Hej, hej, hej :)
Po kolejnym naprawdę długim okresie mojej nieobecności tutaj, postanowiłam stworzyć w końcu jakiś post, a że reklamówka z pustymi opakowaniami już przebierała to temat i okazja do napisania nowego posta same się znalazły.
Dzisiejszy post mam nadzieję przypadnie do gustu osobom dbającym o włosy, ponieważ znajdziecie tutaj całkiem sporą ilość krótkich recenzji na temat poszczególnych produktów do włosów, których w ostatnim czasie naprawdę sporo wykończyłam.
Od lewej:
Planeta Organica szampon do włosów przesuszonych zabiegami kosmetycznymi- bardzo fajnie oczyszczający szampon, który dodatkowo nawilżał włosy. Naprawdę można było odczuć to nawilżenie. Włosy po umyciu i niezastosowaniu odżywki były miękkie i nawet nie były mocno splątane. Może jakoś mocno nie były oczyszczone, ale przy dwukrotnym ich umyciu było już wszystko ok. Skład tak samo jak działanie również był przyjemny. Produkt ten nie zawiera w sobie SLS, parabenów i barwników syntetycznych. Nie jest również testowany na zwierzętach. Zaraz po wodzie znajdziemy olej z rokitnika zwyczajnego, a trochę niżej w składzie jest olej z nasion lnu oraz ekstrakt z miodunki plamistej. Dodatkowo koszt tego szamponu to coś około 15zł za 360ml, więc myślę, że warto się nim zainteresować i go zakupić.
Suchy szampon Batiste Floral Essences- tutaj chyba nie muszę za wiele pisać. Suche szampony Batiste kocham niezmiernie i zawsze do nich wracam. Zapach aktualnie zużytej wersji był prześwietny. Jeden z najpiękniejszych z całej serii.
EcoLab spray termoaktywny do układania i regeneracji włosów- jest to produkt, który ma ułatwić rozczesywanie włosów i chronić je przed gorącym powietrzem. Co do ułatwienia rozczesywania to niestety z moimi włosami sobie nie poradził, ale jeśli chodzi o ochronę przed gorącym powietrzem suszarki i ciepłem prostownicy to nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Myślę, że pod tym kątem kosmetyk ten działa, bo moje włosy mimo suszenia suszarką są w dobrym stanie. Skład jest naprawdę dobry i naturalny. Znajdziemy w nim m.in. ekstrakt z hibiskusa, ekstrakt z imbiru, organiczny olej makadamia oraz keratyna. Do tego produktu zamierzam powrócić, ale dam jeszcze szansę kilku innym upatrzonym produktom termoaktywnym.
Ekspresowa odżywka regeneracyjna Ultimate Color Gliss Kur firmy Schwarzkopf- niestety na tym produkcie się zawiodłam. Myślałam, że produkt ten będzie tak samo dobry jak ta czarno-złota odżywka regeneracyjna Ultimate Oil Elixir, którą naprawdę mocno pokochałam. Liczyłam na podobne, a może nawet lepsze działanie. Niestety się przeliczyłam. Myślę, że włosy farbowane potrzebują dobrego nawilżenia i odżywienia, a niestety tutaj nie mieliśmy ani tego, ani tego. Zapach miała fajny, ale mimo to nigdy więcej jej już nie kupię.
Szampon do włosów suchych i farbowanych Zsiadłe Mleko, Mydlnica lekarska Babuszka Agafii- mimo, iż miałam wrażenie, że szampon ten nieco wysusza włosy to polubiłam go. Może dlatego, że naprawdę dobrze oczyszczał włosy nawet po olejowaniu. Wystarczyło jedno mycie, aby włosy były oczyszczone. Przy podwójnym myciu i łagodnie nawilżającej odżywce było można odczuć, że włosy są suche i potrzebne było wsparcie w postaci olejku bądź odżywki nawilżającej w spray'u. Skład niestety nie powalił na kolana, ale za cenę chyba 5zł na cuda nie liczyłam.
