Jakiś czas temu dostałam zapytanie, czy nie chciałabym przetestować nowego podkładu True Match firmy L'Oreal. Początkowo nie chciałam za bardzo go wypróbować, bo standardowa wersja tego podkładu niezbyt mi odpowiadała. Ciekawość wzięła jednak górę i postanowiłam zaryzykować. Najwyżej kolejne opakowanie poszłoby w odstawkę.
Na ulotce jak i opakowaniu pudełka możemy przeczytać, że nowa formuła zwiera w sobie olejki eteryczne oraz składniki nawilżające. Według producenta to pierwszy tak doskonale dopasowujący się podkład od L'Oreal Paris. W gamie kolorystycznej możemy znaleźć aż 9 odcieni, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Możemy je podzielić na trzy kategorie według karnacji: dla jasnej, średniej i ciemnej karnacji, a także na trzy odcienie: chłodne, neutralne i ciepłe. Podkład, który kolorystycznie najbardziej mi odpowiada to odcień nr 1.N Ivory. Jest to naprawdę jasny podkład, więc totalne bladziochy będą z tego odcienia zadowolone.
Prostokątne z szatą graficzną podobną do poprzednika. Na naklejce znajdziemy czarny napis firmy oraz symbol odcienia jaki posiadamy, a napis True Match napisany jest inną czcionką niż u poprzednika. Starsza wersja ma na opakowaniu zamiast symbolu odcienia podany SPF17, a napis firmy jest w metalicznym złotym kolorze. Stare opakowanie jest niższe od tego nowszego, jednak mieści tyle samo produktu, czyli 30ml.
Pompka w srebrnym kolorze również jest prostokątna. Nie zacina się, dozuje odpowiednią ilość produktu wystarczającą do nałożenia jednej warstwy podkładu. Na nakrętce mamy większą naklejkę z większą nazwą odcienia podkładu i większym jego symbolem niż u poprzednika. W starej wersji mamy standardową wersję pompki, którą znajdziemy też w podkładach innych producentów.
Konsystencja:
Konsystencja w nowej i starej formule jest kremowa, lejąca, dosyć wodnista. Trzeba uważać żeby podkład nam z ręki nie spłynął, szczególnie gdy dajemy go większe ilości.
Obie wersje mają w sobie złote drobinki, jednak w nowszej wersji jest ich o wiele więcej. Myślę, że ich zadaniem jest odbijanie światła i nadanie skórze zdrowego rozświetlania. Na skórze są jednak niewidoczne.
Zapach:
Stara wersja jest bardziej perfumeryjna i czuć ją nieco bardziej. Nowa wersja ma delikatniejszy zapach, czuć w nim bardzo delikatną nutę ziołową (myślę, że to zasługa olejów w składzie), ale zapach jest tak samo przyjemny jak u poprzednika.
Odcień:
N1 w starszej wersji i 1.N w nowej wersji są do siebie bardzo zbliżone. Dopiero jak się dobrze przyjrzycie to zauważycie, że starsza wersja jest minimalnie jaśniejsza od tej nowej. Na twarzy jest to jednak niewidoczne.
Krycie:
W jednej i drugiej wersji jest średnie. Jedna warstwa podkładu ujednolici koloryt skóry, a dwie zakryją już niewielkie zaczerwienienia i inne problemy skórne. Nie wiem jak podkład wygląda przy trzech warstwach, bo tylu nigdy nie nakładam. Przy dwóch warstwach podkład wygląda na twarzy dobrze i naturalnie, świetnie stapia się ze skórą.
