Hej :)
Dzisiaj przychodzę do was z recenzją kosmetyku, który bardzo mnie zaciekawił i w którym pokładałam ogromne nadzieje na poprawę wyglądu mojej skóry. W dzisiejszym poście opiszę wam jak sprawdził się u mnie nawilżająco-łagodzący koncentrat do twarzy firmy Jean D'Arcel.
Zacznę może od tego, że mimo, iż produkt zawiera tylko cztery ampułki to starczył mi na 12 użyć, więc myślę, że po tylu zastosowaniach mogę się już trochę wypowiedzieć na jego temat.
Produkt cure beaute intens firmy Jean D'Arcel jest zamknięty w szklanych, przeźroczystych ampułkach, które całkiem łatwo idzie przełamać. Polecam mimo wszystko otwierać je przez gazik lub inny materiał żeby się przypadkowo nie skaleczyć. Już na poziomie opakowania mam do tego produktu zastrzeżenia. Nie dość, że produkt ten się marnuje, bo żeby nałożyć go na twarz najpierw trzeba go wylać na dłoń, to w dodatku ampułki te są jak dla mnie objętościowo za duże i po otwarciu zużywa się około 1/3 produktu, a reszta stoi otwarta i czeka na wieczorne lub poranne użycie przez co do środka bez problemów mogą dostać się kurz i inne niepotrzebne nam substancje krążące w powietrzu. Nie mniej jednak samo kartonowe opakowanie wygląda elegancko i luksusowo, a po jego otwarciu ukazują się równo poukładane ampułki, które dają właśnie takie odczucia.
Co do działania produktu to jakoś mnie on nie urzekł. Po nałożeniu produkt delikatnie ujędrnia skórę, całkiem szybko się w nią wchłania i na początku trochę się lepi, ale po chwili to uczucie znika (myślę, że uczucie lepkości spowodowane jest zawartością soku aloesowego w składzie). Ampułki te nadają się nie tylko jako baza pod krem, ale samodzielnie także dobrze się sprawdzają. Dobrze nawilżają skórę, ale jeśli ktoś ma bardzo suchą skórę to bez kremu się nie obejdzie.
Zapach produktu jest całkiem przyjemny i delikatny. Nuty zapachowe to chyba kwiaty ogrodowe, bo to mi ten zapach przypomina. Chociaż mam wrażenie, że zapach ten zbliżony jest do zapachu peoni, które bardzo lubię.
Skład ampułek jak dla mnie jest taki sobie, ale podoba mi się fakt, iż na drugim miejscu w składzie jest sok aloesowy i myślę, że to on tutaj najbardziej ujędrnia, nawilża i uelastycznia skórę. Na siódmym miejscu w składzie znajdziemy zaś ekstrakt z kulnika sercowatego, o którym wspomina w opisie produktu producent.
Cena czterech ampułek jak dla mnie jest zbyt wysoka, bo kosztują one 50zł. Czyli jedna ampułka mająca 2ml kosztuje 12,50zł. Uważam, że to za dużo, bo za fajne serum z pipetką zapłacimy podobną kwotę, a wszystko będzie ładnie zamknięte i higieniczne.
Podsumowując: jakoś nie zachwyciłam się tym produktem na tyle, aby go kupić. Uważam, że cena jest zbyt wysoka jak na 4 ampułki po 2ml każda. Te 50zł, które trzeba na nie wydać wolałabym przeznaczyć na jakieś inne serum do twarzy z pipetką albo na jakiś dobry krem nawilżający.
A co wy myślicie o tym produkcie? Skusiłybyście się na te ampułki, czy raczej tak jak ja byście zainwestowały w coś innego?
Moja ogólna ocena: 4-/5
ja przedwczoraj o tych ampułkach pisałam;)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że za drogie
Jakoś nie czuję pociągu do takiej formy kosmetyku. Leżą mi ampułki w szufladzie i ciągle się waham, czy po nie sięgać, czy nie.
OdpowiedzUsuńJednak drogie, a rzeczywiście można by było przeznaczyć na inne serum :)
OdpowiedzUsuńja też wolałabym inne serum, nigdy nie miałam ampułek
OdpowiedzUsuńProdukt jest beznadziejnie zapakowany. Nie lubie preparatów, które przechowujemy otwarte do nastepnego użycia, nawet saszetki zużywam na jeden raz, a niezużyte resztki po prostu wyrzucam. Poza tym moja skóra nie przepada za aloesem.
OdpowiedzUsuńKosmetyków tej marki używała jakiś czas temu moja kosmetyczka. Po ostrym kwaszenia dawała mi zawsze miniaturki kremu/ żelu z aloesem i to było coś cudownego. Tych ampułek nie znam, ale ja co najwyżej bym to pewnie kładła pod maskę, bo na co dzien wole sera w opakowaniu z dozownikiem.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście cena jest dosyć wysoka ;/
OdpowiedzUsuń