Balsam/odżywka do włosów Miękkość i Blask Garnier dodawany do farb Olia- czy ktoś mi może powiedzieć czemu nie można tego produktu kupić w wersji pełnowymiarowej?! Ten balsam jest świetny! Włosy po jego użyciu są miękkie, gładkie i lśniące. Praktycznie wcale się nie plączą, a ich rozczesywanie to czysta przyjemność. Jeszcze dwa opakowania czekają na użycie, ale mam je zamiar zabrać ze sobą na wakacje, bo mają fajną pojemność :)
Yves Rocher płukanka octowa z malin- cudownie pachnący malinami kosmetyk! Po użyciu tej płukanki moje włosy były pięknie nabłyszczone, miękkie w dotyku i pachnące. Produkt ten stosowałam tylko na wyjątkowe okazje, ponieważ do tanich nie należy, a jego wydajność nie jest jakaś powalająca. Mimo to planuję ponowny zakup tego kosmetyku.
Balea balsam i odżywka do włosów z mango i aloe vera- o matulku! Jak to pachnie! W tym zapachu tak się zakochałam, że teraz większość kosmetyków kupuję z mango w składzie ;) Nie dość, że oba te produkty tak pięknie pachną to i wspaniale działają. Odżywka dobrze nawilża włosy, łatwo się ją zmywa i nie spływa z włosów. W połączeniu z balsamem do włosów tworzą duet idealny. Balsam nałożony na końcówki dobrze je scala i wygładza, nie skleja włosów i tak samo jak odżywka dobrze je nawilża. Zapach na włosach dosyć długo się utrzymuje, ale tylko po użyciu tego balsamu. Po użyciu odżywki cudownym zapachem nie nacieszymy się za długo. Oba te produkty mają całkiem dobre składy. Nie mają w sobie silikonów i dla mnie jest to na plus. Oba te kosmetyki polecam i zamierzam do nich ponownie wrócić.
Planeta Organica seria Afryka maska odżywcza do włosów suchych i zniszczonych z masłem shea- jest to naprawdę rewelacyjna maska, która niesamowicie zmiękcza włosy, zapobiega ich plątaniu, pięknie odżywia i nawilża włosy nie obciążając ich przy tym. Jest naprawdę tania jak na tak dobry skład, w którym znajdziemy m.in. 15% masła shea, olej baobabu, ekstrakt z owoców baobabu, a także olej z avocado. Polecam każdemu, szczególnie osobom farbującym włosy.
Maska do włosów delikatnych i wypadających Organique z serii Energizing- po użyciu tej maski moje włosy są gładkie. miękkie, nawilżone i błyszczące. Maska ta nie spływa z włosów, nie obciąża ich, nawet gdy nałożymy ją na skórę głowy. Zapach tego produktu jest lekko słodki, ale ciężki do opisania. Dla mnie maska ta pachnie jak guma balonowa i mydło wymieszane razem. Nie mniej jednak jest to zapach bardzo przyjemny dla nosa, a który nawet całkiem długo utrzymuje się na włosach. Skład jak sama nazwa firmy mówi jest wysoce organiczny. Po wodzie i emoliencie znajdziemy substancję, która zapobiega splątywaniu włosów, wygładza je i nadaje połysk, ale ma także działanie konserwujące. Następnie mamy glicerynę, pantenol, jedwab i ekstrakt z guarany i alg. Maska bała bardzo fajna, ale niestety szybko się skończyła.
