Hej :)
W końcu zaczął się nowy miesiąc, a co za tym idzie czas na ulubieńców poprzedniego miesiąca. Co prawda ulubieńców czerwca nie było, ale to żadna starta, bo w tych dwóch miesiącach używałam dokładnie tych samych kosmetyków.
Jeśli chodzi o włosy to absolutnym hitem stała się maska do włosów delikatnych i wypadających Organique z serii Energizing. Zacznę może od tego, że kupiłam ją za śmieszne pieniądze, bo za aż 20zł, a jej wartość rynkowa to 39zł. Zapłaciłam za nią prawie połowę mniej, ponieważ w salonie fryzjerskim, do którego chodzę, była w promocji, a to dlatego, że kończyła się jej data ważności (ważna jest do końca września tego roku). Używam jej dwa razy w tygodniu i trzymam na włosach około 40 minut. Po użyciu tej maski włosy stają się gładkie i miękkie, co niesamowicie wpływa na doznania podczas dotykania włosów, które są niesamowicie przyjemne w dotyku. Dodatkowo nawilża włosy, nabłyszcza je oraz z nich nie spływa, ani ich nie obciąża, nawet gdy nałożymy ją na skórę głowy. Zapach tego produktu jest lekko słodki, ale ciężki do opisania. Dla mnie maska ta pachnie jak guma balonowa i mydło wymieszane razem. Nie mniej jednak jest to zapach bardzo przyjemny dla nosa, a który nawet całkiem długo utrzymuje się na włosach. Skład jak sama nazwa firmy mówi jest wysoce organiczny. Po wodzie i emoliencie znajdziemy substancję, która zapobiega splątywaniu włosów, wygładza je i nadaje połysk, ale ma także działanie konserwujące. Następnie mamy glicerynę, pantenol, jedwab i ekstrakt z guarany i alg. Niestety jest średnio wydajna.
Kosmetyk ten pokochałam za świetne działanie, a mianowicie za dobre nawilżenie skóry, odżywienie, a przede wszystkim za łagodzenie podrażnień i rozjaśnianie przebarwień. Olejek ten stosuję na noc, jednak można go także stosować na dzień np. dodając kroplę do podkładu, bo ma on zdolność pochłaniania promieniowania UV. Jego SPF mieści się w granicy 28-50, czyli ma naprawdę wysoki filtr ochronny.
Produkt ten nie pozostawia na twarzy tłustej warstwy, jednak po przebudzeniu się czuć, że jakieś resztki olejku pozostały. Mimo wszystko i tak jest dobrze z wchłanianiem, bo inne olejki pozostawiały u mnie mega tłustą powłokę. Tutaj tego nie ma.
Następny mój ulubieniec to woda Termalna Uriage. Kocham ją przede wszystkim za świetne tonizowanie skóry. W upalne dni służyła mi do ochłody i odświeżania twarzy, a także do jej nawilżania. Doskonale sprawdza się u mnie w okresie, kiedy moja skóra nie wygląda najlepiej tzn. mam problemy z punktowymi zaczerwienieniami po wyciskaniu pryszczy. Wtedy działa na moją skórę łagodząco, a co za tym idzie zaczerwienienia zaczynają szybciej blednąć i robią się coraz mniejsze. Wodę tą uwielbiam także za to, że nie trzeba osuszać jej nadmiaru. Teraz polubię na wodę różaną albo wodę winogronową Caudalie, ale do Uriage na pewno jeszcze wrócę.
Hitem hitów w moim makijażu okazał się podkład Lasting Finish firmy Rimmel. Swój posiadam w najjaśniejszym odcieniu 010 Light Porcelain i jest to dla mnie odcień idealny. Mimo iż jest lato to moja skóra nadal jest blada, a ten odcień wciąż idealnie komponuje się z moją karnacją. Podkład posiada SPF20 co dla mnie jest ogromnym plusem, bo oprócz ujednolicenia kolorytu skóry chroni ją także przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. Producent pisze, że podkład powinien się utrzymać do 25 godzin. Niestety nie jestem w stanie tego stwierdzić, bo podkład mam na swojej twarzy maksymalnie 15 godzin i już wtedy połowy go nie ma. Mimo wszystko bez poprawek utrzymuje się naprawdę bardzo długo. Kryje średnio, ale jak dla mnie wystarczająco i zdecydowanie lepiej niż np. dużo droższy Loreal True Match, który dla mnie jest totalną klapą. Pięknie wtapia się w skórę, naturalnie na niej wygląda i świetnie współpracuje z moją gąbeczką, czy pędzle do podkładu.
Tak oto prezentują się moi ulubieńcy lipca (i czerwca też). Dajcie znać co myślicie o powyższych produktach jeśli je miałyście, a jeśli miałyście do czynienia z jakimś naprawdę dobrym tonikiem to dajcie mi znać z jakiej firmy on pochodził.
Revlona już od dawna chciałam spróbować;)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś wodę Uriage, świetna rzecz :)
OdpowiedzUsuńKocham Organique, szczególnie balsamy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam puder z Revlona, miałam już z dziesięć opakowań i nie zamierzam się z nim rozstać :) Jeśli chodzi o wodę termalną to tylko Avene :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
http://landvanity.blogspot.co.uk/
Przydałaby mi się woda termalna na te upały..
OdpowiedzUsuńPodkład Rimmel jest świetny :)
OdpowiedzUsuńW wodę termalną muszę zainwestować ;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam okazji testować jeszcze tych produktów.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wode termalną, ja mam akurat z Vichy. Bez niej nie przetrwałabym upałów :))
OdpowiedzUsuńU mnie na blogu post o mojej podróży na Zakynthos ;D Zapraszam :)
Wszyscy kuszą wodą Uriage, a ja nie mogę jej nigdzie dostać ;)
OdpowiedzUsuńPuder z Revlonu szczerze mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńUriage i podkłąd Rimmela też bardzo lubię, chociaż w te upały nie potrafię się zmusić do nakładania na twarz jakichkolwiek dodatkowych warstw poza kremem i filtrem. Ale na jesieni chcę wypróbować podkład Nearly naked :)
OdpowiedzUsuńNie było mi dane poznać żadnego produktu, ale na wodę termalną czaiłam się od dawna;)
OdpowiedzUsuńTez rok temu po Krecie myślałam o Cyprze, ale to bardzo droga wyspa. Czasami te ceny są aż nie adekwatne ;) My za rok do Hiszpanii na Lanzarotte i Fuerteventura :)
OdpowiedzUsuńUriage jest najlepsza :)
OdpowiedzUsuńMam ten podkład i jestem nim zachwycona! Fajni ulubieńcy! :P Zapraszam, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPodkład z Rimmela również skradł moje serce!! <3
OdpowiedzUsuńhttp://bugsowymakeupowy.blogspot.com/