Trwałość i wygląd na skórze:
Tutaj widać największą różnicę. Jeśli chodzi o nową wersję podkładu True Match to nie mam jej tutaj nic do zarzucenia. Podkład wytrzymuje na twarzy kilka godzin. U mnie nadal jest widoczny nawet po 6 godzinach. Doskonale wtapia się w skórę i szybko na niej zastyga. Doskonale wygląda na twarzy nałożony gąbeczką, pędzlem i palcami. Cudownie rozprowadza się na twarzy nie tworząc smug. Daje delikatne, naturalne, lekko matowe wykończenie, a przy tym jest lekki. Mat utrzymuje się na mojej skórze przez około 4-5 godzin, potem delikatnie się świecę tylko w strefie T. Mimo, że jest to podkład matujący to daje on na twarzy efekt delikatnego rozświetlania, ale tutaj jest to zasługa złotych drobinek, które znajdują się w podkładzie. Produkt ten nie oksyduje, czyli nie ciemnieje na twarzy.
Starsza wersja się u mnie totalnie nie sprawdza. Moja skóra już po chwili od nałożenia podkładu wygląda nieestetycznie. Podkład roluje się, gromadzi się w kilku miejscach tworząc plamy. Podczas nakładania tworzy u mnie smugi, których ciężko się pozbyć. Jest dużo bardziej matowy, u mnie na twarzy wygląda trochę "pudrowo" (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Po przypudrowaniu go wyglądam jakbym miała na skórze maskę. Wszystkie suche skórki mam podkreślone, a zmarszczki niesamowicie uwydatnione. Dodatkowo po czasie podkład ten się warzy, a już po dwóch użyciach miałam strasznie przesuszoną skórę. Dlatego starsza wersja poszła w odstawkę i teraz czeka na to aż ją jakaś moja znajoma przygarnie. Oba podkłady mają SPF17 co jest dodatkowym plusem.
Moja ogólna ocena nowej wersji: 5/5
Stara wersja była dla mnie idealna, ale skoro dla Cb nowsza jest o niebo lepsza to...muszę mieć nowy :)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam do czynienia z podkładami z tej firmy, ale zapytałam ostatnio w naturze czy ta nowa wersja lepiej się sprzedaje to Pani mi powiedziała, że jest na nią wielki bum.
OdpowiedzUsuńMiałam starą wersję i była porażką! Fajnie, że zmienił się na lepszy, aczkolwiek i tak nie mam ochoty go kupować. Pomijając fakt, że bojkotuję L'Oreala, uraz po niewypale zostaje.
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco. nie mialam go jeszcze wcale,póki co trzymam się Revlona Colorstay
OdpowiedzUsuńCzyli trzeba się cieszyć, że to zmiany na lepsze :) super
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie ma w nowej wersji odcienia golden ivory ze starej... :(
OdpowiedzUsuńMiałam podobne do Twoich wrażenia po użyciu starej wersji podkładu. Nowej nie znam, ale zapowiada się ciekawie. Przynajmniej tej pudrowości nie ma, której nie znosiłam.
OdpowiedzUsuńChętnie zerknę na INCI- Loreal lubi pakować alkohol do kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńMusiałabym się bardzo zastanowić nad kupnem tak drogiego podkładu (jak dla mnie) :)
OdpowiedzUsuńnie używam podkładów, ale fajnie, że jesteś zadowolona z nowej wersji:)
OdpowiedzUsuńNie miałam do czynienia z żadną wersją. Świetnie, że zmiana na lepsze :)
OdpowiedzUsuńTeż mam tę nową wersję i jestem bardzo zadowolona :-) Choc mi poprzednia wersja też bardzo podpasowała, chociaż faktycznie chyba odrobinę mniej :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam podkłady Loreal! Mam starszą wersję ale gdy ją ukończę to biorę się za nowość! Zazdroszczę paczuszki. :D
OdpowiedzUsuńNie próbowałam jeszcze nowej wersji, więc wszystko przede mną:-)
OdpowiedzUsuńJa też miałam starszą wersję, która kompletnie się nie sprawdziła. Nowa jest o niebo lepsza i doskonale się u mnie sprawdza. Mój ostatni ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam tego podkladu :)
OdpowiedzUsuńJa nie używam tego typu podkładów, od roku jestem wierna minerałkom ;) Ale fajnie, ze Ty jesteś z niego zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńA zdradź mi, co to za piękną szmineczkę masz na ustach ?
Rimmel z serii Kate w odcieniu nr 16
Usuń