Garnier Ultra Doux intensywna odzywka z cudownymi olejkami do włosów zniszczonych i łamliwych- po tej odzywce włosy były pięknie wygładzone, nawilżone, miękkie i błyszczące. Naprawdę dobrze wyglądały po wysuszeniu, były sypkie i przyjemne w dotyku. Nie były również tak splatane jak po użyciu innych odżywek, przez co dużo łatwiej rozczesywało mi się włosy. Oprócz działania pokochałam także zapach tego produktu, który niestety ciężko mi do czegokolwiek porównać. Niemniej jednak jest to zapach słodki, który całkiem długo utrzymuje się na włosach. Naprawdę polecam wam ten produkt. Ja na pewno do niego wrócę:)
Schwarzkopf Got2b lotion przeciwko puszeniu się włosów- niestety produkt ten się u mnie nie sprawdził. Trzeba było uważać ile się go nakłada, bo bardzo szybko można było z nim przesadzić. Jak już nałożyło się go za dużo to włosy były mocno sklejone i obciążone. Przy niewielkiej ilości włosy może nie były sklejone, ale nadal były obciążone. Dzięki temu końcówki się nie puszyły, ale włosy były jakieś sztywne i ciężkie do ułożenia. Nie polecam wam tego kosmetyku mimo, że na wizażu ma całkiem dobre opinie. Jak dla mnie jest to strata pieniędzy, bo na moich wysokoporowatych włosach kompletnie się nie sprawdził.
Zimowe mydełko Isana z limitowanej edycji wanilia i karmel- również przyjemnie pachnące mydełko, ale zapach jakoś nie powalił mnie na kolana. Zdecydowanie bardziej wolę wersję z rabarbarem ;)
Dove Deeply Nourishing odżywczy żel pod prysznic- żele pod prysznic Dove lubię szczególnie za ich kremową konsystencję i cudowny zapach. Ten żel także pokochałam mimo, że nie zauważyłam żadnego głębszego nawilżenia. Na pewno, żel ten nie wysuszył mi skóry tak jak to robi większość innych kosmetyków tego typu, ale dodatkowego nawilżenia nie zauważyłam. Mimo to zamierzam zakupić inne wersje żeli pod prysznic tej firmy.
Wiosenne mydełko Isana z limitowanej edycji z wyciągiem z rabarbaru- niesamowicie pięknie pachnące mydło w płynie! Czegoś o takim zapachu od dawna szukałam i w końcu znalazłam. Zapach jest słodki, ale i kwaskowaty. W pełni oddaje rabarbar, który jako dziecko często jadłam z cukrem pudrem. Jedna z najlepszych wersji zapachowych jakie miałam okazję mieć. Koniecznie muszę zrobić zapasy tego mydełka :)
Antyperspiranty Rexona Sexy Bouquet i Linen Dry- najlepsze antyperspiranty jakie kiedykolwiek miałam okazję używać! Kocham je już od kilku dobrych lat. Moją ulubioną wersją zapachową jest zdecydowanie ta o zapachu truskawek i moreli.
Avon Naturals mgiełka o zapachu figi- mgiełki Avonu bardzo lubię, bo mają fajne zapachy i są tanie. Mgiełka o zapachu figi skusiła mnie słodkim zapachem i ceną, bo w promocji zapłaciłam za nią jakoś 5zł. Na pewno zakupię inne wersje zapachowe tych mgiełek, jak tylko wykończę resztę moich tanich wód toaletowych, które mi zalegają na półce.
Płyn Micelarny AA Ultra Nawilżenie- starszą wersję tego kosmetyku lubiłam, ale ta nowa kompletnie mi nie pasuje. Tym płynem zmywałam tylko podkład, bo żadnego tuszu nie można było zmyć bez pocierania oczu. Ja już staram się tego nie robić, więc do demakijażu oczu musiałam stosować coś mocniejszego co w pełni rozpuściło tusz do rzęs. Od płynu micelarnego wymagam zmywania każdego niewodoodpornego kosmetyku, a niestety ten płyn nie radzi sobie z żadnym tuszem do rzęs o wodoodpornych nie wspomnę. Niestety jak dla mnie jest to kosmetyk niewarty kupienia.
