Hej :)
Dzisiaj chciałabym poruszyć temat, który zapewne wielu z was zainteresuje. Dzisiejszy post będzie na temat studiów położniczych i tego czy wiadomości i umiejętności nabyte na Uniwersytecie Medycznym mają odzwierciedlenie w pracy.
Na zdjęciu jestem ja podczas czepkowania i składania przysięgi związanej z etyką zawodową.
Słowem wstępu i w ramach przypomnienia chciałabym wam opowiedzieć kim jestem z wykształcenia i jak to się stało, że trafiłam tam gdzie aktualnie pracuję. Mianowicie nazywam się Asia i jestem położną. Pracuję w jednym ze śląskich szpitali. Mój staż pracy nie jest długi, bo pracuję w zawodzie dopiero półtora roku. W międzyczasie pracuję także w jeszcze jednym miejscu pracy.
Swoją pracę bardzo lubię i nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Moja praca daje mi wiele satysfakcji, szczególnie gdy pacjentki szczerze dziękują mi za opiekę i pomoc. Wiem, że nie muszą tego robić, bo opieka nad nimi należy do głównych moich obowiązków, ale zwykłe "dziękuję" naprawdę wiele znaczy i robi mi się cieplej na sercu.
Studia licencjackie skończyłam w marcu 2014r, a swoją pierwszą pracę dostałam już po dwóch tygodniach od złożenia CV. Muszę przyznać, że miałam szczęście, że tak szybko znalazłam zatrudnienie. Miałam to szczęście, że dostałam pracę w szpitalu, w którym odbywałam wcześniej praktyki studenckie i znałam to miejsce dosyć dobrze.
Aby dostać pracę w zawodzie położnej trzeba mieć ukończone licencjackie studia położnicze, a także trzeba zdobyć prawo wykonywania zawodu, na które czeka się około miesiąca od złożenia wniosku. Osobiście powiem wam, że jeśli wahacie się nad wyborem pomiędzy byciem pielęgniarką, a położną to polecam wam wybrać zawód pielęgniarki. Będziecie miały przede wszystkim większy wybór miejsc pracy, a także oddziałów szpitalnych, bo położna może pracować tylko na trakcie porodowym, położnictwie, neonatologii, patologii ciąży i ginekologii, a pielęgniarka może pracować wszędzie indziej. Tak więc statystycznie pielęgniarka znajdzie szybciej pracę niż położna i ma także większe pole manewru jeśli chodzi o zmianę miejsca pracy na inne. Jeśli jednak chcecie zostać położnymi to jak najbardziej polecam wam ten zawód, ale idźcie na te studia, a później do pracy z powołania, a nie np. bo tak chcieli rodzice.
Wrócę może jednak do sedna tematu jakim są studia położnicze, a praca w szpitalu. Aktualnie studia położnicze trwają 3 lata, ja byłam ostatnim rocznikiem, który miał studia 3,5-letnie. Okres studiów wspominam bardzo dobrze. Jeśli chodzi o szkolnictwo to był to najlepszy okres. Ukończyłam studia położnicze na Śląskim Uniwersytecie Medycznym i gdybym miała robić magistra to pewnie znów bym się starała tam dostać. Niemniej jednak to co przekazali nam na tej uczelni to w 80% wiedza, która prawdopodobnie mi się nigdy nie przyda albo raczej nie będę już pamiętała tego czego musiałam się nauczyć, aby zdać egzaminy. Oprócz podstawowych przedmiotów związanych z zawodem były jeszcze przedmioty, które niekoniecznie są mi teraz potrzebne typu filozofia, technologia informacyjna, czy nawet w-f. Wymieniłabym wam ich więcej, ale już nie pamiętam jakie dokładnie przedmioty miałam przez te lata. Jeśli chodzi o te podstawowe przedmioty związane z zawodem, czyli techniki porodowe, pielęgniarstwo w ginekologii i położnictwie, podstawowa opieka położnicza itp. to tutaj muszę przyznać, że wiele tej wiedzy jaką nabyłam w trakcie trwania wykładów i zajęć praktycznych z tych przedmiotów przydaje mi się w pracy. Szczególnie jednak przydały mi się praktyki zawodowe, na których mogłam m.in. pobierać krew, robić wstrzyknięcia, czy zakładać opatrunki. Oczywiście wszystko odbywało się pod nadzorem opiekunki, która nas poprawiała, gdy coś robiło się nie do końca dobrze. Praktyka przydała mi się zdecydowanie bardziej niż wiedza, ale bez wiedzy pewnych rzeczy nie byłabym w stanie wykonać.
