jak nałożycie cienkie warstwy to potrzeba ich minimum cztery, pięć. Co do trwałości tego lakieru to bez top coat'a wytrzymuje on na paznokciach maksymalnie trzy dni bez odprysków, a z top coat'em na szczęście kilka dni dłużej, ale wtedy utracicie ten kredowy efekt lakieru. Muszę jednak przyznać, że ta biel prześlicznie prezentuje się na paznokciach. Będzie idealna do tworzenia zdobień.


Oba te lakiery mają całkiem dobry skład, bo nie zawierają w sobie toluenu, żywicy formaldehydowe, DBP i kamfory. Mają pojemność 12ml i kosztują 13,90zł, jednak aktualnie są w promocji -15%, więc ich koszt to 11,80zł. Nie są to tanie lakiery, bo doliczając sobie jeszcze koszt wysyłki cena jednostkowa nam wzrośnie. Jednak pamiętajmy, że przy każdym zakupie fundujemy kobietom z krajów Trzeciego Świata dwie godziny edukacji, a my tutaj nie mamy żadnego problemu z dostępem do niej. Brak szkodliwych składników oraz spora pojemność także wpływają na cenę, która w porównaniu do innych wysokojakościowych lakierów wcale nie jest taka zaporowa i wysoka.

Znacie firmę Diadem i ich produkty? Podoba wam się ich idea? Dajcie znać co myślicie o inicjatywie 2h i o wyżej wymienionych lakierach :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...