Nawilżający krem łagodzący z serii Botanic Green firmy Tołpa- krem ten szybko się wchłaniał i dosyć dobrze nawilżał skórę. Jest to lekki krem, nie zawierający w sobie SPF'a, więc w lato może się nie sprawdzić. Zaletą tego kosmetyku jest to, że każdy podkład na tym kremie wyglądał rewelacyjne, a krem nie rolował się przy jego nakładaniu. Skład produktu nie jest zły. Składnikami aktywnymi są torf, ekstrakt z nasion bawełny, z korzenia irysa oraz pochodna mocznika. Dzięki tym składnikom skóra po użyciu jest miękka i gładka. Sam krem jest jest hypoalergiczny, nie zawiera alergenów ani sztucznych barwników, dzięki czemu nie podrażni skóry, nawet u osób z wrażliwą cerą. Zapach jak dla mnie był bardzo przyjemny to samo mogę napisać o cenie. Za ten krem zapłaciłam jakoś 19zł za 50ml. Możliwe, że zakupię go kiedyś ponownie.
Serum Beauty Elixir do Intensywnej Pielęgnacji firmy PharmaTheiss Cosmetics-
to serum naprawdę pokochałam, a zapomniałam go umieścić w moich
ostatnich ulubieńcach. Jest to produkt, który posiada w składzie m.in.
aż 7 różnych olejków takich jak oliwa z oliwek, olejek migdałowy, olejek
z awokado, olejek z pestek moreli, olejek arganowy, olejek z dzikiej
róży oraz olejek z pestek winogron. Oprócz tego jego składnikami są
także cytryniec chiński i lawendę motylkową. Reszta składu to głównie
emolienty. Kosmety ten stosowałam głównie na noc, ponieważ ze względu na
obecność olejków był dosyć tłusty. Mimo to całkiem dobrze się
wchłaniał, a rano skóra była promienna, odżywiona i rewelacyjnie
nawilżona. Zapach również był cudowny jak i opakowanie z pompką, które
wyjątkowo przypadło mi do gustu (sami powiedzcie, czyż nie wygląda to
serum na bardzo luksusowe?). Planuję ponowny zakup tego produktu,
ponieważ był to dobrze działający kosmetyk, a jego cena nie jest dla
mnie jakaś szczególnie wysoka (70zł/30ml).
Tonik Clinique Clarifying Lotion Clarifiante- tonik
ten może i przywracał skórze naturalne pH, ale także ją przy tym
wysuszał. Nie planuję zakupu pełnowymiarowej wersji, ponieważ od toniku
oczekuję także nawilżenia, którego ten produkt nie potrafił zapewnić.
Kapsułki pielęgnacyjne Anti-Age Rival de Loop-
bardzo lubię te kapsułki, ponieważ mają świetny skład i są tanie.
Stosuję je tylko na noc kiedy mi się skończy jakiś krem lub serum.
Niestety kapsułki te ze względu na skład, w którym znajdziemy wiele olei
jest tłuste, więc raczej nie nadaje się do stosowania na dzień. To jest
moje kolejne zużyte już opakowanie.
Rozświetlający korektor Deluxe Brightener firmy Wibo- jedyny minus tego kosmetyku to jego wydajność. Korektor ten starczył mi tylko na kilkanaście użyć. Niemniej jednak nie ubolewam na tą wydajnością jakoś bardzo, bo był to produkt tani (po obniżce -49% zapłaciłam 8zł). Główne działanie, czyli rozjaśnienie jest świetne. Skóra w miejscu nałożenia korektora jest naprawdę widocznie rozświetlona, dzięki czemu cienie pod oczami są praktycznie niewidoczne. Korektor ten nie wchodzi w zmarszczki, a krycie również jest świetne. Podoba mi się także opakowanie tego produktu. Skład również jest niczego sobie. Znajdziemy w nim aktywny dipeptide tzw. botoks like, który ponoć wygładza zmarszczki i zapobiega tworzeniu się nowych, a także pantenol, witaminy PP, A,C,E, kofeinę oraz ekstrakt z Scuttellarii. Korektor ten zawiera w sobie składniki rozpraszające światło, które mają dać efekt soft-focus.Ogólnie rzecz biorąc jestem naprawdę zadowolona z tego produktu i zamierzam ponownie go kupić.