Zaletą nauki na Śląskim Uniwersytecie Medycznym była możliwość poznawania budowy człowieka na ludzkich preparatach (anatomia odbywała się w sali przypominającej prosektorium). Zajęcia praktyczne prowadzone były z użyciem fantomów i różnych przyrządów medycznych (na uczelni), a w szpitalu pracowałyśmy już przy pacjencie (oczywiście za jego zgodą). To naprawdę wiele wniosło w proces nauczania, zapamiętywania i praktykowania wiedzy medycznej.
Gdy zaczęłam pracę w szpitalu prawie nikt się mnie nie pytał (chociaż były cudowne osoby, które chciały pomóc), czy wiem jak zrobić np. zastrzyk. Reszta krzywiła się, ale szła mi pokazać albo zdarzało się i tak, że leciały różne teksty typu "nic was na tych studiach nie uczą, my miałyśmy lepsze przygotowanie do zawodu" lub "masz dyplom taki sam jak ja, więc rób". Tak więc początki były trudne. Teraz jest już dobrze i rzadko kiedy na coś narzekam.
Jeśli chodzi o pacjentki to już nie raz jakaś sytuacja mnie zaskoczyła i nie do końca wiedziałam co mam robić. Różne osoby spotykam, jedni są mili, drudzy patrzą na mnie z góry. Nie mniej jednak trzeba umieć dotrzeć do każdego i nie raz trzeba "zabawić się" w psychologa.
Bardzo często zdarza mi się spotykać kobiety, które bardzo wiele czytają informacji w internecie, a które są nie do końca prawdziwe. Niestety bardzo często jest też tak, że kobieta wiele wie o rzeczach specjalistycznych typu stosowanie próżnociągu w trakcie porodu, a nie zna podstawowych informacji takich jak to, że płód rozwija się w macicy (naprawdę nie raz się z tym spotkałam) albo, że po porodzie przez jakiś czas się krwawi (co zresztą jest częścią połogu). Nie wiem, po czyjej stronie leży wina. Czy po stronie ginekologa, położnej, czy samej kobiety, która zamiast zacząć od podstaw związanych z ciąża i porodem, czyta informacje na różnych forach, gdzie nie zawsze znajdują się prawdziwe informacje. Pamiętajcie również o tym, że to, że jakaś wasza koleżanka miała jakąś tam sytuację nie znaczy, że wy też tak będziecie miały. Każda z nas jest inna i każda przechodzi pewne sytuacje i zdarzenia inaczej, również inaczej do wielu rzeczy podchodzi się emocjonalnie.
Wiem, że po studiach niewiele ma się praktyki i nie do końca zawsze się wie co odpowiedzieć albo co jak zrobić, ale staż pracy swoje zrobi i dojdzie się do wprawy. Zawód medyczny jest zawodem, w którym ciągle uczy się czegoś nowego, bo albo wchodzą w życie nowe rozporządzenia, leki i inne produkty albo samo życie zmusza nas do nauki czegoś nowego.
Także pamiętajcie. Idźcie na studia położnicze głównie z pasji i zamiłowania, bo wtedy ta praca będzie dla was przyjemna i da wam wiele satysfakcji. Wielu rzeczy nauczycie się na studiach, ale najwięcej właśnie w pracy zawodowej, szczególnie w szpitalu, gdzie znajdują się różne przypadki medyczne. Pamiętajcie jednak, że pacjent to też człowiek i należy mu okazać trochę serca. Nikt nie lubi leżeć w szpitalu, a nie raz kobiety boją się tego co je czeka np. porodu, czy zabiegu, więc nie przysparzajcie im dodatkowych zmartwień tylko traktujcie je tak jakbyście same chciały być traktowane.
Reasumując: cieszę się, że ukończyłam studia położnicze i pracuję jako położna w szpitalu. Na pewno nie zamieniłabym tej pracy na inną, a gdybym mogła cofnąć czas to jeszcze raz poszłabym na studia położnicze. Studia dają wam ogólny zarys pracy w zawodzie, a resztę umiejętności nabędziecie w trakcie swojej pracy zawodowej.
A na koniec tak dla rozluźnienia zdjęcie z czasów studenckich kiedy to (nie raz) miało się głupoty głowach :D
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące studiów położniczych, bądź pracy w zawodzie położnej albo nawet macie jakieś zapytanie związane z położnictwem i ginekologią to pytajcie. W miarę możliwości postaram się wam na nie odpowiedzieć ;)
moja koleżanka studiuje położnictwo na 3 roku. dużo z nią rozmawiam, bo interesują mnie sprawy porodu, noworodka i ogólnie medycyna. czemu nie zdecydowałam się na studia? niestety nie dostałabym się, a nawet jeśli - raczej bym sobie nie poradziła. żałuję, ale co zrobić... na pewno jest to odpowiedzialna i wymagająca praca, ale jednocześnie ciekawa i dająca mnóstwo satysfakcji... koleżanka uważa, że mało jest położnych z powołaniem (zwłaszcza starszych), a to przecież tak ważne w tym zawodzie... jeszcze nie rodziłam, ale gdy będę - mam nadzieję, że trafię na osobę która mi pomoże nie tylko fizycznie ale także psychicznie... a nie zgnoi lub po prostu 'wykaże się' totalną znieczulicą, bo z opowieści wiem, że to niestety bardzo częste. życzę Ci dużo satysfakcji z pracy... i obyś nigdy nie straciła 'iskierki', choć wiem że to trudne, bo ludzie i sytuacje bywają różne.
OdpowiedzUsuńMyślę, że te starsze położne miały to powołanie, ale przyszło tzw. wypalenie zawodowe i koniec końców satysfakcja zanikła. Życzę koleżance wytrwania i pomyślnego zdania egzaminów.
UsuńJestem pod wrażeniem, ktoś kto łączy prace z pasją ma niezwykle szczęście. Ja podziwiam takie osoby jak Ty. Pielęgniarki czy położne nie są u nas tak bardzo docenianie a szkoda, tu nie liczy się tylko praca sama w sobie, trzeba być też dobrym człowiekiem by spełniać ten zawód.
OdpowiedzUsuńNasze społeczeństwo nas nie docenia. Przez większość jesteśmy traktowane trochę jak służące. Sporo jest nagonki na pielęgniarki i położne, a media kreują ich wizerunek "wrednych bab". Pamiętajmy jednak, że z czasem przychodzi wypalenie zawodowe, szczególnie wtedy kiedy jest coraz więcej pracy i obowiązków, wypłaty są takie same, a społeczeństwo jest wobec nas coraz bardziej roszczeniowe. Niedoceniana pielęgniarka, czy położna w końcu się zniechęci. Taka kolej rzeczy.
UsuńDokładnie, ważne jest żeby pójść na dane studia z własnego wyboru. Ja chciałam być lekarzem, potoczyło się trochę inaczej ale jestem szczęśliwa o mimo wszystko to był mój wybór :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie genialne! :)
Super post, byłam ciekawa jak to wszystko wygląda, bo wiedziałam, ze jesteś położną ;). A ja pamiętam jak pobieralas mi krew, był to mój pierwszy raz w życiu i dzięki Tobie mam mile wspomnienia i juz się tego nie boję :D ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z tego powodu :)
UsuńFajnie przeczytać, że studia, które wybrałaś nie tylko Ci się podobały, ale i jesteś wciąż zadowolona z pracy, którą wykonujesz. Ja skończyłam studia nauczycielskie i pracuję z dziećmi (uczę je języka) i nie ukrywam, że lekko nie jest, ale mimo wszystko nie zamieniłabym tego na nic innego, sprawia mi to przyjemność i czuję się spełniona.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że robisz to co lubisz. Ja lubię pracę z ludźmi i obojętnie jaka by ona nie była i tak bym chciała wykonywać to co robię.
UsuńStudiuję kosmetologię na ŚUMie i również lubię tę uczelnię. Mam takie samo zdanie jak Ty- bardzo dużo jest teorii a praktyki nabiera się w pracy :) Ja nie potrafiłabym być położną :P Jak czytałam Twój post, mimo, że nie było w nim nic drastycznego, i tak bolał mnie brzuch x]
OdpowiedzUsuńNo niestety nie tylko ŚUM ma o wiele za dużo teorii. O wiele za mało jest praktyki, która w naszych zawodach jest najważniejsza :(
UsuńWiadomo, że początki są trudne. Niestety największą wiedzę zdobywa się właśnie w pracy
OdpowiedzUsuńpodziwiam :) ja do takiej pracy bym się nie nadawała...
Bardzo miło poznać Cię z innej strony i przeczytać Twoje przemyślenia na temat trudu bycia położną :) Cieszy mnie bardzo, że jesteś zadowolona z obranej ścieżki kariery :)
OdpowiedzUsuńTy połoznictwo ja pielęgniarstwo :) kończe w marcu( mam nadzieję) magisterkę :) również znalazłam prace po 2 tygodniach od złożenia cv :) Czasami dobry znak wskazuje drogę pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się że dobrze pracuję Ci się w zawodzie . Zgadzam się z tym że to co uczą w szkołach nie za bardzo przyda nam się w praktyce .
OdpowiedzUsuń