Podkład Bourjois Helathy Mix w odcieniu Light Vanilla- jeden z najlepszych podkładów rozświetlających jakie miałam okazję używać! Bardzo długo utrzymuje się na twarzy, świetnie wtapia się w skórę, a po jego nałożeniu skóra wygląda na zdrową i rozświetloną. Przy okazji pięknie pachnie i jest całkiem wydajny. Jedyny minus wszystkich podkładów rozświetlających jest to, że już po około 3-4 godzinach moja twarz świeci się jak lampki choinkowe.
Tusz do rzęs Avon Big False Lash- ten tusz dostałam chyba ze
starej serii, ponieważ już przy pierwszym użyciu miałam na rzęsach
mnóstwo czarnych kuleczek. Dałam mu drugą szansę i niestety znów było to
samo. Już po 2-3 godzinach znacząco się osypywał i konieczne było
częste zaglądanie do lustra, w celu starcia okruszków spod oka. Niestety
po drugim użyciu tusz ten wyrzuciłam i nikomu go nie polecam. Bubel
totalny!
Róż mineralny Pure Blush Mineral firmy Maybelline w odcieniu 50 Opal Rose- produkt ten dostałam od koleżanki i od razu się w nim zakochałam. Zawsze chciałam mieć róż mineralny i w końcu go miałam. Odcień pięknie wpasowywał się do mojej karnacji i w okresie wiosenno-jesiennym pięknie się prezentował na mojej bladej twarzy. Starczył mi na długi okres używania mimo, iż dostałam go tylko połowę. Szkoda, że tego produktu nie znajdziemy już na sklepowych półkach.
Top coat Indigo- jakoś niespecjalnie go polubiłam. Niby utwardzał
lakier przez co mogłam się cieszyć lakierem bez odpysków, ale niestety
produkt ten nie przyspieszał wysychania lakieru do minimum, przez co nie
pobił mojego ulubionego top coat'a z Sally Hansen. Produkt dobry, ale
polecę go osobom, które nie stawiają na przyspieszenie wysychania
lakieru tylko na jego utrwalenie.
Laura Conti Vitamin Booster odżywka do paznokci- całkiem spoko odżywka do paznokci. Jest tania i jak za taką cenę to całkiem długo utrzymuje się na paznokciach. Stosowałam ją głównie jako baza pod lakier i pod tym względem naprawdę dobrze się spisywała.
Dada chusteczki nawilżane dla niemowląt- uniwersalne chusteczki wykonane w 100% z bawełny. Nie zawierają parabenów i są biodegradowalne. Nie są też drogie, bo kosztują coś około 4zł. Po wodzie znajdziemy w składzie 3 oleje, a następnie alantoninę i glicerynę. Są to dobrze nawilżane chusteczki, które możemy wykorzystać, czy to do wytarcia rąk, czy powierzchni, czy to nawet do higieny intymnej.
Świeca Wood Wick o zapachu Bakery Cupcake- mateczko jak to pachniało! Po zapaleniu po godzinie mój pokój zamieniał się w cukiernię, w której na zapleczu pieczono babeczki i inne ciasteczka. Jeśli ktoś nie lubi mocno słodkich zapachów to nawet niech tej świecy nie kupuje, bo może go zemdlić. Mi jednak zapach bardzo odpowiadał, no a przy okazji miałam wrażenie, że mam u siebie kominek, bo knot tej świecy wydaje dźwięk przypominający dźwięk palonego drewna. Świece WW kocham i mam u siebie jeszcze dwa inne zapachy.
Carea płatki kosmetyczne z wyciągiem z aloesu- moje ulubione
płatki kosmetyczne! Nie rozwarstwiają się, nie pylą jakoś szczególnie
mocno i są tanie. Za trzy opakowania po 120szt zapłacicie w Biedronce
6zł (jak są w promocji), więc niedużo. Jak na razie stosuję tylko i
wyłącznie te płatki.
To by było na tyle jeśli chodzi o moje zużycia kosmetyczne. Dajcie znać, czy któryś z powyższych kosmetyków miałyście i zakochałyście w nim, a jeśli któryś się wam nie sprawdził to także napiszcie, który i dlaczego.